Wydany
w lutym 2013 roku album Nicka Cave’a „Push The Sky Away” wrzuca
człowieka w ciemność obrzydliwości i destrukcję egoistycznych
postępków. To podróż w otchłań piekła. Australijski wokalista
wypuścił na rynek płytę, na której wyśpiewał dziewięć
utworów o mrokach duszy ludzkiej, otwierającej się na grzech i
wpadającej w objęcia Szatana.
Nick
Cave uznawany jest za nietuzinkowego artystę, poetę, pisarza i
aktora. Dekadencji i zachęcających odniesień do sił zła w jego
twórczości jest sporo. Niestety, nazywa się je artystyczną formą,
swoistym performance, a nie zagrożeniem dla duchowości.
Mroczny i zdegenerowany
Postać
muzyka należy odbierać w szerszym kontekście. Cave w tekstach
większości nagranych przez siebie płyt i w treści napisanych
książek zawiera autobiograficzne wątki. Nie dotyczą one jednak
uroków życia. Czy są autentyczne? W drugiej swojej książce pt.
„Śmierć Bunny’ego Munro” przedstawia życie degenerata
owładniętego żądzą seksu i doświadczającego go bez skrupułów.
Pytany, czy autentyzm opisywanych sytuacji nie wynika z jego własnych
doświadczeń, odpowiadał dwuznacznie i cytował swojego bohatera,
który miał erotyczne fantazje na temat bielizny Kylie Minogue. Jest
taki teledysk do „Spinning Around”, który zawładnął umysłami
Brytyjczyków na cały rok. Tabloidy nie rozpisywały się o niczym
innym oprócz seksownych majtek Kylie. Myślę, że Kylie powinna
wziąć pewną odpowiedzialność za tę powieść z racji, iż
ubrała te seksowne majtki – opowiadał dla magazynu „Rolling
Stone”. Cave i Minogue znali się dobrze. Czy zatem powieść i
wypowiedź wokalisty były prowokacją, czy też czymś więcej?
Cave
wraz z Kylie Minogue opowiedział mroczną historię o dzikich różach
w piosence „Where the Wild Roses Grow” z płyty „Murder
Ballads”.
Kylie
Minogue:
Trzeciego
dnia zabrał mnie nad rzekę
Pokazał
mi te róże i pocałowaliśmy się
I
ostatnią rzeczą, którą słyszałam
było
wymruczane słowo
Kiedy
klęknął nade mną
z
kamieniem w garści
Nick
Cave:
Ostatniego
dnia zabrałem ją tam,
gdzie
rosną dzikie róże
Leżała
na brzegu,
wiatr
delikatny jak złodziej
I
pocałowałem ją na pożegnanie,
mówiąc:
„Każde piękno musi umrzeć”
I
położyłem ją,
i
posadziłem jej różę pomiędzy zębami
Ewa naga
Na
początku kariery muzycznej inspiracją dla tekstów Cave’a była
jego ówczesna dziewczyna, Anita Lane. Nie opisywał jednak
romantycznych wątków tej znajomości. Chorobliwe wręcz skupianie
się na perwersji towarzyszy mu więc od dawna. Obnażanie tajemnic
kobiecej psychiki jest widoczne także na płycie „Push The Sky
Away” i mocno odzwierciedla to jej okładka.
To
zawstydzona, upodlona swoim czynem Ewa, która cichaczem wymyka się
z Raju. Jest już za jego wrotami, oślepiająca jasność przebija z
otworów-okien w kształcie krzyża. Nie patrzy przed siebie, jej
twarz jest skryta, chce wymknąć się, ale nie wie jeszcze dokąd.
Nie ma z nią Adama… Może już nie zdąży do niej dołączyć i
dać jej oparcia. Czeka na nią już ten, który ją zwiódł. Podał
fałszywe rozwiązanie. Pewny swego, z bezczelnością, ubrany w
swoją czerń, daje jej wyjście z sytuacji – otwiera drzwi
prowadzące do… dalszego upadku? To przewrotność tytułu płyty
„Push The Sky Away”, to dotykanie piekła.
Autentyzmu
okładce dodaje fakt, że zdjęcie przedstawia modelkę Susie Bick,
żonę Nicka Cave’a. Odbywała ona sesję zdjęciową w pokoju obok
i pozbawiona odzienia przemykała przez salon, gdy jej fotograf,
Dominique Issermann, błysnęła fleszem. Cave z wrodzoną
przewrotnością zarzekał się, że to zdjęcie było niezamierzone,
ale jego dziwny, piękny i niejednoznaczny wyraz zadecydował o
wyborze na okładkę.
Schadzka z diabłem
Muzyka,
teksty, teledyski, okładka płyty i sceniczny entourage mają swoje
wyznaczone miejsce i znaczenie. Dopełniają się. Tworzą język
znaków i niedomówień. Są jak fetysz.
Opisując
na płycie mroczne sytuacje, zainspirowane historiami wyszukanymi w
internetowej Wikipedii, Cave wchodzi w opis relacji z Szatanem.
Owładnięcie następuje krok po kroku: najpierw nieświadoma
degeneracja, a na zakończenie świadome podpisanie paktu z diabłem.
Ósmy
utwór na płycie, „Higgs Boson Blues”, dotyka osobowego
zetknięcia się ze Złym. Cave sięga do historii Roberta Johnsona,
legendarnego muzyka bluesowego, i do jego klasyka – piosenki
„Crossroads”, opowiadającej o skrzyżowaniu na Route 66, na
którym Robert Johnson podobno spotkał się z diabłem. Wcześniej
był kiepskim muzykiem bluesowym, po tym spotkaniu zyskał
niesamowity talent geniusza. Cave w kompozycji jest uczestnikiem
spotkania. Biernym? A może sam wciela się w Lucyfera? Skąd wziął
się talent Nicka Cave’a?
Natknąłem
się na skrzyżowanie
Noc
była gorąca i czarna
Widzę
jak Robert Johnson
Z
gitarą za dziesięć dolarów
przytroczoną
do pleców
Szuka
melodii
Oto
Lucyfer
i
jego prawo kanoniczne
A
setki czarnych dzieci uciekają
z
jego ludobójczej paszczęki
Ma
bruzdę mordercy
Robert
Johnson i człowiek diabeł
Nie
wiem, kto kogo rozszarpie
Wiara zdeformowana
Kiedy
Nick Cave po raz pierwszy przyjechał do USA, nie mógł zrobić
kariery. Jedna z tras koncertowych jego zespołu po Ameryce została
udokumentowana filmem trafnie zatytułowanym „The Road To God Knows
Where”. Szczerze i bez upiększeń ukazywał on egzystencję
muzyków borykających się z nudą, ogromnymi przestrzeniami oraz
obojętnością Amerykanów na twórczość prawie nieznanego
zespołu. W następstwie tego Cave załamał się i wszedł w świat
pełen alkoholu i heroiny. Czy ktoś wyciągnął tam do niego dłoń?
Cave
tylko tajemniczo się uśmiecha – wyszedł z narkotycznego ciągu,
zrobił karierę, ale na pewno nie modlił się o to. Na wiarę
patrzy bardzo materialistycznie. Jak wyjaśniał w wywiadzie dla
„Newsweeka”: Nie wierzę w chrześcijańskie piekło. Znaczy,
jestem otwarty na to, co czeka nas po śmierci, ale mam okropne
przeczucie, że niestety nic tam nie ma.
Czym
dla niego są demony? To sekwencje przedśmiertnych halucynacji.
Większość z nas jest wychowana w wierze katolickiej czy
chrześcijańskiej, dlatego też umysł, który całe życie nasiąka
dogmatami wiary, przed śmiercią tworzy takie, a nie inne wizje.
Wydaje mi się to logiczne.
Choć
Cave inspiruje się Biblią, to nie w celu pogłębiania wiary, tylko
z powodu chorej fascynacji śmiercią: Najsilniej przemawia do mnie
Ewangelia św. Marka, bowiem cała przesiąknięta jest obsesyjnym
wręcz myśleniem o śmierci Chrystusa. Dzięki temu, że jest
podzielona na krótkie rozdziały, czyta się ją niemal jak pulpową
powieść, która prowadzi do nieuniknionego końca, czyli śmierci
Syna Bożego.
Wabiący w ciemność
W
utworze „Jubilee Street” Cave podpowiada, jaką rolę sam pełni
na płycie „Push The Sky Away”. W teledysku jest
diabłem-sutenerem, który poluje na zagubionych mężczyzn i
sprowadza ich do prostytutki. W efekcie znużony życiem starszy pan
zostaje zamordowany przez kobietę, z którą spędza wieczór. Jej
ulubioną książką jest czarna biblia. Leży na stoliku obok łóżka,
na którym prostytutka zabija mężczyznę.
Każdy
z dziewięciu utworów na płycie coraz bardziej zagłębia się w
czarną otchłań. To nie są piosenki pisane w blasku słońca.
Nick
Cave użył zabiegu, który bardzo uatrakcyjnia muzycznie płytę:
zrezygnował z gitarowego zgiełku, który charakteryzował brzmienie
jego poprzedniego zespołu Grinderman, i powrócił wraz z The Bad
Seeds, mamiąc urokiem zaciemniającym wyuzdanie. Pozorne ciepło
charakteryzujące brzmienie jest w istocie zimne, a naturalizm ma
pozór subtelności, jest wyrachowany. To brudna droga Toma Waitsa, z
upadłym aniołem w głównej roli.
Syreni śpiew
Nawet
nagraniu płyty towarzyszyła specyficzna aura, związana z miejscem,
gdzie znajduje się studio nagraniowe. Studio La Fabrique znajduje
się w starożytnym miasteczku Saint--Remy-de-Provence. To tu
mieszkali Nostradamus i Frédéric Mistral, a Vincent van Gogh
przebywał na leczeniu psychiatrycznym w szpitalu Saint-Paul de
Mausole. Czy płyta Nicka Cave’a też była inspirowana
szaleństwem?
Z
ciszy w krzyk – tak płynie muzyka na płycie „Push The Sky
Away”. Muzycy chcą mocniej zagrać na instrumentach, rwą się do
przodu, ale muszą hamować się w chęci pędu: jeszcze nie teraz,
zrobimy to inaczej i tak słuchacz wpadnie w sieć pajęczą –
zdają się mówić dźwiękiem. Choć krzyk jest zatopiony w ciszy,
to brzmi donośnie w spokojnych melodiach i śpiewie wokalisty. To
syreni śpiew. Wabi, żeby zabić, jak w kompozycji „Mermaids”,
gdzie opisany jest dramat marynarzy topionych przez syreny.
Organy,
skrzypce, delikatne dźwięki gitary, basu, perkusji, pianina i
towarzyszący głos wokalistki – to tło dla kipiących dekadencji.
Nick Cave jest jak nowy Charles Baudelaire, a jego płyta epatuje
taką samą śmiałą erotyką, brzydotą, obrazami zła i profanacji
jak „Kwiaty zła”.
Przewrotny testament?
„Push
The Sky Away” wydaje się być zwieńczeniem działalności
artystycznej Cave’a, jego muzycznym testamentem. Tytułowa
kompozycja jest esencją dotychczasowego przekazu dorobku artysty,
odnoszącą się bezpośrednio do niego samego. Wybranie zła i
pożegnanie się z dobrem raz na zawsze. Teraz powinien zachować się
jak Bertold Brecht i zapisać ostatnią wolę – polecenie, by w
jego sercu umieścić sztylet, a ciało zamknąć w stalowej trumnie,
by nie mogły dostać się do niego robaki. Dlaczego? Bo zimnego
piękna nie może dotknąć zgnilizna. Wręcz romantyczne, ale jakże
puste i ułomne spojrzenie na ludzką egzystencję.
Nick
Cave jest jak nowy Charles Baudelaire, a jego płyta epatuje taką
samą śmiałą erotyką, brzydotą, obrazami zła i profanacji jak
„Kwiaty zła”.
Twórczość
Nicka Cave’a przesiąknięta jest dekadencją i odniesieniami do
sił zła. Niestety, nazywa się je artystyczną formą, swoistym
performance, a nie zagrożeniem.
Problemem
była
jej mała
czarna
książka
I me
imię
na
każdej
z jej
stron
Cóż,
nawet
w
Alei Rocznic
Dziewczyna
z
czegoś musi żyć
Jak
szaleniec,
z
góry wtedy
patrzyłem
w to
miejsce
(…)
Według
swych
kazań
muszę
żyć
I idę
miastem
Płaszczem
targa
wiatr
Idę
z embrionem
jak z
psem
Niektórzy
mówią,
Że
to tylko muzyka
Och,
ale przecież
Przeszywa
duszę
Grzegorz Kasjaniuk
Artykuł ukazał się w styczniowym numerze Miesięcznika Egzorcysta.
Źródło: http://miesiecznikegzorcysta.pl/
Opublikowano za zgodą wydawnictwa Miesięcznik Egzorcysta, styczeń 2014
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz