poniedziałek, 20 stycznia 2014

Poza Kościołem nie ma zbawienia


Największe może oburzenie wywołuje wśród licznych przeciwników Kościoła katolickiego jego nauka, iż w tym jedynie Kościele można osiągnąć zbawienie wieczne. Oburzenie to podzielają i hodurowcy, piętnując przy każdej sposobności całą potworność i bezbożność podobnej nauki. Już w pierwszym zeszycie „Polski Odrodzonej” udowadnia nieznany bliżej autor, że przez taką naukę skazuje Kościół katolicki na wieczne potępienie wszystkich, którzy do niego nie należą, choćby prowadzili życie najidealniejsze i stosowali się we wszystkim do nauki Chrystusowej. W ten sposób odsądza Kościół kat. Od Boga i zbawienia wiecznego nie tylko setki milionów pogan, którzy nigdy nic nie słyszeli o Kościele, ale i wszystkich chrześcijan, którzy nie uznają papieża i nie chcą się poddać pod komendę kleru rzymskiego. Szczęśliwość wieczną obiecują księża katoliccy tylko tym, którzy słuchają potulnie władzy kościelnej, zachowuję skrupulatnie wszystkie przepisy Kościoła, choćby nie posiadali bynajmniej prawdziwej pobożności i ducha Chrystusowego. Ponieważ do Kościoła katolickiego należy około 300 milionów ludzi, a więc mniej więcej piąta część ludzkości, skazuje Kościół na wieczne potępienie przeszło cztery piąte biednych mieszkańców ziemi. Nauka taka jest naprawdę straszna, niezgodna nie tylko z pojęciem Bożej miłości i miłosierdzia, ale i Bożej sprawiedliwości, dlatego trudno przypuścić, ażeby Kościół, którzy głosi tak potworne hasła, mógł być prawdziwym Kościołem Chrystusowym. Jak też więc wygląda w tym względzie nauka Kościoła katolickiego i jak rozumieć to zdanie, że tylko w nim prawdziwa i pewna droga zbawienia?
Kościół katolicki głosił i głosi zawsze, iż jest jedynie prawdziwym Kościołem, jaki założył P. Jezus i dlatego wszyscy muszą do niego należeć. P. Jezus bowiem mówił zawsze o jednym tylko Kościele, jednej swojej owczarni, która ma skupić wszystkie Jego owieczki, nazywał ten Kościół królestwem Bożym, królestwem niebieskim, swoim Kościołem, zbudował go na Piotrze, jako opoce niewzruszonej, a władzę w nim i wszystkie środki zbawienie, jakie wysłużył swoją męką i śmiercią, złożył w ręce apostołów i ich następców, biskupów. Do tego swojego Kościoła powołał wszystkich bez wyjątku. Posyłając bowiem apostołów na cały świat, kazał im przepowiadać ewangelię wszystkim narodom, kazał im nauczać wszystkiego cokolwiek sam głosił. Tym, którzy przyjmą Jego naukę, uwierzą i ochrzczą się, obiecuje Zbawiciel zbawienie, tym zaś, którzy nie uwierzą, nie przyjmą nauki, głoszonej przez Jego wysłanników, grozi wiecznym potępieniem. Kto zaś przyjmuje całą naukę Chrystusa Pana, jak ją głosili apostołowie i głoszą dzisiaj ich następcy i do tej nauki się stosuje, wchodzi tym samym do Kościoła Chrystusowego, staje się jego rzeczywistym członkiem. Ponieważ zaś ten obowiązek ciąży na wszystkich bez wyjątku, wszyscy mają przyjąć naukę Chrystusa, a więc należeć do Jego Kościoła i to pod groźbą utraty zbawienia. Dlatego powiada P. Jezus przy innej sposobności wyraźnie: A jeśliby kto Kościoła nie usłuchał, niech ci będzie jako poganin i celnik (Mat. 18, 18). Nie jest więc nauka o obowiązku łączności z Kościołem wymysłem księży, nie jest bezbożną zarozumiałością, jak głoszą hodurowcy i inni przeciwnicy Kościoła, ale opiera się na wyraźnych i stanowczych słowach samego Pana Jezusa, który tak postanowił i tak zarządził dla wszystkich ludzi. A ma On chyba prawo nakazać ludziom tę lub inną drogę zbawienia, gdyż On sam to zbawienie ludziom wysłużył i On je daje, może więc postawić wszystkim pewne warunki, pewne żądania. Takim zaś warunkiem bezwzględnie koniecznym jest przynależność do Jego Kościoła, którzy P, Jezus ustanowił w tym właśnie celu, by do końca świata prowadził dzieło zbawienia. Tym zaś Kościołem Chrystusowym jest jedynie Kościół katolicki gdyż on jeden zbudowany na opoce Piotrowej, on jeden sięga czasów apostolskich, może więc słusznie głosić, że w nim tylko może człowiek osiągnąć zbawienie.
Cóż więc stanie się z tymi nieprzeliczonymi milionami pogan i innowierców, którzy w rzeczywistości nie należą do Kościoła katolickiego, czyż wszystkich czeka wieczne odrzucenie od Boga? Przypuszczenie takie byłoby naprawdę straszne, byłoby potwornym bluźnierstwem przeciwko Bogu, dlatego też Kościół nigdy podobnej nauki nie głosił. Tak sądzić mogą jedynie ludzie, którzy albo wcale nie znają nauki Kościoła, albo przekręcają ją z dziwną złośliwością i przewrotnością. Idąc w ślady swojego Boskiego Mistrza, który miłością i miłosierdziem kierował się względem największych nawet grzeszników, nie potępiał i nie potępia Kościół z całą bezwzględnością nikogo, gdyż niezbadane są dla człowieka drogi i wyroki Boże. Z tego powodu nie przesądzał też Kościół sprawy zbawienia tych, którzy do niego nie należą widomie, zewnętrznie, jak poganie i innowiercy. Mogą bowiem należeć do Kościoła w sposób niewidoczny, wewnętrzny, samemu tylko Bogu wiadomy. Podobnie jak istnieje chrzest rzeczywisty i tak zwany chrzest pragnienia, który zastępuje przyjęcie chrztu prawdziwego, może też istnieć rzeczywiste połączenie z Kościołem, albo jego szczere, gorące pragnienie, które w oczach Bożych może zastąpić widomą, rzeczywistą przynależność do Kościoła. W ten sposób mogą należeć do Kościoła nie tylko ci, którzy mają wyraźne i prawdziwe pragnienie wstąpienia do niego, ale i tacy, którzy o Kościele Chrystusowym nigdy nie słyszeli. Żyją oni wprawdzie w błędzie, ale bez własnej winy i są przeważnie głęboko przekonani, że idą drogą prawdy. Jeżeli tedy żyją według przykazań Bożych, wyrytych w sercu każdego człowieka, jeżeli pragną rzetelnie wypełnić wszystko, czego Bóg od nich żąda i spełnić jak najlepiej jego świętą wolę, można ich zbawienie polecić spokojnie Bożemu miłosierdziu. Nalezą oni jednakże, lubo nieświadomie, do królestwa Chrystusowego, jakim jest Kościół i uczestniczą w jego życiu wewnętrznym, gdyż w rzetelnym pragnieniu spełniania woli Bożej, zawiera się również ukryte pragnienie przynależności do królestwa Bożego. W tym oświetleniu nie wyda się nauka katolicka o konieczności połączenia z Kościołem twardą i niesprawiedliwą. Kościół bowiem nigdy nie wysyłał na wieczne potępienie tych, co błądzą z dobrej wiary, lęka się tylko słusznie o los tych, co świadomie i dobrowolnie, z jakimś zaciekłym uporem, uchylają się spod jego wpływu, a tym samym sprzeciwiają się wyraźnej i stanowczej woli Chrystusa Pana. Tutaj trzebaby zaliczyć przedewszystkim tych wszystkich, którzy kiedyś należeli do Kościoła katolickiego, a więc powinni znać jego naukę i swoje obowiązki, a później zerwali z nim dla różnych względów ubocznych. Trudno bowiem przypuścić u nich dobrą wiarę i niezawinioną niewiadomość, dlatego o nich w pierwszym rzędzie można powiedzieć, że poza prawdziwym Kościołem Chrystusowym, poza Kościołem katolickim, trudno im będzie o zbawienie duszy.
Nie skazuje więc Kościół katolickie na wieczne potępienie wszystkich, którzy do niego nie nalezą zewnętrznie, ale też nie obiecuje wszystkim swoim członkom zbawienia wiecznego, byle tylko przestrzegali wszystkich formułek religijnych, ulegali bez szemrania władzy duchowej, płacili chętnie wszelkie daniny i przyjmowali biernie wszystkie środki zbawienia, jakie im podają księża. W ten sposób przedstawiają działalność Kościoła swoim zwolennikom hodurowcy, a ich „biskup” pisze np. wyraźnie, że w Kościele rzymskim nie zawisło zbawienie i uświęcenie człowieka, ale od księdza, biskupa, papieża, od tego, czy dany ksiądz ma od swej władzy pozwolenie na zbawienie człowieka, czy też nie (Jedyna droga. Napisał i uzupełnił ks. Fr. Hodur, Scranton, Pa, 1922, str. 13i 14).
Każdy człowiek uczciwy i bezstronny wie, że takie oskarżenie Kościoła katolickiego jest zwyczajnym oszczerstwem. Wszak wiadomo każdemu, kto choć od czasu do czasu przysłucha się nauce czy kazaniu księży katolickich, że główny nacisk kładą i oni na moralną wartość każdego człowieka, że jako jeden z głównych warunków pojednania się z Bogiem stawiają wewnętrzne usposobienie grzesznika, jego skruchę serdeczną i silne postanowienie poprawy, wszak każdemu dziecku wiadomo, że skuteczność każdego sakramentu, każdego środka uświęcenia, zależy głównie od usposobienia wewnętrznego człowieka, który go przyjmuje. Nie głoszą więc hodurowcy jakiejś nowej nauki zbawczej, kiedy prawią o konieczności wewnętrznego odrodzenia się człowieka i ścisłego zjednoczenia z Bogiem, gdyż jest to nauka, jaką dawno ogłosił Chrystus Pan, a za nim powtarza ją ustawicznie Kościół katolicki. Jeżeli mimo to niektórzy katolicy zasadzają całą swoją pobożność na czysto zewnętrznych formułkach i nadobowiązkowych praktykach religijnych, a nie dbają o swoje wyrobienie i uświęcenie zewnętrzne, nie można za to winić Kościoła katolickiego, gdyż i on piętnował zawsze taką czysto zewnętrzną, dewociarską pobożność, jako obłudę faryzejską i obrzydliwość przed Bogiem.
Przedstawiając rzekomą surowość i bezwzględność Kościoła katolickiego w skazywaniu na wieczne potępienie wszystkich nie-katolików, wyszydzają hodurowcy w niemożliwy nieraz sposób i jego naukę o istnieniu samego piekła i wiecznych kar piekielnych. Oczywiście piekło takie, jakie sobie przedstawiają hodurowcy, jakiś piec ognisty z rozpaloną siarką i smołą, po którym uwija się cały legion czarnych, jak noc, szatanów z rogami, ogonami i końskimi kopytami, gdzie nieszczęśliwych potępieńców przypiekają rozpalonym żelazem albo włóczą po miejscach smrodliwych, pełnych potwornych gadów, płazów i innych obrzydliwości – takie piekło oczywiście nie istnieje, ale też w ten sposób nie przedstawiał go nigdy Kościół. Kościół katolicki naucza o piekle tylko tego, czego uczył wyraźnie sam P. Jezus, że ono istnieje rzeczywiście, że męki potępionych trwać będą wiecznie, że jest w nim ogień rzeczywisty, którego natury i właściwości nie znamy bliżej i że najstraszliwszą karą dla potępionych będzie utrata Boga, tego dobra najwyższego, do którego dusza rwać się będzie całą swoją istotą. Resztę potwornych wiadomości o piekle stworzyła wyobraźnia prostaczków, fantazja poetów, przesada niektórych ascetów albo zła wola przeciwników. Kościoła samego nie można jednak czynić żadną miarą odpowiedzialnym za tak bezrozumne nieraz brednie, a rozmyślnie przedstawiania jego nauki w tej formie jest zwyczajnym oszczerstwem i świadczy dobitnie o wartości moralnej tych, którzy się nim posługują.

Ks. dr. Franciszek Madeja. Kraków 1923

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz