W czasie podróży powrotnej z Meksyku Franciszek dwukrotnie został zapytany przez dziennikarzy o legalizację związków homoseksualnych i przyznanie im prawa do adopcji w kontekście debaty na ten temat we włoskim parlamencie.
Za pierwszym razem Franciszek uchylił się od odpowiedzi, podkreślając, że Papież nie ma się mieszać do polityki włoskiej, bo leży to w gestii miejscowych biskupów. Zapewnił jedynie, że on myśli to, co Kościół na ten temat zawsze nauczał. W drugim pytaniu włoska dziennikarka zapytała się zatem, czy nadal obowiązuje dokument Kongregacji Nauki Wiary z 2003 r., w którym jasno podano, jak katolicy, w tym parlamentarzyści mają głosować w takich sprawach.
„Nie przypominam sobie dobrze tego dokumentu Kongregacji Nauki Wiary z 2003 r. Ale katolicki parlamentarzysta powinien głosować według swego dobrze uformowanego sumienia. Tylko tyle. Powiedziałby tylko tyle. Myślę, że to wystarczy, bo mówię „dobrze uformowanego sumienia”, a sumienie to nie to, co mi się wydaje. Pamiętam, że kiedy było głosowanie w sprawie małżeństw jednopłciowych w Buenos Aires, była równowaga. I na koniec jeden z polityków zapytał innego: „dla ciebie wszystko jasne?” „Nie!” „Dla mnie też nie!” To lepiej odejdźmy”. „Ale jak odejdziemy, nie będzie quorum”. „Ale jeśli będzie quorum, to oddajemy głos na Kirchner”. A inny na to: „wolę oddać głos na Kirchner niż na Bergolio!” To nie jest dobrze uformowane sumienie. O osobach tej samej płci powtarzam to, co powiedziałem w podróży z Rio de Janeiro i to, co jest w Katechizmie Kościoła Katolickiego” – powiedział Ojciec Święty.
Jedno z pytań dotyczyło też rozwodników żyjących w związku niesakramentalnym. Jak to możliwe, że Kościół, który twierdzi, że jest miłosierny, łatwiej przebacza mordercy niż rozwodnikom w nowym związku?Papież stwierdził, że podoba mu się to pytanie, bo jest prawdziwe i obrazowe. Poinformował, że adhortacja posynodalna, która zostanie opublikowana być może jeszcze przed Wielkanocą, podejmuje to, co Synod w jednym z rozdziałów mówi o rodzinach zranionych. Wskazał, że jest to jedna z trosk Synodu. Franciszek zwrócił uwagę na inną, a mianowicie na prawidłowe przygotowanie do sakramentu małżeństwa, które w wielu krajach, na przykład w Argentynie jest zaniedbane.
„Proszę sobie wyobrazić, że aby zostać księdzem, trzeba przez osiem lat studiować, przygotowywać się. A potem, kiedy po jakimś czasie nie dajesz sobie rady, prosisz o dyspensę, odchodzisz i wszystko jest w porządku. Tymczasem dla sakramentu na całe życie, wystarczą trzy, cztery konferencje... Przygotowanie do małżeństwa jest bardzo ważne, bo jak sądzę, w Kościele, w duszpasterstwie ogólnym, przynajmniej w moim kraju w Ameryce Południowej, nie przywiązywano do tego dużej wagi. Na przykład, w moim kraju, był kiedyś taki zwyczaj - teraz już jest zanika - zawierania małżeństwa w trybie ekspresowym, bo dziecko w drodze i trzeba ocalić honor rodziny. W takiej sytuacji nie było wolności i w wielu przypadkach takie małżeństwa są nieważne. Ja jako biskup zakazałem tego księżom. Niech się urodzi dziecko, niech trwają w narzeczeństwie, a kiedy będą czuli, że są w stanie zawrzeć małżeństwo na całe życie, niech to zrobią” – powiedział Ojciec Święty.
Powracając do problemu rozwodników, Franciszek przypomniał świadectwo, które usłyszał na spotkaniu z rodzinami w Textuli. Dzieliła się nim para, która nie mogła zawrzeć sakramentu małżeństwa, lecz mimo to czuła się zintegrowana z życiem Kościoła. Zapytany wprost, czy osoby takie będą mogły przystępować do komunii, Papież odpowiedział:
„To jest koniec. Zintegrować się w Kościele nie oznacza przystępować do komunii. Bo znam takich katolików rozwiedzionych i żyjących w nowym związku, którzy chodzą do kościoła raz czy dwa razy w roku i mówią: „a ja bym chciał do komunii!”, jakby komunia była jakimś odznaczeniem. Trud integracji! Wszystkie drzwi są otwarte. Ale nie można powiedzieć, że odtąd „mogą przystępować do komunii”. Byłaby to rana dla tych małżeństw, par, bo nie wejdą na drogę integracji. Ale ci dwoje, którzy składali świadectwo, byli szczęśliwi! I wypowiedzieli bardzo piękne słowa: „My nie przystępujemy do komunii eucharystycznej, ale przystępujemy do komunii poprzez wizyty w szpitalu itp.” Ich integracja pozostała w tym punkcie. Jeśli jest coś jeszcze, Pan im to powie, ale jest to droga” – powiedział Ojciec Święty.
Jeden z dziennikarzy nawiązał też do głośnego w Ameryce Łacińskiej problemu wirusa Zika, który ma być szczególnie niebezpieczny dla kobiet w ciąży, w związku z czym niektórzy proponują jako rozwiązanie aborcję i antykoncepcję. Zapytany, czy Kościół mógłby w takich sytuacjach potraktować aborcję jako mniejsze zło, Franciszek stanowczo zaprzeczył.
„Aborcja nie jest mniejszym złem, jest zbrodnią. To eliminacja jednego, by uratować kogoś innego. Tak postępuje mafia! To zbrodnia, zło absolutne. A jeśli chodzi o antykoncepcję. Paweł VI, Wielki, w sytuacji trudnej, w Afryce, pozwolił zakonnicom używać antykoncepcji w przypadkach gwałtu. Ale nie można mylić zła zapobiegania ciąży z aborcją! Aborcja nie jest problemem teologicznym. To problem ludzki, medyczny. Zabija się jedną osobę, by ocalić drugą, w najlepszym razie, albo aby sobie ułatwić życie? Jest to sprzeczne z przysięgą Hipokratesa, którą składają lekarze. Jest to zło samo w sobie, a nie zło religijne, w punkcie wyjścia. Jest to zło ludzkie. I oczywiście, jako zło zasługuje na potępienie. Natomiast zapobieganie ciąży nie jest złem absolutnym. W niektórych przypadkach, jak ten już wspomniany z Pawłem VI, było jasne. Ja także apeluję do lekarzy, aby zrobili wszystko, by znaleźć szczepionkę na tę chorobę przenoszoną przez te dwa komary. Nad tym trzeba pracować” – powiedział Ojciec Święty.
wbw/Radio Watykańskie
19.02.2016, 8:15
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz