niedziela, 28 października 2012

HALLOWEEN JAKO CELEBRACJA OKULTYZMU I SATANIZMU


HALLOWEEN JAKO CELEBRACJA OKULTYZMU I SATANIZMU

DIABELSKIE SIECI NA NASZE DZIECI

Ks. dr Aleksander Posacki SJ- egzorcysta

Coraz więcej dzieci, młodzieży, a także studentów jest zniewolonych duchowo. Korzystają z pomocy egzorcystów pomiędzy jedną a drugą lekcją lub bezskutecznie wałęsają się po klinikach psychiatrycznych, spotykając się ze szczerą bezradnością psychiatrów i terapeutów. Tymczasem liberałowie (w tym lewicujący, powierzchowni i niedouczeni katolicy), ateiści, wolnomularze, materialiści i sataniści - wszyscy zgodnie i od lat z uporem maniaka, jak nakręceni - serwują naszym dzieciom (w tym coraz częściej przedszkolakom) okultystyczne i satanistyczne rytuały, które w uproszczonej i szczątkowej formie kultywowane są podczas strasznego i niebezpiecznego "święta" Halloween, wywodzącego się z pogańskiego celtyckiego święta ku czci boga śmierci - Samhaina.


W okultystycznej powieści "Harry Potter", nieprzypadkowo spotykamy Halloween jako jedno z najważniejszych świąt, celebrowane uroczyście jako Noc Duchów, co oznacza jednocześnie propagandę śmiercionośnego spirytyzmu, otwierającego na opętanie. Znaczenie tego dnia było szczególne w szkole Hogwart, gdyż, jak pisze w słowniku potterowskim A. Polkowski, tłumacz powieści J.K. Rowling: "W Hogwarcie w Noc Duchów odbywała się uczta w odpowiednio udekorowanej Wielkiej Sali" (A. Polkowski, J. Lipińska, Tezaurus, Harry Potter I-VII, Warszawa 2008, s. 232).

W podobnie uroczysty sposób Halloween "świętują" wszelkiego rodzaju sataniści. Według satanisty A. La Veya, założyciela Kościoła Szatana, "zaraz po dniu własnych urodzin dwoma najważniejszymi świętami są: Walpurgisnacht (Noc Walpurgii) i Halloween (lub wigilia Wszystkich Świętych)" ("Biblia Szatana" wydanie polskie, s. 110-112). Jak pisze dalej, pochodzi ono z czasów druidów, ale "w Szkocji święto to połączono z okresem, w którym duchy zmarłych, demony, czarownice i czarownicy byli szczególnie aktywni" (tamże). W tym czasie duchy, czarownice i demony mają szczególną moc - dodaje La Vey. Tu La Vey mówi prawdę.


Oczywiście, że mają szczególną moc, jeśli znajdą się w polu zainteresowania, jeśli będą przywoływane, jak to dzieje się w wigilię 1 listopada czy w nocy z 31 października na 1 listopada - w Halloween.


Pomimo faktu, że La Vey na poziomie deklaracji odżegnuje się od realnych ofiar z ludzi, wiemy z całą pewnością (na podstawie licznych świadectw byłych satanistów nawróconych na chrześcijaństwo), iż w owym dniu czy nocy składane są ofiary rytualne z małych dzieci. Jest to dosyć powszechne w odwiecznej tradycji satanizmu. Chodzi tu najczęściej o noworodki, które kobiety z grup satanistycznych rodzą specjalnie w tym celu (co również wiadomo ze świadectw nie tylko naocznych świadków, ale też bezpośrednio od osób, które wcześniej to praktykowały).

W tym kontekście satanistycznego charakteru nabiera także śmiertelny grzech tzw. aborcji, który nie jest tylko grzechem przeciwko piątemu przykazaniu Dekalogu, ale może być interpretowany także jako grzech przeciwko pierwszemu przykazaniu Dekalogu (taka jest ranga teologiczna satanizmu), który jest grzechem większej rangi, ściągającym biblijne "przekleństwo" na każdego, kto dopuszcza się podobnych potworności. Wspomniani sataniści-mordercy łączą te zbrodnie w Halloween z celebracją tzw. czarnych mszy i orgii seksualnych, związanych z inicjacyjnym jednoczeniem się z demonami. 


OSWAJANIE DZIECI Z KLIMATEM SATANIZMU

Profaniczny kult czarnej mszy oraz klimat satanizmu obecne są w kultowej kreskówce (przeznaczonej dla dorosłych, a oglądanej przez 80 proc. dziesięciolatków) pt. "Władcy móch" (władca much jest jednym z określeń Belzebuba w Biblii). Roi się w niej także od niespotykanych nigdzie w takiej kumulacji wulgaryzmów i bluźnierstw (granica między jednym a drugim jest wąska, a czasami żadna). Jest ona propagowana pod egidą głównego bohatera "Czesia" (istnieją już sprzedawane dla dzieci maskotki tej postaci), który jest żyjącym na cmentarzu trupem, "zombie", co także przywołuje tematy związane ze światem ciemności.

Podobnie jest z Halloween. W tym czasie dzieci przebierają się za śmierć, duchy, czarownice, nietoperze, czarne koty, gobliny, zombie, sowy, wampiry, duchy, demony czy za samego diabła. Znaczna część z tych postaci to w tradycji europejskiej symbole szatana i jego pomocników. Oznacza to dotykanie rzeczywistości niebezpiecznych duchowo, ponieważ identyfikacja z tymi postaciami nie musi być wyłącznie psychologiczna, ale może dotyczyć wymiarów duchowych.


Albowiem przywołując w ten sposób - poprzez wyobraźnię - złe moce, nawet nie do końca świadomie, można się otworzyć na opętanie. Nauka Kościoła o realnym istnieniu i podstępnym działaniu szatana jako bytu osobowego oraz o możliwości opętania diabelskiego jest oficjalną nauką Kościoła. Mówią o tym Kodeks Prawa Kanonicznego, Katechizm Kościoła Katolickiego oraz Nowy Rytuał Egzorcyzmów z 1999 r., czyli oficjalne dokumenty kościelne najwyższej wagi.

Tyleż naiwne, co nieuczciwe bagatelizowanie istnienia i wpływu szatana przez niektórych katolików, nie wykluczając DUCHOWNYCH (zwłaszcza z kręgu "Tygodnika Powszechnego" i innych "katolickich" dodatków do "Gazety Wyborczej"), jest prywatną i do tego arbitralną opinią tych osób. Świadczy bowiem o ignorowaniu oficjalnej nauki Kościoła w tym względzie, a także o ogromnej i zawinionej ignorancji, gdy chodzi o działanie złego ducha w wymiarze praktycznym, egzystencjalnym i duszpasterskim. Na szczęście na potencjalne złe skutki zabaw związanych z praktykami Halloween zwracali już wielokrotnie uwagę biskupi katoliccy z Polski, Włoch, Francji, a także rosyjscy duchowni prawosławni oraz przedstawiciele francuskiego Kościoła protestanckiego. Przeciw coraz modniejszemu "świętowaniu" Halloween występują zgodnie różne chrześcijańskie wyznania. Nie jesteśmy więc sami i niech nam nie wmawiają różni liberałowie, że nasze protesty są jakąś przesadą, bo wtedy jeszcze głośniej będziemy mówić o ich zdradzie, zwłaszcza jeśli będą występować jako chrześcijanie czy katolicy.


KONIECZNOŚĆ JEDNOZNACZNEGO WYBORU W SYTUACJI POMIESZANIA POJĘĆ

W zeszłym roku pisała słusznie J. Knie-Górna na temat Halloween w poznańskim "Przewodniku Katolickim":


"Osoba wierząca nie może być posłuszna i tolerancyjna wobec zła. We współczesnym 

świecie coraz częściej pod pojęciem tolerancja kryje się wiele działań, które nie tylko 

niszczą człowieka, ale też oddalają go od Boga. Obecne próby nacisku na łączenie 

Halloween z dniem Wszystkich Świętych są oczywistym przykładem KOMPLETNEGO 

ZAGUBIENIA DUCHOWEGO oraz braku uporządkowania w sferze wartości religijnych" 

("Przewodnik Katolicki",listopad 2007)



Pomieszanie pojęć także w wymiarze religijnego synkretyzmu, któremu sprzyja nawet naukowe religioznawstwo (wyrosłe zresztą z teozofii), utrudnia egzystencjalne wybory w wymiarze wiary. Pomieszanie pojęć występuje w jeszcze większym stopniu w kulturze masowej, w popkulturze, w pismach kobiecych i ezoterycznych, które zyskują coraz większą popularność. Brak wyraźnego wyboru też jest wyborem, który popycha ludzi w stronę niebezpiecznych duchowych inicjacji, polegających na otwarciu się na duchowy świat.

Pisałem w tym samym poznańskim "Przewodniku Katolickim", że interpretacja psychologiczna czy antropologiczna w przypadku Halloween z pewnością ma swoje miejsce ("cień", "logika nocy", celebracja "chaosu", "dionizyjskie upojenie"). Nie jest ona jednak wystarczająca. Nie można bowiem pomijać czynnika realizmu, który może przebijać z tej mrocznej tradycji, będącej w istocie formą inicjacji w świat okultystyczny czy demoniczny. Tak jest pomimo tego, iż Halloween jest konstrukcją sztuczną i eklektyczną, co nawet może być jeszcze bardziej niebezpieczne, gdyż naprowadza skojarzeniowo na jednocześnie wiele typów niebezpiecznych tradycji, inicjacji i wierzeń. Czasem jest to także okazją do manifestacji niebezpiecznych społecznie obyczajów.
Zresztą już same symbole czy raczej znaki, jak śmierć, krew czy duchy (np. przebieranie się w różne kostiumy ma na celu zmylenie duchów, które wedle tych wierzeń mają przychodzić ostatniego dnia października do ludzi), otwierają na rzeczywistość duchową, która przekracza wymiar psychologiczny, odnosząc się do sfery światopoglądu lub religii. Jest to forma inicjacji, ale w niewłaściwą stronę. Można mówić tu kontr-inicjacji - o czym już wielokrotnie pisałem - jako rzeczywistości przeciwnej inicjacji chrzcielnej, z wszystkimi, tego faktu następstwami.


Jest to tym bardziej groźne, że Halloween łączy się z uroczystością Wszystkich 

Świętych i Dniem Zadusznym i które SPROWADZANE SĄ NAJCZĘŚCIEJ 

JEDNOSTRONNIE DO ŚWIĘTA ZMARŁYCH. Temu pomieszaniu sprzyja kontekst semantyczny, gdzie angielskie "Hallowe'en" pochodzi od słowa "halow" - "święty", zaś zupełnie podobnie brzmiące i posiadające ten sam rdzeń językowy to "All Hallows Eve" - "Wigilia Wszystkich Świętych".



Wszystko to powoduje wzmocnienie tradycji Halloween i jednocześnie osłabienie tradycji chrześcijańskiej w jej powadze i właściwym znaczeniu, np. przypomnienia teologii czyśćca i konieczności modlitwy za zmarłych, a nawet sprzyja sprowadzeniu jej na niewłaściwe tory niebezpiecznych skojarzeń, takich np. jak spirytyzm, niebezpieczna praktyka otwierająca na opętanie. 



Zamiast wołania do Boga o zbawienie dusz, mamy więc wywoływanie duchów (taka 

jest definicja spirytyzmu). Zamiast modlitwy - mamy zaklęcia. Zamiast religii - magię. 

Zamiast łaski Bożej Ducha Świętego - narażanie się na agresję i niełaskę duchów 

nieczystych. Zamiast poważnych duchowych decyzji, mamy niepoważne igranie z 

zabójczym ogniem zwodniczych duchów.


Tradycja Halloween popularna jest w Anglii (kolebce zachodniego spirytyzmu) i Ameryce, gdzie tradycje protestanckie nie znają czyśćca i nie mają dobrze rozwiniętych teologii pozagrobowych, co może być bardzo zwodnicze. W tym kontekście cytowany już A. Polkowski poucza dzieci czytające "Harry'ego Pottera", iż "w Anglii istnieje tradycja, że w wigilię Wszystkich Świętych duchy zmarłych, które nie spoczęły w pokoju, nękają żyjących, by im ten spokój zapewnili" (A. Polkowski, J. Lipińska, dz. cyt., s. 231). Jednak w naszej tradycji życia pozagrobowego tylko złe duchy mogą nękać ludzi, często imitujące zresztą duchy zmarłych, co jest typowe dla spirytyzmu.


Słaba znajomość eschatologii katolickiej przez Polaków przywołuje także otwartość na doktrynę reinkarnacji - sprzeczną z dogmatem o zmartwychwstaniu - która zresztą często występuje w ideologii spirytyzmu. Problem reinkarnacji - jako jednego z rozstrzygnięć eschatologicznych - obecny w tradycji orientalnej, gnostyckiej i neognostyckiej, spirytystycznej i neopogańskiej, jest potężną propozycją światopoglądową, którą w Polsce i w Europie akceptuje ok. 25-30 proc. ludzi. Koresponduje to z badaniami przeprowadzanymi wśród polskich katolików, dotyczącymi kwestii życia po śmierci czy problemów eschatologicznych.

Co do stosunku Polaków do kwestii eschatologicznych to z badań sondażowych przeprowadzonych w latach 90. i cytowanych przez ks. prof. J. Mariańskiego w 2001 r. wynika, ŻE TYLKO OKOŁO DWIE TRZECIE POLAKÓW WIERZY w katolickie dogmaty eschatologiczne (nieśmiertelność duszy, życie pozagrobowe, niebo, piekło, Sąd Ostateczny). Z badań RAMP (Religious and Moral Pluralizm) wynika nawet, iż jedynie co czwarta osoba wierzy w katolicką interpretację tego, co przydarza się człowiekowi po śmierci. W tym kontekście reinkarnacja czy problematyczne, a nawet niebezpieczne duchowo teorie R. Mooddy'ego i E. Kübler-Ross (które także otwierają się na reinkarnację) dotyczące rzekomego "życia po życiu" mają sprzyjający kontekst dla przyjęcia.



Nieprzypadkowo więc Halloween obecny jest w domach kultury, szkołach, a nawet coraz częściej w przedszkolach i zwykle łączy się z propagowaniem okultyzmu (np. wróżbiarstwa). Zdarza się, że na takie imprezy zaprasza się zawodowe wróżki oraz innych okultystów (podobnie dzieje się w przypadku problematycznego ZWYCZAJU ZWANEGO ANDRZEJKAMI). Różne formy okultyzmu wzajemnie się przyciągają. Badania naukowe wykazują, że żaden okultysta nie zajmuje się nigdy jedną formą okultyzmu, ale uprawia ich wiele, gdyż poszukując wiedzy i mocy, nie potrafi zatrzymać się, ale kierowany jest faustowskim pędem ku nieskończoności imitującej zbawienie. Pojawia się problem imitacji, czyli pomylenia oryginału z podróbką, tak nieuchronny w sytuacji pomieszania pojęć.

Tymczasem potrzebujemy egzystencjalnej decyzji dotyczącej zbawienia. Jasność obrazu ułatwia decyzję, która jest niezbędna w obliczu zbawienia wiecznego. Negacja grzechu, piekła i szatana - prawd teologicznych ściśle związanych ze sobą - może przeszkodzić w tym fundamentalnym, egzystencjalno-duchowym wyborze, który otwiera na działanie łaski. Te ważne dogmaty wiary są jednak banalizowane poprzez propagandę Halloween, także dlatego, że negowane są dużo wcześniej na poziomie teologii, a nie tylko praktycznych zachowań. Potrzebujemy więc przypomnienia nauki Kościoła w kwestiach eschatologicznych, rozeznania duchowego w oparciu o te prawdy ostateczne, a następnie właściwych wolnych decyzji, decydujących o życiu wiecznym, zbawieniu, wiecznej szczęśliwości. Przypomina nam o tym szczególnie święto Wszystkich Świętych oraz Dzień Zaduszny, czyli wspomnienie naszych drogich zmarłych, którym winniśmy modlitwę, a nie tylko zwyczajną wdzięczność.  


SKĄD WYROSŁO HALLOWEEN?


Ks. prof. Andrzej Zwoliński, Uniwersytet Papieski Jana Pawła II w Krakowie


Wiele jest propozycji na spędzanie nocy z 31 października na 1 listopada. Dyskoteki, kluby, szkoły organizujące imprezy prześcigają się w pomysłach na ten wieczór. A jest to wigilia Wszystkich Świętych - czas wyciszenia, zadumy nad sensem życia, przemijania. Wkradające się do niektórych środowisk albo już w nich zadomowione obyczaje związane z Halloween mają swe korzenie w średniowiecznych zwyczajach pogańskich...

Średniowieczna nauka o demonach znała szereg różnych podań tłumaczących rzeczywistość zakrytą przed oczyma człowieka. Jedną z nich była legenda żydowska, bardzo wówczas popularna, o demonie żeńskim o imieniu Lilith, znanym wcześniej jako demonica sumeryjska i babilońska. Została ona stworzona przez Boga z prochu ziemi jeszcze przed Ewą. Jak dalej głosi legenda, Lilith była pierwszą żoną Adama, która rodziła mu demoniczne dzieci. Zbuntowawszy się przeciw małżeńskiej władzy Adama i ciągłej jego dominacji, odleciała nad brzegi Morza Czerwonego, gdzie wskutek współżycia z pożądliwymi diabłami codziennie rodziła ponad stu demonów zwanych liliot lub lilim. Lilim, jak opowiadano, ukazywały się mężczyznom w godzinach ciemności, przybierały postać pięknych kobiet i obcując z nimi, pozostawiały ich pozbawionych sił życiowych. Inne lilim atakowały dzieci, "wysysały ich oddech", pożerały wnętrzności. Być może w tych okrutnych opowieściach są źródła historii o wampirach.

Wyobrażenia związane z lilim zmieszały się z folklorem Grecji i Rzymu, co w efekcie spowodowało wiarę w stworzenia zwane "striges" (skrzydlate demony). Były to ptaki o piersiach kobiet, z których ciekło trujące mleko. Karmiły one nim pozbawione opieki niemowlęta, uśmiercając je w ten sposób. Striges identyfikowano długo z sowami. Angielski termin z XVI wieku, określający człowieka poddanego czarom, brzmiał "
owlblasted" - osowiały. Lilith nabrała pewnego znaczenia w nowoczesnej magii związanej z szatanem. W Stanach Zjednoczonych jest nawet świątynia Lilith. Legenda o demonie Lilith jest niewielkim wycinkiem z ogromnej i różnorodnej magii średniowiecznego świata, która obfitowała w podobne opowieści, legendy i podania.

Kiedy na sabat!

Najczęściej z opowiadanymi legendami związane były czyny magiczne, zespół zaklęć zniewalających demony lub ceremonii mających na celu uczynienie ich uległymi. Do takich należały też "święta czarownic" zwane sabatami, które cztery razy w roku gromadziły tych wszystkich, którzy uznają siebie za sympatyków Szatana, a "dzieci Lilith". Sabaty te odbywają się w równonoc wiosenną (21 marca), przesilenie letnie (22 czerwca), równonoc jesienną (21 września) i w przesilenie zimowe (22 grudnia). Dodatkowo cztery inne sabaty związane są z rolnictwem i hodowlą zwierząt, a ich nazwy nawiązują do dawnych celtyckich terminów. Są to: Candlemas zwane też Imbolg (2 lutego), Beltane zwane też Wigilią Majów (30 kwietnia), Lammas zwany Lugnasad - dożynki (31 lipca) oraz Halloween zwane też Samhain (31 października). Halloween rozpoczyna czas ciemności i jest ostatnim dniem na zebranie reszty plonów. 31 października - według podań celtyckich - duchy włóczą się po polach i niszczą wszystko, co na nich jeszcze nie zostało zebrane.

Zabawa z symbolami śmierci

Halloween jest również czasem możliwego kontaktowania się ze zmarłymi. Popularny obraz współczesnych zabaw z nim związanych ma więc korzenie w pradawnych zwyczajach celtyckich i w religiach pogańskich. Dla satanistów jest to równocześnie wieczór "czarnych mszy" i orgii seksualnych, które wynikają z rytuałów łączenia się ludzi z demonami. Trudno powiedzieć, dlaczego właśnie ten sabat zyskał w Polsce taką popularność - być może łączy się to z czasową bliskością katolickiej uroczystości Wszystkich Świętych. Może o tym świadczyć termin "Halloween", który powstał ze skrótu dwu nazw: All Hallow Day, czyli Dzień Wszystkich Świętych, i All Hallow Evening - Wieczór Wszystkich Świętych. Zadziwiającym faktem jest przejęcie zwyczajów absolutnie obcych kulturze polskiej i najczęściej wcale nierozumianych.

Któż z młodych, którzy zapalają świecę, aby włożyć ją do wydrążonej dyni, wie, że nazywa się ona "Jack-o-lantern", a wiąże się z imieniem człowieka z irlandzkiej legendy, która mówi o potępieńcu UKARANYM ZA PAKTOWANIE Z DIABŁEM. W jesienne wieczory nosi on ze sobą latarnię, co ma czynić aż do dnia Sądu Ostatecznego. Gdy młody człowiek nawet zna źródła tej legendy, to czy naprawdę wierzy w te fakty i sens powtarzania gestów potępionego Jacka?

Moda na Halloween

Przy zabawie symbolami śmierci, paktowania z diabłem czy z demonami zachodzi duże niebezpieczeństwo zwane w nauce o kulturze banalizowaniem symboli. Przyzwyczajenie się do pewnych symboli i zabawowe ich traktowanie niszczy świat kultury, która wypracowała szacunek i postawę milczenia i zadumy wobec tajemnic śmierci człowieka, cmentarzy i grobów.

Zniszczenie owej postawy zadumy i modlitwy, która w chrześcijańskiej kulturze nieodzownie łączy się z cmentarną ciszą, budzi NOWE POKOLENIE BARBARZYŃCÓW. 

W kronikach średniowiecznych można przeczytać opisy plądrowania polskich miast przez pogańskich najeźdźców. Z ubolewaniem też kronikarze odnotowywali, że "barbarzyńcy nawet zmarłym nie dali spokoju, plądrując ich groby".

Pusty śmiech w wigilię Wszystkich Świętych, urządzane wówczas dyskoteki i tańce czy czerwone wino (symbol krwi) wypijane z pucharów w kształcie trupich czaszek - są tego typu destrukcją kulturową. Katoliccy biskupi francuscy i przełożeni protestanccy uznali obchodzenie Halloween za odrodzenie pogańskich zwyczajów.

Kościół luterański w Szwecji stwierdził, że Halloween to gloryfikacja zła, przemocy i śmierci. Emerytowany już arcybiskup Mediolanu C.M. Martini podkreślił, że Halloween jest obce kulturze i tradycji chrześcijańskiej.

Zmarły 10 lat temu biskup radomski ks. Jan Chrapek określił Halloween jako pogański obyczaj, bezmyślnie promowany przez media i niektóre szkoły, który zamazuje chrześcijański wymiar spotkania modlitewnego nad grobami swych bliskich.

W wielu amerykańskich szkołach rodzice wymogli na dyrekcji i gronie nauczycielskim, by zaniechano organizowania tego typu zabaw w okresie, który jest przeznaczony na zadumę i posprzątanie grobów.

Wydaje się, że w organizowaniu Halloween w polskich szkołach istnieje pewien trend, moda. Grupy podejmują działania, a nie mają pojęcia, co czynią. A na pytanie: "dlaczego to robicie?" odpowiedzią jest jedynie: "to się teraz obchodzi", "tak się teraz bawi". O dalszych zaś skutkach tych działań nikt nie myśli.





Sławoj Leszek Głódź Arcybiskup Metropolita Gdański


Od paru lat usiłuje się zaszczepić na naszym gruncie zwyczaje związane z tzw. Halloween. Pierwszym ( i chyba zdrowym) odruchem jest niesmak, zbyt blisko bowiem „zabawa” odwołująca się do upiorów, wizerunków śmierci itp. rekwizytów sąsiaduje z dniami, w których szczególnie kultywujemy pamięć o naszych zmarłych, w których także czcimy i wspominamy wszystkich świętych. Być może w krajach, w których dzień zaduszny nie pełni tak ważnej roli jak u nas byłoby to mniej niesmaczne, jednak zwyczaj ten sztucznie zaszczepiany w naszej obyczajowości wydaje się być szczególnie odrażający.

Co więcej, nie jest to wcale – wbrew pozorom – obyczaj niewinny. 


Stanowisko Kościoła wobec obchodów „święta Halloween” 

Umiłowani w Chrystusie Panu Bracia i Siostry, zbliża się Uroczystość Wszystkich Świętych, której liturgiczne obchody przypominają nam chrześcijańskie powołanie do świętości. Ze względu na postępującą promocję okultyzmu i magii w środkach przekazu, w środowisku szkolnym i w społecznościach lokalnych z okazji tzw. „święta Halloween” pragnę przypomnieć fakty dotyczące tego obchodu oraz stosowną naukę Kościoła.
Korzenie „Halloween” sięgają pogańskich obchodów święta duchów i celtyckiego boga śmierci. Autor „Biblii Szatana” i twórca współczesnego satanizmu Anton Lavey stwierdził, iż noc z 31 października na 1 listopada jest największym świętem lucyferycznym. Kroniki policyjne potwierdzają wzmożoną liczbę aktów przemocy o charakterze okultystycznym, nasilających się w tym właśnie czasie. Kościół ostrzega przed angażowaniem się w jakiekolwiek formy okultyzmu i magii. Nauczanie to znajdujemy w Katechizmie Kościoła Katolickiego (p. 2116 i 2117), w dokumencie Stolicy Apostolskiej „Jezus Chrystus dawcą wody żywej” (Watykan, 3 lutego 2003 r.), w Nocie Duszpasterskiej Konferencji Episkopatu Toskanii (Florencja, 1 czerwca 1994 r.) oraz w zwyczajnym nauczaniu biskupów.

Wdrażanie dzieci, młodzieży i części dorosłych w przyzwolenie na praktyki okultystyczne, choćby pod pozorem zabawy („przekupywanie duchów”) należy w świetle powyższych faktów uznać za niezgodne z nauką Kościoła. Pogańskie w swojej istocie obchody wigilii Uroczystości Wszystkich Świętych praktykowane przez ludzi uznających się za chrześcijan zubażają ich duchowo. Odwraca się uwagę od naśladowania świętych i błogosławionych, a skłania się do przyjęcia zbanalizowanej wizji świata nadprzyrodzonego. Na owocne przeżywanie Uroczystości Wszystkich Świętych i Dnia Zadusznego z serca wszystkim błogosławię,

Sławoj Leszek Głódź Arcybiskup Metropolita Gdański


DZIEŃ ZADUSZNY


NAUKA ŚWIĘTEGO JANA CHRZCICIELA MARII 

VIANNEY`a 

PROBOSZCZA Z ARS 

O CIERPIENIACH W CZYŚĆCU I O SPOSOBACH RATOWANIA DUSZ CIERPIĄCYCH

  "Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam, że idzie godzina i teraz jest, gdy umarli
usłyszą głos Syna Bożego, a którzy usłyszą, ożyją" Ew. u św. Jana r. 5, w. 25.

 Bardzo bolesne i przejmujące jest położenie naszych rodziców, krewnych, znajomych, jeżeli zeszli z tego świata nie uczyniwszy za dosyć sprawiedliwości Bożej. Skazani bowiem zostali do tego strasznego więzienia, które się czyśćcem nazywa, i tam zostawać będą dopóty, dopóki długów swoich całkowicie nie spłacą.

"O jak straszną jest rzeczą mówi Apostoł narodów wpaść w ręce Boga żywego" 

 Ale po co ja bracia drodzy wszedłem dziś na ambonę i w czyim imieniu mam przemawiać do was? Wszedłem z rozkazu Boga i przemawiać mam w imieniu waszych rodziców, krewnych, znajomych. Wszakże od was dla nich należy się dług wdzięczności. Przypomnijcie sobie co oni zrobili dla was, kiedy na tej ziemi żyli. Weźcie na uwagę ich położenie w płomieniach czyśćcowych i pośpieszcie im z pomocą.

  Zdaje mi się, że słyszę ich, jak wołają: "Powiedz naszym ojcom, naszym matkom; powiedz naszym dzieciom, wszystkim naszym krewnym, co my za straszne męki cierpimy. Niech się zlitują nad nami i niech nam swej pomocy nie odmawiają. Od czasu, jakeśmy się rozłączyli z nimi, ciągle w tych płomieniach gorejemy. Oby się poruszyli naszymi wołaniami i wyrwali nas z tej niedoli! Przedstaw im sługo Boży szczegółowo naprzód wielkość mąk naszych, a potem środki, którymi mogą nam ulżyć albo całkiem uwolnić". Pocieszycielko strapionych, wstaw się za nami. Zdrowaś Maryjo!

 Jako katolicy wiemy dobrze bracia drodzy, że jest czyściec, to jest miejsce, gdzie się dusze wiernych zmarłych wypłacają Boskiej sprawiedliwości. Jest to artykuł naszej wiary, że jeżeli pokuta nasza nie była odpowiednią do wielkości naszych grzechów, to chociaż grzechy nasze Pan Bóg nam przebaczył, gdyśmy się spowiadali, chociaż nas z wiecznej kary uwolnił, zostaniemy jednak dla uiszczenia się w zupełności z kary doczesnej skazani na męki do czyśćca. Jeśli Bóg nie zostawia bez nagrody żadnej myśli dobrej, żadnego pragnienia i czynności chociażby najmniejszej; to nie zostawi także bez kary żadnego przewinienia chociażby najlżejszego. Pójdziemy do czyśćca i cierpieć będziemy, dopóki sprawiedliwość Boska nie uzna nas za zupełnie oczyszczonych. W Piśmie świętym wiele dowodów znajdujemy na to, że chociaż grzechy nasze zostają nam darowane, Bóg jednak wkłada na nas obowiązek, abyśmy na tym świecie ponosili różne kary doczesne, a na tamtym wypłacali się aż do ostatniego szelążka w płomieniach czyśćcowych.

 
Patrzmy, co się stało z Adamem: kiedy żałował za grzech swój, Bóg mu przebaczył, skazał go jednak na pokutę; więcej niż 900 lat trwającą. Jakaż to długa pokuta! Dawid wbrew woli Boga rozkazał spisać wszystkich swoich poddanych; ale później dręczony wyrzutami sumienia uznał swój grzech, padł twarzą na ziemię i prosił Boga o przebaczenie. Bóg wejrzał na żal jego, winę darował, ale pomimo to proroka Gada posłał, aby mu powiedział: Wybierz królu jedną z trzech kar, jakie Bóg przeznaczył za grzech twój: morową zarazę, wojnę lub głód. Dawid rzekł: lepiej wpaść w ręce Pana, który już tyle razy okazał swe miłosierdzie, niż w ręce ludzkie. Wybrał więc morową zarazę, która trwała trzy dni, i zabrała mu przeszło siedemdziesiąt tysięcy poddanych; a gdyby był Pan Bóg nie powstrzymał ręki anioła wyciągniętej na miasto, to by była spustoszała cała Jerozolima. Dawid widząc, ilu nieszczęść był powodem grzech jego, prosił Boga, aby karę swą przeciw niemu samemu zwrócił, a oszczędził lud, który był niewinny.

 
Ach! bracia drodzy, ileż lat wypadnie nam cierpieć w czyśćcu, którzyśmy tyle popełnili grzechów, i pod pozorem żeśmy się wyspowiadali, nie czynimy odpowiedniej pokuty. Ileż lat męczarni czeka nas na tamtym świecie!

 Ogień w czyśćcu jest ten sam co w piekle; różnica na tym tylko polega, że nie jest wieczny. Dałby Bóg, żeby która z tych dusz biednych, które tam przebywają, stanęła dziś na moim miejscu otoczona ogniem ją pożerającym i opowiedziała sama męczarnie swoje, napełniła ten kościół swymi jękami: to może by zmiękczyła i do litości pobudziła serca wasze! O jakże my cierpimy, uwolnijcie nas bracia z tych męczarni, wy to możecie uskutecznić. O gdybyście wy czuli, co to za boleść być w rozłączeniu z Bogiem! Któż to wysłowi? Goreć w ogniu zapalonym sprawiedliwością Bożą, ponosić bóle niesłychane, być trawionymi żalem, wiedząc, żeśmy mogli tego uniknąć! O dziatki drogie, wołają rodzice, myśmy was tak kochali, czyż podobna, abyście nas teraz opuścili? Wy spoczywacie na miękkim łożu, a my w ogniu strasznym. Wy się oddajecie zabawom, a my dzień i noc cierpimy i płaczemy. Mieszkacie w domach, któreśmy wam zostawili, używacie owocu trudów naszych; a my opuszczeni przez was od tylu lat ponosimy katusze tak straszne. Ani jałmużny nie czynicie, ani o Mszę świętą nie prosicie dla przyjścia nam z pomocą. Możecie nam ulżyć, możecie nas z więzienia uwolnić, a jednak nie pomyślicie o tym. O jakże straszne są męczarnie nasze!

 
Tak bracia drodzy, kiedy w płomieniach jęczymy, to sąd nasz zmieniamy o tych lekkich przewinieniach, jeżeli je można nazwać lekkimi, którycheśmy się dopuszczali. "O mój Boże; woła Król-Prorok biada człowiekowi nawet najsprawiedliwszemu, jeżeli go sądzisz bez miłosierdzia. Jeśli plamy na słońcu znalazłeś a złość w aniołach, to cóż będzie z grzesznikiem?". Ileż lat mąk czyśćcowych nam się należy, którzyśmy popełnili tyle grzechów śmiertelnych, a prawie nic nie czyniliśmy dla zadośćuczynienia sprawiedliwości Bożej!

 
Czytamy w Piśmie świętym, że Pan Bóg raz rzekł do jednego ze swoich proroków: "Idź do króla Jeroboama i strofuj go w moim imieniu za grzech bałwochwalstwa, którego się dopuścił. Nie przyjmuj żadnego pożywienia ani u niego, ani w drodze". Prorok zastosował się do rozkazu bez uwagi, że się na niebezpieczeństwo wielkie naraża. Stanął przed królem i wyrzucał mu występek, stosownie do woli Boga. Król się mocno obraził taką śmiałością proroka, podniósł rękę i kazał go pojmać. Ale ręka króla uschła natychmiast. Widząc taką karę upamiętał się Jeroboam i począł żałować. Pan Bóg wejrzał na żal jego, przebaczył mu grzech i uzdrowił rękę. Dobrodziejstwo to zmieniło umysł króla, nie gniewał się już na proroka; ale prosił, aby z nim do stołu zasiadł i posiłek przyjął. "Nie mogę odpowiedział prorok Pan Bóg mi zabronił; chociażbyś mi połowę królestwa dawał, nie uczynię tego". Gdy wracał, napotkał fałszywego proroka, który mówił że jest posłany od Pana i nakłaniał go do spożycia z nim pokarmów. Przyjął to zaproszenie nakłaniany i cokolwiek się pożywił. Ale jak tylko z domu fałszywego proroka wyszedł, zaraz lwa ogromnego napotkał, który go pożarł. Jeśli się zapytamy, co sprowadziło tę śmierć, to w odpowiedzi otrzymamy, że nieposłuszeństwo proroka.

  Patrzmy jeszcze na Mojżesza, który był tak miłym Bogu. Na chwilę tylko zwątpił, że woda ze skały nie wytryśnie i dwa razy w skałę uderzył. Bóg jednak rzekł: obiecałem ci, że wejdziesz do ziemi obiecanej, która mlekiem i miodem płynie; ale żeś zwątpił i dwa razy w skałę uderzył, jak gdyby jeden raz nie wystarczał, przeto za karę z daleka tylko tę ziemię ujrzysz, ale do niej nie wejdziesz.

 
Jeśli Bóg tak surowo karze lekkie przewinienia, to jakże karać będzie roztargnienia w modlitwie, niewłaściwe zachowanie się w kościele. Ach! jakże my jesteśmy zaślepieni! Ileż lat i wieków gotujemy dla siebie w czyśćcu za tyle przewinień, które za nic sobie poczytujemy. Jakże się inaczej odzywać będziemy, gdy się wśród tych płomieni znajdziemy, w których sprawiedliwość Bożą tak dotykalnie, tak boleśnie odczujemy!

  Bóg jest sprawiedliwy bracia drodzy w tym wszystkim, co czyni. Nagradza nas za najmniejszą czynność, nagradza nawet nasze pragnienia, każdą myśl dobrą, każdą chęć, chociaż byśmy jej dla jakich przeszkód uskutecznić nie mogli. Ale z drugiej strony, kiedy idzie o karę, nic nie daruje. Każde przewinienie, chociażby najlżejsze, może nas do czyśćca zaprowadzić. 

Wielu ze Świętych nie pierwiej dostali się do nieba, aż po przebyciu odpowiedniego czasu w czyśćcu. Święty Piotr Damian mówi, że siostra jego przez wiele lat zostawała w czyśćcu za to, że słuchała raz z pewną przyjemnością piosenki lubieżnej. Dwaj zakonnicy przyrzekli sobie nawzajem, że który z nich pierwiej umrze, to w jakikolwiek sposób da znać pozostałemu przy życiu o stanie, w jakim się znajduje po śmierci. Bóg pozwolił temu, co pierwiej umarł, aby spełnił swoją obietnicę. Pokazał się więc swemu przyjacielowi i zapewnił go, że 15 dni przebywał w czyśćcu za to, że zbyt lubował się w spełnianiu swojej woli. Kiedy żyjący winszował mu, że tak niedługo przebywał w czyśćcu, umarły odrzekł: "Wolałbym za życia ze skóry być obdzieranym przez dziesięć tysięcy lat; gdyż to cierpienie jakkolwiek wielkie nie wyrównywałoby cierpieniom, jakie w czyśćcu ponosiłem". Pewien kapłan zapewniał swego przyjaciela, że przez kilka miesięcy zostawał w czyśćcu za to, że zwlekał z wykonaniem testamentu, w którym były zapisy na różne cele dobroczynne.

  Ach! iluż jest i teraz bracia drodzy, co mają sobie do wyrzucenia tę samą winę. Od ośmiu albo i dziesięciu lat poumierali ich rodzice i zobowiązali ich do dania takiej a takiej jałmużny, do zamówienia tylu a tylu Mszy świętych, a oni dotychczas tego nie spełnili! Iluż jest takich, którzy z obawy aby nie było jakich zapisów na uczynki dobre, nie chcą zajrzeć do testamentu na ich korzyść sporządzonego przez rodziców lub przyjaciół! Oto te biedne dusze w czyśćcu zostają, straszne męki ponoszą, ponieważ nie spełniono ich ostatniej woli. Biedni, cóżeście zrobili? Chodziło wam o to, aby uszczęśliwić dzieci albo spadkobierców waszych; i ażeby przysporzyć im mienia, polepszyć ich los, zaniedbywaliście własne dusze, nie troszczyliście się o ich zbawienie. Spełnienie dobrych uczynków, które mogliście sami wykonać, powierzyliście waszym dzieciom.

Ach! jakże byliście nierozsądnymi, kiedyście zapominali o samych sobie, o swoim zbawieniu!

 Powie kto: moi rodzice dobrze żyli, o łaskę Boga i zbawienie swoje bardzo się starali. Ach! czy to tak wiele potrzeba, aby się do czyśćca dostać? Posłuchajmy, co mówi w tej mierze Albert Wielki, którego cnoty znane były powszechnie Oto pokazał się po śmierci jednemu ze swoich przyjaciół i oznajmił, że go Pan Bóg posłał do czyśćca za to, że miał chwilowe upodobanie w swojej nauce. Co dziwniejsza, wielu Świętych nawet kanonizowanych przechodziło przez czyściec. Święty Seweryn, arcybiskup koloński, w kilka lat po śmierci pokazał się jednemu ze swoich przyjaciół i powiedział, że był w czyśćcu za to, że odłożył do wieczora modlitwę, którą był powinien zmówić rano.

O jakże wielu chrześcijan w czyśćcu będzie za to, że swe modlitwy odkładali na czas inny, pod pozorem że coś ważniejszego mieli do załatwienia! Gdybyśmy szczerze pragnęli posiadać Boga, to byśmy unikali zarówno małych jak wielkich grzechów; ponieważ odłączenie od Boga, chociażby krótkie, jest tak strasznym dla dusz!

 Ojcowie Święci mówią, że czyściec jest w pobliżu piekła. Łatwo to pojmiemy, gdy pomyślimy, że grzech powszedni niedaleko jest od śmiertelnego. Według tychże Ojców nie wszystkie dusze pokutują w czyśćcu dla zadośćuczynienia Boskiej sprawiedliwości niektóre z nich pokutują w tych miejscach, w których grzeszyły. Święty Grzegorz papież podał nam w tej mierze przykład. Pewien świątobliwy kapłan, będąc chorym, z rozkazu lekarza chodził co dzień do kąpieli w dosyć odległe miejsce. Zawsze tam czekał na niego jakiś nieznajomy człowiek, który mu pomagał rozebrać się, a po kąpieli podawał płótno do otarcia się. Kapłan przez wdzięczność przyniósł raz swemu nieznajomemu kawałek chleba poświęconego. "Mój ojcze rzekł nieznajomy dajesz mi rzecz, której ja nie spożytkuję; bo jestem duchem, chociaż widzisz mnie w ciele. Byłem tu kiedyś panem i odbywam tu mój czyściec. Sługo Boży, zlituj się nade mną; jeśli zechcesz, możesz mnie uwolnić z tych mąk, które ponoszę: ofiaruj za mnie Msze święte, ofiaruj modlitwy twoje". To powiedziawszy, zniknął.

 
Ach! bracia drodzy, wiedząc o tym, czyż możemy nie pamiętać o naszych rodzicach, którzy może tu są około nas? Jeśliby im Bóg pozwolił nam się pokazać, to by się nam do nóg rzucili. "Dzieci drogie, powiedzieliby, miejcie litość nad nami, nie zapominajcie o nas". Tak bracia drodzy, wieczorem idąc na spoczynek, widzielibyśmy biednych rodziców naszych, wołających o pomoc, widzielibyśmy ich w naszych domach, w naszych polach. Te biedne dusze krążą około nas, idą za nami wszędzie; ale niestety są to biedni żebracy około złych bogaczów! Przedstawiają im swoje potrzeby i swoje męczarnie, ale źli bogacze nie zwracają na to uwagi. "Prosimy wołają o jedno Ojcze nasz, o jedno Zdrowaś, o jedną Mszę świętą".

 Ach! jakże byśmy byli niewdzięczni, gdybyśmy odmówili naszemu ojcu, naszej matce, jakiej małej cząsteczki tych dóbr, które oni z takim mozołem nabyli dla szczęścia naszego!
Powiedzcie mi: jeśliby wasz ojciec lub wasza matka, albo jedno z waszych dzieci było w ogniu, gdybyście widzieli ich ręce wyciągnięte do was z prośbą o pomoc, czyżbyście byli tak nieczuli, żebyście pozwolili na ich palenie w oczach waszych? Ach! wiara nas uczy, że te biedne dusze ponoszą męki tak straszne, iż żaden człowiek pojąć tego nie jest w stanie.Jeśli chcemy, bracia drodzy, zapewnić sobie niebo, to módlmy się bezustannie za duszami w czyśćcu cierpiącymi. Pewny to znak wybrania i potężny środek zbawienia, modlitwa za umarłych. Pismo święte dostarcza nam porównania cudownego w historii Jonaty. Saul, ojciec jego, zabronił wszystkim żołnierzom pod karą śmierci nie brać żadnego pożywienia, dopóki by nie pokonali Filistynów. Jonatas, który na ten zakaz nie zważał, będąc bardzo zmęczonym, umoczył koniec swej strzały w miodzie i skosztował. Saul pytał Pana, czy kto nie naruszył danego zakazu? Dowiedziawszy się, że syn jego naruszył, kazał go pojmać i rzekł: "To mi niech uczyni Bóg, i to niech przyczyni, że śmiercią umrzesz". Jonatas widząc, że jest skazanym na śmierć przez ojca, za naruszenie danego rozkazu, zwrócił oczy swoje do ludu i płacząc zdawał się przypominać wszystkie usługi, jakie mu wyświadczył, wszystkie łaski, jakimi obsypał. Lud rzucił się do nóg Saulowi: "Czemu skazujesz na śmierć Jonatę, który wybawił Izraela, który uwolnił nas z rąk nieprzyjaciół? Nie, nie, nie spadnie ani włos z głowy jego; my musimy go ocalić, on nam wiele dobrodziejstw wyświadczył, my nie możemy, nie powinniśmy o tym zapomnieć". "I wybawił lud Jonatę, że nie umarł".

 
Jest to obraz tego, co się dzieje przy śmierci. Ten co się modli za duszami w czyśćcu cierpiącymi, skoro tylko stanie przed trybunałem Jezusa Chrystusa dla zdania rachunku ze swego życia, dusze owe już staraniem jego uwolnione z czyśćca rzucą się do stóp Zbawiciela i powiedzą: "Panie, zlituj się nad tą duszą, ona nas wyrwała z płomieni, ona za nas uczyniła zadość Twej sprawiedliwości. Zapomnij jej przewinień, jak ona błagała, żebyś zapomniał przewinień naszych".

 Ach! Jakże to potężne są pobudki do rozbudzenia w nas współczucia dla tych dusz cierpiących. Tymczasem, jakże prędko zapominamy o tych duszach. Można powiedzieć, że pamięć o umarłych przemija razem z dźwiękiem dzwonów. Cierpcie biedne dusze, płaczcie w tym ogniu zapalonym sprawiedliwością Bożą, daremne wasze wołania, nikt was nie usłyszy, nikt wam nie ulży. Oto, jak się wywdzięczamy bracia drodzy za miłość, za dobroć, jaką nam okazywali najbliżsi, najserdeczniejsi za życia.

 
Ach! nie bądźmy błagam was na wszystko z liczby tych niewdzięcznych, tych przewrotnych; ponieważ pracując nad ich wybawieniem, pracujemy nad naszym własnym zbawieniem.

 Ale, powiecie może, jakim sposobem moglibyśmy te dusze pocieszyć, uwolnić z czyśćca i do nieba zaprowadzić? Odpowiedź na to łatwa, już dawno przez Kościół wskazana.
1- Przez modlitwy i jałmużny
2- Przez odpusty. 
3- Przez ofiarę Mszy świętej.

 
Naprzód przez modlitwy. Kiedy się modlimy za duszami w czyśćcu, to na ich korzyść odstępujemy to wszystko, co by Bóg nam udzielił, gdybyśmy się za siebie modlili. Ale niestety, modlitwa nasza jest czymś bardzo małym, ponieważ jesteśmy grzesznikami i prosimy za winnymi. Mój Boże, czegoż to potrzeba, aby twoja miłość była wielką?

Każdego poranku możemy ofiarować za dusze w czyśćcu cierpiące wszystkie czynności nasze dzienne i wszystkie modlitwy, jakie w ciągu dnia odmówimy. Jest to niewiele zaprawdę. Wyobraźmy sobie, że ktoś ma ręce związane i jest ciężarem obciążony; że my przechodzimy każdego dnia około niego i trochę z tego ciężaru ujmujemy: po niejakim czasie owego biedaka spod ciężaru całkiem uwolnimy. Z duszami w czyśćcu cierpiącymi rzecz się ma podobnie, ujmujemy im ciężaru, zmniejszamy ich cierpienia, ile razy coś dla nich czynimy. To o kwadrans, to o godzinę zmniejszamy ich karę, i coraz bardziej zbliżamy ich do nieba.

  Po wtóre, możemy dusze z czyśćca uwalniać za pośrednictwem odpustów. Jest to wielka pomoc, ceny niesłychanej, dusze nią wsparte bardzo prędko przybliżają się do nieba. Ofiarujemy im bowiem zasługi Przenajdroższej Krwi Jezusa Chrystusa, zasługi cnót Najświętszej Maryi Panny i Świętych różnych, którzy większe czynili pokuty, niż ich grzechy wymagały. Ach! gdybyśmy chcieli, to byśmy prędko czyściec pustym uczynili, ofiarując za biedne dusze czyśćcowe wszystkie odpusty, jakie pozyskać możemy. 

Pomyślcie bracia drodzy, ile odpustów otrzymać można, odbywając drogę krzyżową, odmawiając różaniec lub inne modlitwy, do których odpusty są przywiązane. Bardzo winnymi jesteśmy, bardzo nieczułymi, gdy tak łatwymi środkami mogąc uwolnić dusze rodziców, nie czynimy tego, ale pozwalamy, aby się paliły w strasznych płomieniach czyśćcowych!

 
Po trzecie, sposobem najpotężniejszym do uwolnienia dusz z czyśćca jest Msza święta. Gdy ją ofiarujemy za te biedne dusze, to już nie grzesznik prosi za grzesznikiem, ale Bóg równy Ojcu swojemu, który nic nie odmówi Synowi. Zapewnił nas o tym Jezus Chrystus, kiedy powiedział: "Ojcze mój, dziękuję Ci, ponieważ mnie zawsze wysłuchujesz".
 
Oto przykład, który świadczy jak wielka jest skuteczność Mszy świętej.

Czytamy w historii kościelnej, że w krótkim czasie po śmierci cesarza Karola [Łysego], pewien człowiek świątobliwy z diecezji Reimskiej, imieniem Bernold, zachorowawszy i otrzymawszy ostatnie Sakramenta, przez cały dzień prawie nic nie mówił i zaledwie słabe oznaki życia dawał; pod wieczór otworzył oczy i o spowiednika poprosił. Stało się jego woli zadość, spowiednik przybył, a on zalawszy się łzami w te słowa przemówił: "Byłem na tamtym świecie i znalazłem się w tym miejscu, w którym biskup Pardul z Laon przebywa. Strasznie cierpi w płomieniach. Zobaczywszy mnie rzekł: Ponieważ wracasz jeszcze na ziemię, proszę cię nie zapomnij o mnie; możesz mnie stąd uwolnić i z Bogiem, czego ja tak pragnę, połączyć. Jakiż sposób na to? zapytałem. Wyszukaj tych, którym ja dobrze za życia czyniłem, i powiedz im, żeby się modlili za mną, żeby o Mszę świętą prosili.
Uczyniłem, czego ode mnie żądał, i ujrzałem go wkrótce pięknym jak słońce, nie cierpiącym wcale, zadowolonym zupełnie, te słowa mówiącym: Patrz, ile modlitwy i Msza święta sprawiły mi szczęścia. Nieco dalej ujrzałem króla Karola, który tak przemówił: Mój przyjacielu, ach! jakże ja cierpię; pójdź do biskupa Hinkmara i powiedz mu, że cierpię za to, iż nie słuchałem rad jego; liczę jednak na to, że on mi dopomoże do wyjścia z tego miejsca mąk. Proś także tych wszystkich, którym ja czyniłem dobrze za życia, aby się za mną modlili, aby Msze święte ofiarowali, abym był wyzwolony . Biskup Hinkmar, który zabierał się właśnie do odprawiania Mszy świętej, począł zaraz modlić się z ludem na tę intencję. Ujrzałem następnie króla odzianego swymi szatami królewskimi i jaśniejącego chwałą" 

 
Mamy w tym dowód, jak dzielnie pomagają do uwolnienia biednych dusz z mąk czyśćcowych nasze modlitwy, nasze dobre uczynki, a nade wszystko Msze święte.

 Weźmy inny przykład, który również znajdujemy w historii kościelnej; jest on jeszcze bardziej uderzający. Pewien święty kapłan dowiedziawszy się o śmierci swego przyjaciela, którego bardzo miłował w Bogu, nie znalazł lepszego środka dla podania mu pomocy, nad ofiarowanie za jego duszę jak najrychlej Mszy świętej. Rozpoczął ją z wielką pobożnością i z wielkim bólem zarazem. Po konsekracji podnosząc w górę hostię rzekł: "Ojcze Przedwieczny, oto ofiaruję Ci Ciało i Duszę twego Najdroższego Syna. Błagam pokornie, zlituj się nad duszą mego przyjaciela, który zostaje w płomieniach czyśćcowych. Zróbmy zamianę: ja Ci dam twego Syna, a Ty mi uwolnij mego przyjaciela". Prośbę swoją zanosił z tak żywą wiarą, że Bóg wysłuchał i on spostrzegł, jak dusza jego przyjaciela, przeszła z czyśćca do nieba.
 Święta Perpetua zaleca usilnie modlitwy za dusze w czyśćcu. Bóg sprawił, że widziała jak jej brat gorzał w płomieniach, pomimo że umarł mając zaledwie lat siedem, i pomimo że przez całe życie cierpiał na raka, wydając jęki straszne we dnie i w nocy. Wiele modlitw i wiele pokut czyniła dla uwolnienia go; wreszcie ujrzała, że przeszedł do nieba promieniejący jak anioł. Ach! jakże są szczęśliwi ci wszyscy, którzy mają takich przyjaciół.
 
Biedne te dusze w miarę jak się zbliżają do nieba, zdają się jeszcze więcej cierpieć. Są w tym położeniu, w jakim Absalon: zostawał on przez jakiś czas na wygnaniu, potem powrócił do kraju, ale nie wolno mu było widzieć się z ojcem, który go czule kochał. Kiedy mu oznajmiono, że jest blisko ojca, ale go nie zobaczy, zawołał: "Ach! zobaczę okna i ogrody mojego ojca, a nie zobaczę jego samego. Powiedzcie mu, że wolę umrzeć, niż tu być a jego nie widzieć. Powiedzcie mu, że to nie dosyć, iż mi przebaczył, ale że ja pragnę i proszę, aby mi pozwolił widzieć się ze sobą". Z owymi duszami biednymi rzecz się ma podobnie: im bardziej zbliża się czas ich wyjścia z wygnania, tym bardziej zwiększa się ich miłość ku Bogu, ich pragnienie widzenia Go nie czują w sobie dość siły do wytrwania w męczarniach. "Panie wołają wejrzyj na nas okiem swego miłosierdzia, jesteśmy już przy końcu naszych cierpień, pozwól nam co rychlej ujrzeć Siebie. Ach! jakże szczęśliwi są ci, którzy mogą uniknąć tych płomieni. My już jesteśmy pozbawieni tego szczęścia; nie mamy nadto ani rodziców, ani przyjaciół. Oby się przynajmniej zlitowali nad nami ci, których głos nasz dojdzie; od tylu lat zostajemy w tym ogniu zapalonym sprawiedliwością Bożą. Gdybyście mogli pojąć wielkość tych cierpień, jakie ponosimy, to byście nas nie opuścili. Cóż za straszne położenie nasze, nikt nad nami litości nie ma!".

  Jest to rzecz pewna bracia drodzy, że te biedne dusze dla siebie nic nie mogą, ale dla nas wiele mogą. Kto się do nich odwołuje, ten zawsze upragnioną łaskę otrzyma. Jeśli Święci, co są w niebie, naszym zbawieniem się zajmują, chociaż od nas nic nie potrzebują; to o ileż bardziej dusze czyśćcowe, które naszymi modlitwami wspieraliśmy, po wydostaniu się z czyśćca, przez wdzięczność będą o nas pamiętać i nam w zbawieniu dopomagać. "Nie odmawiaj powiedzą swej łaski Panie tym braciom naszym, którzy tyle starań dołożyli, aby nas z płomieni wydobyć". Czyliż nie będzie błagać Boga matka o łaskę dla swych dzieci, które ją miłowały i o uwolnienie z czyśćca prosiły? Pasterz, który za życia bardzo się troszczył o zbawienie swych parafian, czyliż zapomni o nich w wieczności? Ach! nie.

 
Tak bracia drodzy, za każdym razem, kiedy będziemy potrzebowali o co prosić, zwracajmy się z ufnością do tych świętych dusz, pewni będąc, że za nami się wstawią do Boga. Jakież to szczęście dla nas, że w modlitwach jakie za dusze czyśćcowe zanosimy, mamy tak wyborny środek na zapewnienie sobie nieba! Kiedy zechcemy prosić Boga o żal za grzechy, zwracajmy się do tych dusz, które tyle lat przebywały w płomieniach czyśćcowych! Kiedy zechcemy prosić o wytrwałość w dobrym, wzywajmy te dusze, które wskutek swej wytrwałości teraz oglądają Boga. W chorobie, w smutku, myślmy o czyśćcu i tych duszach, co tam były; a nie zawiedziemy się, owszem osiągniemy skutek pożądany!

 
Jakiż koniec tego wszystkiego? Oto pewną jest rzeczą, że nadzwyczaj mała jest liczba wybranych, którzy nie przechodzili przez płomienie czyśćcowe; że kary jakie tam ponosili, są nad pojęcie nasze. Pewną jest rzeczą, że w rękach naszych mamy to wszystko, co potrzebne jest dla przyjścia z pomocą tym duszom nieszczęśliwym, to jest, modlitwy, pokuty, jałmużny, a nade wszystko Msze święte. W końcu, to niezawodna, że te dusze pełne miłości, wywdzięczając się, wyproszą dla nas tysiąc razy więcej niż my im dajemy. Jeśli będziemy w czyśćcu, to te dusze nie omieszkają prosić Boga o tę samą łaskę dla nas, jaką myśmy wyprosili dla nich: bo one dobrze wiedzą, jakie tam cierpienia straszne, jakie rozłączenie z Bogiem okrutne.

 
Poświęćmy bracia drodzy kilka godzin w ciągu tej oktawy na rzecz tak zbawienną. Wiele, wiele bardzo dusz dostanie się do nieba przez Msze święte i modlitwy nasze, jałmużny, umartwienia. Niech każdy z nas myśli o swoich biednych rodzicach, krewnych, znajomych, dobrodziejach. Tak, bracia drodzy, czyńmy co tylko możemy dla sprawienia im ulgi w cierpieniach. Podobamy się w ten sposób Bogu, który pragnie ich wyzwolenia, i pozyskamy dla nich szczęście najpożądańsze, szczęście widzenia Boga, który żyje i króluje po wszystkie wieki wieków. Amen.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz