piątek, 30 listopada 2012

Maryja Królowa Polski


Maryja Królowa Polski

o. Juliusz Mancinelli - objawienie Matki Bożej - Neapol 1608, 1617r; Kraków 1610r

Cześć Matki Bożej w Polsce jest tak stara jak dzieje samego narodu. Pierwsza świątynia w Gnieźnie była zbudowana pod wezwaniem Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Pie­rwszy utwór napisany w języku ojczystym to pieśń „Bogarodzica". Pełne jednak upo­wszechnienie i unarodowienie kultu Matki Bo­żej przypada na epokę Wazów. Zanim jednak w katedrze lwowskiej padły uroczyste słowa Jana Kazimierza, oddającego koronę polską Maryi, Najświętsza Panna sama ogłosiła się Królową Polski.
Za czasów króla Zygmunta III Wazy żył w Neapolu sławny ze swej świętości jezuita, o. Juliusz Mancinelli. Odznaczał się szczególnym nabożeństwem do Niepokalanej i świętych po­lskich. 14 sierpnia 1608 r. w wigilię Wniebo­wzięcia Najświętszej Maryi Panny, ukazała mu się Maryja z Dzieciątkiem Jezus. U jej stóp klęczał św. Stanisław Kostka, O. Juliusz nigdy nie widział Matki Bożej w tak wielkim maje­stacie. Pragnął pozdrowić Ją takim tytułem, jakim jeszcze nikt Jej nie uczcił. Wtedy Maryja powiedziała: Dlaczego nie nazywasz mnie Królową Polski? Ja to królestwo bardzo umiłowałam i wielkie rzeczy dla niego zamierzam, ponieważ osobliwą miłością do Mnie płoną jego synowie. W krótkim czasie potem, za pozwoleniem swych przełożo­nych, którzy objawienie to zbadali, o. Mancinelli przekazał tę radosną wiadomość ks. Piot­rowi Skardze i jezuitom w Polsce. Oni z kolei donieśli o tym królowi.
O. Juliusz miał już 72 lata, kiedy objawiła mu się Matka Boża, lecz pomimo swego pode­szłego wieku postanowił odwiedzić ten kraj, który Maryja szczególnie umiłowała. Wybrał się więc piechotą do Polski. 8 maja 1610 r. doszedł do Krakowa, gdzie był entuzjastycznie witany przez króla i wszystkie stany. Swoje pierwsze kroki skierował do Katedry Wawelskiej. Tutaj ponownie ukazała mu się Maryja w wielkim majestacie i powiedziała: Ja jestem Królową Polski. Jestem Matką Tego Narodu, który jest mi bardzo drogi więc wstawiaj się do Mnie za nim i o pomyślność tej ziemi błagaj Mnie nieustannie, a Ja będę ci zawsze, tak jak teraz miłosierną.
Na pamiątkę tego wydarzenia mieszkańcy Krakowa umieścili na wieży kościoła Mariac­kiego koronę. Kiedy w 1655 roku w granice Polski wdarli się Szwedzi, a opuszczony król musiał uciekać poza granice kraju, zrozpaczeni biskupi pisali do papieża: „Zginęliśmy, jeśli Bóg nie zlituje się nad nami". Wtedy Ojciec Święty Aleksander VII, powołując się na objawienie o. Juliusza Mancinelli odpowiedział: „Nie, Mary­ja was uratuje, to Polski Pani. Jej się poświęć­cie. Jej oficjalnie ofiarujcie. Ją Królową ogłoś­cie, przecież sama tego chciała". Król Jan Kazimierz, stosując się do rady papieża, 1 kwie­tnia 1656 r. złożył uroczysty ślub, ogłaszając Maryję Królową Polski.
Od tej chwili Matka Boża wzięła losy naszego narodu w Swoje dłonie. Ocaliła Polskę nie tylko od potopu szwedzkiego, lecz wiele razy okazy­wała nam Swoją potęgę i miłosierdzie. Nunc­jusz apostolski Pignatelli, późniejszy papież Innocenty XII powiedział do hetmana Stani­sława Jabłonowskiego: „Szczęśliwe narody, które mają taką historię, jak Polska, szczęśliw­szego od was nie widzę państwa, gdyż wam jedynym zechciała być Królową Maryja, a to jest zaszczyt nad zaszczyty i szczęście niewymow­ne; obyście to tylko zrozumieli sami".
 „Mały Apostoł” – maj – 1993 r. – Pallotyni - Maria Chojnowska
 Zwolna słońce chyliło się ku zachodowi. Na falach mo­rza i Zatoki Neapolitańskiej rozpostarła się olbrzymia smuga światła, rytmicznym ruchem wód idąca w dal ku słońcu. Neapol pa­trzył na morze i śpiewał. Właśnie gasł dzień 15 sierpnia 1617 r. i koń­czyła się uroczystość ku czci Wnie­bowziętej. Dzwony we wszystkich świątyniach już umilkły. Nawet w kościele Gesu Nuovo, należącym do Towarzystwa Jezusowego, za­kończyła się uroczysta procesja wśród dźwięku dzwonów i śpiewu li­tanii do Bogarodzicy.
Po ukończeniu procesji razem z braćmi zakonnymi powrócił do swej celi 80-letni starzec, jezuita, ks. Juliusz Mancinelli. Długoletni misjonarz na Wschodzie, szczegól­nie w Konstantynopolu, wsławiony świętością życia, od lat kilku miesz­kał w Neapolu, oddany modlitwie po całych dniach i nocach. Nie po­mijał jednak i publicznych procesji, które lubił. Dziś wprawdzie czuł się nieco słabszy, a procesja trwała dłużej, ale poszedł na nią.
Dzień Wniebowzięcia przypo­minał starcowi najpierw rocznicę śmierci św. Stanisława Kostki, któ­rego kochał i starał się naśladować. Wśród cnót świętego „małego Pola­ka", jak go nazywano, jaśniała niezwykłym blaskiem jego miłość i cześć dla Królowej nieba. Nazywał Ją najmilszą Matką swoją, dla Niej starał się wynajdywać nowe, niezna­ne dotąd tytuły. Tę właśnie cnotę je­go anielskiego życia upodobał sobie szczególnie ks. Juliusz Mancinelli i starał się ją usilnie naśladować. Za­raz po śmierci św. Stanisława po­wziął myśl szerzenia czci Królowej Wniebowziętej. Zwłaszcza spotęgo­wał się w nim ów zamiar po choro­bie, z której niemal cudem podźwignęła go Wniebowzięta.
Przyszła mu teraz do głowy myśl, że jednak tytuł „Królowa Wniebo­wzięta" wyraża bardziej wieczną chwałę Maryi w niebie niż na ziemi. A przecież i ta ostatnia jest wielka! „Dni moje ku zachodowi idą, o Pa­ni, jak te zorze... Daj stojące­mu nad grobem starcowi dorzucić do wieńca Twego różę jedną więcej"... Nagle zdało się patrzącemu, jakby  jakaś niewidzial­na dłoń wzięła z nieba połowę blasków zachodu, oderwała je od widnokręgu, zlała w jeden obłok, przecudnie świecą­cy i natchnęła ży­ciem. Ks. Mancinelli ujrzał wyraźnie, jak z tego gorejącego obłoku wy­łoniła się słodka Dziewica z Dzieciątkiem na ramionach okry­tych płaszczem purpury. U Jej stóp klęczał piękny młodzian w aureoli.
- Wniebowzięta! - wyszeptał wzruszony zakonnik i osunął się na kolana. - Tymczasem Wniebowzięta znalazła się przy nim i pochylając się ku klęczącemu, mówiła: - Juliuszu! Za cześć, jaką masz do mnie, Wniebowziętej, ujrzysz mnie za rok w chwale niebios. Tym­czasem nazywaj mnie tu, na ziemi, KRÓLOWĄ POLSKI. Umiłowałam to królestwo i do wielkich rzeczy je przeznaczyłam, ponieważ szczególnie wielbią mnie jego synowie - i wzrok Jej pełen słodyczy i miłości spoczął na młodzieńcu, który był z Nią. Raz jeszcze zwróciła się do ks. Mancinellego, mówiąc: - Jemu zawdzięczasz łaskę dnia dzisiejszego!
Cisza zapanowała w celi. Radość i szczęście zalewały duszę zakonni­ka. A on tulił się u stóp umiłowanej Królowej Wniebowziętej i okrywał je pocałunkami wdzięczności. ?ka­nie z nadmiaru szczęścia wstrząsnę­ło całą jego istotą, a wargi szeptały w uniesieniu: - Królowo Polski... módl się za nami! - Znikło wi­dzenie. Ale w duszy starca zakonnika dłu­go jeszcze świeciła cudna zorza. W mie­siąc potem kurier z Neapolu przy­wiózł ks. Mikoła­jowi Łęczyckie­mu w Wilnie list od ks. Mancinellego. „Ja rychło odejdę - kończył piszący - ale ufam, że przez ręce Wielebności sprawię, iż po moim zgonie w ser­cach i na ustach polskich mych współbraci żyć będzie w chwale Królowa Polski Wniebo­wzięta".
 Podstawą tekst ks. Stanisła­wa Maciątka TJ z „Kółka Różańco­wego", redagowanego przez Sługę Bożego ks. Ignacego Kłopotowskiego, nr 8 (1923), s. 10-12.
O szczególnym miejscu Maryi w naszej narodowej religijności ostatecznie zadecydowało następujące zdarzenie. W roku 1635 książę Albrecht Radziwiłł, Kanclerz Wielki Księstwa Litewskiego ogłosił drukiem książeczkę pt.: „Dyskurs nabożny z kilku słów wzięty o wysławianiu Najświętszej Panny Bogurodzicy Maryjnej.” Treścią jej jest objawienie jakie od Matki Bożej w Neapolu otrzymał włoski jezuita o. Juliusz Mancinelli. Kiedy ukazała mu się Maryja zapytał Ja: pod jakim imieniem jeszcze chciałaby być czczona? A Maryja poleciła mu by ją nazwano „Królową Polski”. Książeczka z wezwaniem Matki Bożej zrobiła na Polakach tak wielkie wrażenie, że już wtedy przed oficjalnym Jej uznaniem za Królową wszyscy w Polsce tym tytułem Ją nazywali.
Z kolei cystersi w Bledzewie wykonali mnóstwo obrazów Matki Bożej z polskim Godłem na Jej piersiach. Jednym z nich jest prezent jaki sprawili siostrom cysterkom z St. Marienstern w roku 1640. W ich klasztornych kronikach jest informacja, że na terenie całej Polski jest dużo tych właśnie bledzewskich kopii. Identyczne kopie są dzisiaj na plebaniach: w po cysterskim Bledzewie i po augustiańskim Wieluniu, oraz w Kalsku k/Rokitna. W tych obrazach wyrażono akt oddania Polski pod szczególną opiekę Maryi jako Królowej. Bledzewskie kopie, stały się zapowiedzią zwycięstwa nad Szwedami na Jasnej Górze. A l kwietnia 1656 r. we Lwowie, ukląkł król Jan Kazimierz z narodem u stóp Naj­świętszej Dziewicy, by Ją po raz pierwszy publicznie nazwać wobec nieba i ziemi - Królową Polski.
Następnie król Michał Wiśniowiecki  na znak zgody narodowej w Gołębiu k/Puław i Dęblina, w 1671 r. umieścił godło naszej Ojczyzny na bledzewskim oryginale od dawna już cudownym wizerunku Matki Bożej przeniesionym teraz do Rokitna. Konsekwetnie powstają nowe kopie już rokitnińskie podobne do wcześniejszych bledzewskich. Dzisiaj znane są w następujących miejscowościach: Koszuty Małe k/ Słupcy, w Łęgowie k/Pruszcza Gdańskiego, w Obrzycku k/Szamotuł, w Grodzisku Wlkp., i w najbardziej znanym Licheniu. Poza tym oryginalna kopia ale bez naszego Godła jest w Luszynie k/Żychlina.
Wszystko powyższe zebrał i jeszcze chętnie przyjmie więcej wiadomości na powyższy temat:
ks. Ksawery Wilczyński,
Koszuty Małe 5, 
62-400 Słupca,
tel. 063 277 25 35 lub 507 015 885

"Ją Królową ogłoście" to dlaczego Jego Królem nie można ogłosić?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz