poniedziałek, 19 listopada 2012

Moja żona była opętana

Wysłuchajcie świadectwa kobiety, która była zniewolona złym duchem. Jej mąż opowiada o znaczeniu sakramentu małżeństwa, o jego roli w związku, o pomocy i miłości w trudnych chwilach. Jest to także spojrzenie na przodków, na to jak ich losy i wybory mogą wpłynąć na życie przyszłych pokoleń. Czy my się zastanawiamy nad skutkami naszych grzechów jakie one niosą na pokolenia? Tutaj jest także nasza odpowiedzialność. 
Dzisiaj często się widzi same dzieci w kościele, rodzice wysyłają je na mszę świętą, sami zaś w niej nie uczestniczą. Czy myślicie, że dzieci te będą miały żywą wiarę, że będą uczęszczać na mszę świętą w swoim dorosłym życiu? Niestety ale nie. I tutaj zaczyna się odpowiedzialność. To ty będziesz odpowiedzialny/a za przerwanie depozytu wiary w waszej rodzinie i w następnych pokoleniach. Nie te dzieci - ale ty. Brak wzorców spowoduje spłycenie nie tylko wiary ale i jej zasad. Nastąpi rozpad moralny i ty na to wszystko będziesz musiał patrzeć - może będzie to najdotkliwsza i najbardziej bolesna kara, tam po drugiej stronie. 

Na uwagę zasługuję również fakt, iż całkowite uwolnienie nastąpiło po wizycie w Sanktuarium Królowej Polskiego Morza w Swarzewie, gdzie i my zapraszamy.


"Kiedy wracaliśmy ze Mszy, jeszcze 2—3 godziny modliliśmy się, żeby złe duchy poszły. We dwóch, trzech musieliśmy ją trzymać, żeby nie zrzuciła krzyża ze stołu, rwała różańce. Mimo tego wszystkiego byłem spokojny dzięki modlitwie i łasce od Boga. Koledzy w pracy, którzy niczego nie wiedzieli, patrzyli na mnie i mówili: — Chłopie, coś ty taki spokojny! Weź sobie jakiś horror obejrzyj...
Kiedy modliłem się na różańcu, złe duchy się manifestowały. — Co ci to pomoże? Gdzie ten twój Bóg, Wybawiciel? — naśmiewały się ustami Marioli, ale zmienionym, grubym, męskim głosem.
Czasami mówiły jej miękkim głosem: — Misiu, po co ty się modlisz? I tak ci to nie pomoże... Ja na to: — Milcz! A ona mnie opluła.
Modliłem się; jeden Różaniec, drugi. W końcu nie potrafiłem się modlić, płakałem, nie wiedziałem, co robić. Czasem ściskałem żonę z całej tej bezsilności. A demon na to: — Wyrzuć przez okno, zabij ją, będziesz miał spokój...
Wiele ataków Złego działo się na oczach paroletniej Martynki. Ona też doświadczyła mocy modlitwy. Najpierw się buntowała, nie chciała się modlić, „bo mama znowu rzuca wszystkim”. Ale kiedy zaczęła się ze mną modlić na różańcu, Mariola była rzucana na ziemię i wykręcana, a złe duchy aż piszczały.
— Co się dzieje? — pytała Martynka z rumieńcami na twarzy.
— Widzisz, złe duchy się boją, kiedy ty się modlisz — odpowiedziałem. No to Martyna wtedy jeszcze głośniej! A Mariola wstaje z podłogi, przytula się, jest już dobrze.
I tak się toczyło nasze życie; co tydzień, czasem kilka razy w tygodniu do egzorcysty, codzienna Msza. I cały czas było coraz gorzej. Kiedyś gotowałem w kuchni. Kluski mi kipią, a tu Mariola chce się topić w wannie, skakać z okna... Zastanawiałem się, kiedy to się skończy? Kiedy Pan Bóg pokaże, że coś zaczyna robić?"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz