Tymczasem potrzebujemy
egzystencjalnej decyzji dotyczącej zbawienia. Jasność obrazu
ułatwia decyzję, która jest
niezbędna w obliczu zbawienia wiecznego. Negacja
grzechu, piekła i szatana - prawd teologicznych ściśle związanych
ze sobą - może przeszkodzić w tym fundamentalnym, egzystencjalno-duchowym wyborze, który otwiera na działanie łaski. Te ważne
dogmaty wiary są jednak banalizowane poprzez propagandę Halloween,
także dlatego, że negowane są dużo wcześniej na poziomie
teologii, a nie tylko praktycznych zachowań. Potrzebujemy więc
przypomnienia nauki Kościoła w kwestiach eschatologicznych,
rozeznania duchowego w oparciu o te prawdy ostateczne, a następnie
właściwych wolnych decyzji, decydujących o życiu wiecznym,
zbawieniu, wiecznej szczęśliwości. Przypomina
nam o tym szczególnie święto Wszystkich Świętych oraz Dzień
Zaduszny, czyli wspomnienie naszych drogich zmarłych, którym
winniśmy modlitwę, a nie tylko zwyczajną wdzięczność.
SKĄD
WYROSŁO HALLOWEEN?
Ks.
prof. Andrzej Zwoliński, Uniwersytet Papieski Jana Pawła II w
Krakowie
Wiele
jest propozycji na spędzanie nocy z 31 października na 1 listopada.
Dyskoteki, kluby, szkoły organizujące imprezy prześcigają się w
pomysłach na ten wieczór. A jest to wigilia Wszystkich Świętych -
czas wyciszenia, zadumy nad sensem życia, przemijania. Wkradające
się do niektórych środowisk albo już w nich zadomowione obyczaje
związane z Halloween mają swe korzenie w średniowiecznych
zwyczajach pogańskich...
Średniowieczna
nauka o demonach znała szereg różnych podań tłumaczących
rzeczywistość zakrytą przed oczyma człowieka. Jedną z nich była
legenda żydowska, bardzo wówczas popularna, o demonie żeńskim o
imieniu Lilith, znanym wcześniej jako demonica
sumeryjska i babilońska.
Została ona stworzona przez Boga z prochu ziemi jeszcze przed Ewą.
Jak dalej głosi legenda, Lilith była pierwszą żoną Adama, która
rodziła mu demoniczne dzieci. Zbuntowawszy się przeciw małżeńskiej
władzy Adama i ciągłej jego dominacji, odleciała nad brzegi Morza
Czerwonego, gdzie wskutek współżycia z pożądliwymi diabłami
codziennie rodziła ponad stu demonów zwanych liliot
lub lilim.
Lilim, jak opowiadano, ukazywały się mężczyznom w godzinach
ciemności, przybierały postać pięknych kobiet i obcując z nimi,
pozostawiały ich pozbawionych sił życiowych. Inne lilim atakowały
dzieci, "wysysały
ich oddech",
pożerały wnętrzności. Być może w tych okrutnych opowieściach
są źródła historii o wampirach.
Wyobrażenia związane z lilim
zmieszały się z folklorem Grecji i Rzymu, co w efekcie spowodowało
wiarę w stworzenia zwane "striges" (skrzydlate demony).
Były to ptaki o piersiach kobiet, z których ciekło trujące mleko.
Karmiły one nim pozbawione opieki niemowlęta, uśmiercając je w
ten sposób. Striges identyfikowano długo z sowami. Angielski termin
z XVI wieku, określający człowieka poddanego czarom, brzmiał
"owlblasted"
- osowiały. Lilith nabrała pewnego znaczenia w nowoczesnej magii
związanej z szatanem. W Stanach Zjednoczonych jest nawet świątynia
Lilith. Legenda o demonie Lilith jest niewielkim wycinkiem z ogromnej
i różnorodnej magii średniowiecznego świata, która obfitowała w
podobne opowieści, legendy i podania.
Kiedy
na sabat!
Najczęściej
z opowiadanymi legendami związane były czyny magiczne, zespół
zaklęć zniewalających demony lub ceremonii mających na celu
uczynienie ich uległymi. Do takich należały też "święta
czarownic"
zwane sabatami, które cztery razy w roku gromadziły tych
wszystkich, którzy uznają siebie za sympatyków Szatana, a "dzieci
Lilith".
Sabaty te odbywają się w równonoc wiosenną (21 marca),
przesilenie letnie (22 czerwca), równonoc jesienną (21 września) i
w przesilenie zimowe (22 grudnia). Dodatkowo cztery inne sabaty
związane są z rolnictwem i hodowlą zwierząt, a ich nazwy
nawiązują do dawnych celtyckich terminów. Są to: Candlemas zwane
też Imbolg (2 lutego), Beltane zwane też Wigilią Majów (30
kwietnia), Lammas zwany Lugnasad - dożynki (31 lipca) oraz Halloween
zwane też Samhain (31 października). Halloween rozpoczyna czas
ciemności i jest ostatnim dniem na zebranie reszty plonów. 31
października - według podań celtyckich - duchy włóczą się po
polach i niszczą wszystko, co na nich jeszcze nie zostało
zebrane.
Zabawa
z symbolami śmierci
Halloween
jest również czasem możliwego kontaktowania się ze zmarłymi.
Popularny obraz współczesnych zabaw z nim związanych ma więc
korzenie w pradawnych zwyczajach celtyckich i w religiach pogańskich.
Dla satanistów jest to równocześnie wieczór "czarnych
mszy"
i orgii seksualnych, które wynikają z rytuałów łączenia się
ludzi z demonami. Trudno powiedzieć, dlaczego właśnie ten sabat
zyskał w Polsce taką popularność - być może łączy się to z
czasową bliskością katolickiej uroczystości Wszystkich Świętych.
Może o tym świadczyć termin "Halloween", który powstał
ze skrótu dwu nazw: All
Hallow Day,
czyli Dzień Wszystkich Świętych, i All
Hallow Evening
- Wieczór Wszystkich Świętych. Zadziwiającym faktem jest
przejęcie zwyczajów absolutnie obcych kulturze polskiej i
najczęściej wcale nierozumianych.
Któż
z młodych, którzy zapalają świecę, aby włożyć ją do
wydrążonej dyni, wie, że nazywa się ona "Jack-o-lantern",
a
wiąże się z imieniem człowieka z irlandzkiej legendy, która mówi
o potępieńcu UKARANYM ZA PAKTOWANIE Z DIABŁEM. W
jesienne wieczory nosi on ze sobą latarnię, co ma czynić aż do
dnia Sądu Ostatecznego. Gdy młody człowiek nawet zna źródła tej
legendy, to czy naprawdę wierzy w te fakty i sens powtarzania gestów
potępionego Jacka?
Moda
na Halloween
Przy
zabawie symbolami śmierci, paktowania z diabłem czy z demonami
zachodzi duże niebezpieczeństwo zwane w nauce o kulturze
banalizowaniem symboli.
Przyzwyczajenie się do pewnych symboli i zabawowe ich traktowanie
niszczy świat kultury, która wypracowała szacunek i postawę
milczenia i zadumy wobec tajemnic śmierci człowieka, cmentarzy i
grobów.
Zniszczenie owej postawy
zadumy i modlitwy, która w chrześcijańskiej kulturze nieodzownie
łączy się z cmentarną ciszą, budzi
NOWE
POKOLENIE BARBARZYŃCÓW.
W kronikach średniowiecznych można przeczytać opisy plądrowania
polskich miast przez pogańskich najeźdźców. Z ubolewaniem też
kronikarze odnotowywali, że "barbarzyńcy
nawet zmarłym nie dali spokoju, plądrując ich groby".
Pusty
śmiech w wigilię Wszystkich Świętych, urządzane wówczas
dyskoteki i tańce
czy czerwone wino (symbol
krwi)
wypijane z pucharów w kształcie trupich czaszek - są tego typu
destrukcją kulturową. Katoliccy
biskupi francuscy i przełożeni protestanccy uznali obchodzenie
Halloween za odrodzenie pogańskich zwyczajów.
Kościół
luterański w Szwecji stwierdził, że Halloween to gloryfikacja zła,
przemocy i śmierci.
Emerytowany już arcybiskup Mediolanu C.M. Martini podkreślił, że
Halloween jest obce kulturze i tradycji chrześcijańskiej.
Zmarły
10 lat temu biskup radomski ks. Jan Chrapek określił Halloween jako
pogański obyczaj, bezmyślnie promowany przez media i niektóre
szkoły, który zamazuje chrześcijański wymiar spotkania
modlitewnego nad grobami swych bliskich.
W
wielu amerykańskich szkołach rodzice wymogli na dyrekcji i gronie
nauczycielskim, by zaniechano organizowania tego typu zabaw w
okresie, który jest przeznaczony na zadumę i posprzątanie grobów.
Wydaje
się, że w organizowaniu Halloween w polskich szkołach istnieje
pewien trend, moda. Grupy podejmują działania, a nie mają pojęcia,
co czynią. A na pytanie: "dlaczego to robicie?"
odpowiedzią jest jedynie: "to
się teraz obchodzi", "tak się teraz bawi".
O dalszych zaś skutkach tych działań nikt nie myśli.
Sławoj
Leszek Głódź Arcybiskup Metropolita Gdański
Od
paru lat usiłuje się zaszczepić na naszym gruncie zwyczaje
związane z tzw. Halloween.
Pierwszym ( i chyba zdrowym) odruchem jest niesmak, zbyt blisko
bowiem „zabawa” odwołująca się do upiorów, wizerunków
śmierci itp. rekwizytów sąsiaduje z dniami, w których szczególnie
kultywujemy pamięć o naszych zmarłych, w których także czcimy i
wspominamy wszystkich świętych. Być może w krajach, w których
dzień zaduszny nie pełni tak ważnej roli jak u nas byłoby to
mniej niesmaczne, jednak zwyczaj ten sztucznie zaszczepiany w naszej
obyczajowości wydaje się być szczególnie odrażający.
Co
więcej, nie jest to wcale – wbrew pozorom – obyczaj niewinny.
Stanowisko
Kościoła wobec obchodów „święta Halloween”
Umiłowani
w Chrystusie Panu Bracia i Siostry, zbliża się Uroczystość
Wszystkich Świętych, której liturgiczne obchody przypominają nam
chrześcijańskie powołanie do świętości. Ze względu na
postępującą promocję okultyzmu i magii w środkach przekazu, w
środowisku szkolnym i w społecznościach lokalnych z okazji tzw.
„święta Halloween” pragnę przypomnieć fakty dotyczące tego
obchodu oraz stosowną naukę Kościoła.
Korzenie
„Halloween” sięgają pogańskich obchodów święta duchów i
celtyckiego boga śmierci. Autor „Biblii Szatana”
i twórca współczesnego satanizmu Anton Lavey stwierdził, iż noc
z 31 października na 1 listopada jest największym świętem
lucyferycznym. Kroniki policyjne potwierdzają wzmożoną liczbę
aktów przemocy o charakterze okultystycznym, nasilających się w
tym właśnie czasie. Kościół ostrzega przed angażowaniem się w
jakiekolwiek formy okultyzmu i magii. Nauczanie to znajdujemy w
Katechizmie Kościoła Katolickiego (p. 2116 i 2117), w dokumencie
Stolicy Apostolskiej „Jezus Chrystus dawcą wody żywej”
(Watykan, 3 lutego 2003 r.), w Nocie Duszpasterskiej Konferencji
Episkopatu Toskanii (Florencja, 1 czerwca 1994 r.) oraz w zwyczajnym
nauczaniu biskupów.
Wdrażanie
dzieci, młodzieży i części dorosłych w przyzwolenie na praktyki
okultystyczne, choćby pod pozorem zabawy
(„przekupywanie duchów”) należy w świetle powyższych faktów
uznać za niezgodne z nauką Kościoła. Pogańskie w swojej istocie
obchody wigilii Uroczystości Wszystkich Świętych praktykowane
przez ludzi uznających się za chrześcijan zubażają ich duchowo.
Odwraca się uwagę od naśladowania świętych i błogosławionych,
a skłania się do przyjęcia zbanalizowanej wizji świata
nadprzyrodzonego. Na
owocne przeżywanie Uroczystości Wszystkich Świętych i Dnia
Zadusznego z serca wszystkim błogosławię,
Sławoj
Leszek Głódź Arcybiskup Metropolita Gdański
DZIEŃ
ZADUSZNY
NAUKA ŚWIĘTEGO
JANA
CHRZCICIELA MARII
VIANNEY`a
PROBOSZCZA
Z ARS
O
CIERPIENIACH W CZYŚĆCU I O SPOSOBACH RATOWANIA DUSZ CIERPIĄCYCH
"Zaprawdę,
zaprawdę powiadam wam, że idzie godzina i teraz jest, gdy umarli
usłyszą głos Syna Bożego, a
którzy usłyszą, ożyją" Ew. u św. Jana r. 5, w. 25.
Bardzo
bolesne i przejmujące jest położenie naszych rodziców, krewnych,
znajomych, jeżeli zeszli z tego świata nie uczyniwszy za dosyć
sprawiedliwości Bożej. Skazani bowiem zostali do tego strasznego
więzienia, które się czyśćcem nazywa, i tam zostawać będą
dopóty, dopóki długów swoich całkowicie nie spłacą.
"O
jak straszną jest rzeczą mówi Apostoł narodów wpaść w ręce
Boga żywego"
Ale
po co ja bracia drodzy wszedłem dziś na ambonę i w czyim imieniu
mam przemawiać do was? Wszedłem z rozkazu Boga i przemawiać mam w
imieniu waszych rodziców, krewnych, znajomych. Wszakże od was dla
nich należy się dług wdzięczności. Przypomnijcie sobie co oni
zrobili dla was, kiedy na tej ziemi żyli. Weźcie na uwagę ich
położenie w płomieniach czyśćcowych i pośpieszcie im z
pomocą.
Zdaje mi się, że słyszę ich, jak wołają: "Powiedz
naszym ojcom, naszym matkom; powiedz naszym dzieciom, wszystkim
naszym krewnym, co my za straszne męki cierpimy. Niech się zlitują
nad nami i niech nam swej pomocy nie odmawiają. Od czasu, jakeśmy
się rozłączyli z nimi, ciągle w tych płomieniach gorejemy. Oby
się poruszyli naszymi wołaniami i wyrwali nas z tej niedoli!
Przedstaw im sługo Boży szczegółowo naprzód wielkość mąk
naszych, a potem środki, którymi mogą nam ulżyć albo całkiem
uwolnić". Pocieszycielko strapionych, wstaw się za nami.
Zdrowaś Maryjo!
Jako
katolicy wiemy dobrze bracia drodzy, że jest czyściec, to jest
miejsce, gdzie się dusze wiernych zmarłych wypłacają Boskiej
sprawiedliwości. Jest to artykuł naszej wiary, że jeżeli pokuta
nasza nie była odpowiednią do wielkości naszych grzechów, to
chociaż grzechy nasze Pan Bóg nam przebaczył, gdyśmy się
spowiadali, chociaż nas z wiecznej kary uwolnił, zostaniemy jednak
dla uiszczenia się w zupełności z kary doczesnej skazani na męki
do czyśćca. Jeśli
Bóg nie zostawia bez nagrody żadnej myśli dobrej, żadnego
pragnienia i czynności chociażby najmniejszej; to nie zostawi także
bez kary żadnego przewinienia chociażby najlżejszego.
Pójdziemy do czyśćca i cierpieć będziemy, dopóki sprawiedliwość
Boska nie uzna nas za zupełnie oczyszczonych. W Piśmie świętym
wiele dowodów znajdujemy na to, że chociaż grzechy nasze zostają
nam darowane, Bóg jednak wkłada na nas obowiązek, abyśmy na tym
świecie ponosili różne kary doczesne, a na tamtym wypłacali się
aż do ostatniego szelążka w płomieniach czyśćcowych.
Patrzmy,
co się stało z Adamem: kiedy żałował za grzech swój, Bóg mu
przebaczył, skazał go jednak na pokutę; więcej niż 900 lat
trwającą.
Jakaż to długa pokuta! Dawid wbrew woli Boga rozkazał spisać
wszystkich swoich poddanych; ale później dręczony wyrzutami
sumienia uznał swój grzech, padł twarzą na ziemię i prosił Boga
o przebaczenie. Bóg wejrzał na żal jego, winę darował, ale
pomimo to proroka Gada posłał, aby mu powiedział: Wybierz królu
jedną z trzech kar, jakie Bóg przeznaczył za grzech twój: morową
zarazę, wojnę lub głód.
Dawid rzekł: lepiej wpaść w ręce Pana, który już tyle razy
okazał swe miłosierdzie, niż w ręce ludzkie. Wybrał więc morową
zarazę, która trwała trzy dni, i zabrała mu przeszło
siedemdziesiąt tysięcy poddanych; a gdyby był Pan Bóg nie
powstrzymał ręki anioła wyciągniętej na miasto, to by była
spustoszała cała Jerozolima. Dawid widząc, ilu nieszczęść był
powodem grzech jego, prosił Boga, aby karę swą przeciw niemu
samemu zwrócił, a oszczędził lud, który był niewinny.
Ach!
bracia drodzy, ileż lat wypadnie nam cierpieć w czyśćcu,
którzyśmy tyle popełnili grzechów,
i pod pozorem żeśmy się wyspowiadali, nie czynimy odpowiedniej
pokuty. Ileż lat męczarni czeka nas na tamtym świecie!
Ogień
w czyśćcu jest ten sam co w piekle; różnica na tym tylko polega,
że nie jest wieczny. Dałby Bóg, żeby która z tych dusz biednych,
które tam przebywają, stanęła dziś na moim miejscu otoczona
ogniem ją pożerającym i opowiedziała sama męczarnie swoje,
napełniła ten kościół swymi jękami: to może by zmiękczyła i
do litości pobudziła serca wasze! O jakże my cierpimy, uwolnijcie
nas bracia z tych męczarni, wy to możecie uskutecznić. O gdybyście
wy czuli, co to za boleść być w rozłączeniu z Bogiem! Któż to
wysłowi? Goreć w ogniu zapalonym sprawiedliwością Bożą, ponosić
bóle niesłychane, być trawionymi żalem, wiedząc, żeśmy mogli
tego uniknąć! O dziatki drogie, wołają rodzice, myśmy was tak
kochali, czyż podobna, abyście nas teraz opuścili? Wy spoczywacie
na miękkim łożu, a my w ogniu strasznym. Wy się oddajecie
zabawom, a my dzień i noc cierpimy i płaczemy. Mieszkacie w domach,
któreśmy wam zostawili, używacie owocu trudów naszych; a my
opuszczeni przez was od tylu lat ponosimy katusze tak straszne.
Ani jałmużny nie czynicie, ani o Mszę świętą nie prosicie dla
przyjścia nam z pomocą. Możecie nam ulżyć, możecie nas z
więzienia uwolnić, a jednak nie pomyślicie o tym. O jakże
straszne są męczarnie nasze!
Tak
bracia drodzy, kiedy w płomieniach jęczymy, to
sąd nasz zmieniamy o tych lekkich przewinieniach, jeżeli je można
nazwać lekkimi, którycheśmy się dopuszczali. "O mój Boże;
woła Król-Prorok biada człowiekowi nawet najsprawiedliwszemu,
jeżeli go sądzisz bez miłosierdzia. Jeśli plamy na słońcu
znalazłeś a złość w aniołach, to cóż będzie z
grzesznikiem?". Ileż lat mąk czyśćcowych nam się należy,
którzyśmy popełnili tyle grzechów śmiertelnych, a prawie nic nie
czyniliśmy dla zadośćuczynienia sprawiedliwości Bożej!
Czytamy
w Piśmie świętym, że Pan Bóg raz rzekł do jednego ze swoich
proroków: "Idź do króla Jeroboama i strofuj go
w moim imieniu za grzech bałwochwalstwa, którego się dopuścił.
Nie przyjmuj żadnego pożywienia ani u niego, ani w drodze".
Prorok zastosował się do rozkazu bez uwagi, że się na
niebezpieczeństwo wielkie naraża. Stanął przed królem i wyrzucał
mu występek, stosownie do woli Boga. Król się mocno obraził taką
śmiałością proroka, podniósł rękę i kazał go pojmać. Ale
ręka króla uschła natychmiast. Widząc taką karę upamiętał się
Jeroboam i począł żałować. Pan Bóg wejrzał na żal jego,
przebaczył mu grzech i uzdrowił rękę. Dobrodziejstwo to zmieniło
umysł króla, nie gniewał się już na proroka; ale prosił, aby z
nim do stołu zasiadł i posiłek przyjął. "Nie mogę
odpowiedział prorok Pan Bóg mi zabronił; chociażbyś mi połowę
królestwa dawał, nie uczynię tego". Gdy wracał, napotkał
fałszywego proroka, który mówił że jest posłany od Pana i
nakłaniał go do spożycia z nim pokarmów. Przyjął to zaproszenie
nakłaniany i cokolwiek się pożywił. Ale jak tylko z domu
fałszywego proroka wyszedł, zaraz lwa ogromnego napotkał, który
go pożarł. Jeśli się zapytamy, co sprowadziło tę śmierć, to w
odpowiedzi otrzymamy, że nieposłuszeństwo proroka.
Patrzmy jeszcze na Mojżesza, który był tak miłym Bogu. Na
chwilę tylko zwątpił, że woda ze skały nie wytryśnie i dwa razy
w skałę uderzył. Bóg jednak rzekł: obiecałem ci, że wejdziesz
do ziemi obiecanej, która mlekiem i miodem płynie; ale żeś
zwątpił i dwa razy w skałę uderzył, jak gdyby jeden raz nie
wystarczał, przeto za karę z daleka tylko tę ziemię ujrzysz, ale
do niej nie wejdziesz.
Jeśli
Bóg tak surowo karze lekkie przewinienia, to jakże karać będzie
roztargnienia w modlitwie, niewłaściwe zachowanie się w kościele.
Ach! jakże my jesteśmy zaślepieni! Ileż lat i wieków gotujemy
dla siebie w czyśćcu za tyle przewinień, które za nic sobie
poczytujemy. Jakże się inaczej odzywać będziemy, gdy się wśród
tych płomieni znajdziemy, w których sprawiedliwość Bożą tak
dotykalnie, tak boleśnie odczujemy!
Bóg
jest sprawiedliwy bracia drodzy w tym wszystkim, co czyni.
Nagradza
nas za najmniejszą czynność, nagradza nawet nasze pragnienia,
każdą myśl dobrą, każdą chęć, chociaż byśmy jej dla jakich
przeszkód uskutecznić nie mogli. Ale z drugiej strony, kiedy idzie
o karę, nic nie daruje. Każde przewinienie, chociażby najlżejsze,
może nas do czyśćca zaprowadzić.
Wielu ze Świętych nie pierwiej dostali się do nieba, aż po przebyciu odpowiedniego czasu w czyśćcu. Święty
Piotr Damian mówi, że siostra jego przez wiele lat zostawała w
czyśćcu za to, że słuchała raz z pewną przyjemnością piosenki
lubieżnej. Dwaj zakonnicy przyrzekli sobie nawzajem, że który z
nich pierwiej umrze, to w jakikolwiek sposób da znać pozostałemu
przy życiu o stanie, w jakim się znajduje po śmierci. Bóg
pozwolił temu, co pierwiej umarł, aby spełnił swoją obietnicę.
Pokazał się więc swemu przyjacielowi i zapewnił go, że 15 dni
przebywał w czyśćcu za to, że zbyt lubował się w spełnianiu
swojej woli. Kiedy żyjący winszował mu, że tak niedługo
przebywał w czyśćcu, umarły odrzekł: "Wolałbym za życia
ze skóry być obdzieranym przez dziesięć tysięcy lat; gdyż to
cierpienie jakkolwiek wielkie nie wyrównywałoby cierpieniom, jakie
w czyśćcu ponosiłem". Pewien kapłan zapewniał swego
przyjaciela, że przez kilka miesięcy zostawał w czyśćcu za to,
że zwlekał z wykonaniem testamentu, w którym były zapisy na różne
cele dobroczynne.
Ach!
iluż jest i teraz bracia drodzy, co mają sobie do wyrzucenia tę
samą winę.
Od ośmiu albo i dziesięciu lat poumierali ich rodzice i zobowiązali
ich do dania takiej a takiej jałmużny, do zamówienia tylu a tylu
Mszy świętych, a oni dotychczas tego nie spełnili! Iluż jest
takich, którzy z obawy aby nie było jakich zapisów na uczynki
dobre, nie chcą zajrzeć do testamentu na ich korzyść
sporządzonego przez rodziców lub przyjaciół! Oto te biedne dusze
w czyśćcu zostają, straszne męki ponoszą, ponieważ nie
spełniono ich ostatniej woli. Biedni, cóżeście zrobili? Chodziło
wam o to, aby uszczęśliwić dzieci albo spadkobierców waszych; i
ażeby przysporzyć im mienia, polepszyć ich los, zaniedbywaliście
własne dusze, nie troszczyliście się o ich zbawienie. Spełnienie
dobrych uczynków, które mogliście sami wykonać, powierzyliście
waszym dzieciom.
Ach!
jakże byliście nierozsądnymi, kiedyście zapominali o samych
sobie, o swoim zbawieniu!
Powie
kto: moi rodzice dobrze żyli, o łaskę Boga i zbawienie swoje
bardzo się starali. Ach! czy to tak wiele potrzeba, aby się do
czyśćca dostać? Posłuchajmy,
co mówi w tej mierze Albert Wielki, którego
cnoty znane były powszechnie Oto pokazał się po śmierci jednemu
ze swoich przyjaciół i oznajmił, że go Pan Bóg posłał do
czyśćca za to, że miał chwilowe upodobanie w swojej nauce. Co
dziwniejsza, wielu Świętych nawet kanonizowanych przechodziło
przez czyściec. Święty Seweryn, arcybiskup koloński, w kilka lat
po śmierci pokazał się jednemu ze swoich przyjaciół i
powiedział, że był w czyśćcu za to, że odłożył do wieczora
modlitwę, którą był powinien zmówić rano.
O
jakże wielu chrześcijan w czyśćcu będzie za to, że swe modlitwy
odkładali na czas inny, pod
pozorem że coś ważniejszego mieli do załatwienia! Gdybyśmy
szczerze pragnęli posiadać Boga, to byśmy unikali zarówno małych
jak wielkich grzechów; ponieważ odłączenie od Boga, chociażby
krótkie, jest tak strasznym dla dusz!
Ojcowie Święci
mówią, że czyściec jest w pobliżu piekła. Łatwo to pojmiemy,
gdy pomyślimy, że grzech powszedni niedaleko jest od śmiertelnego.
Według tychże Ojców nie wszystkie dusze pokutują w czyśćcu dla
zadośćuczynienia Boskiej sprawiedliwości niektóre z nich pokutują
w tych miejscach, w których grzeszyły. Święty Grzegorz papież
podał nam w tej mierze przykład. Pewien świątobliwy kapłan,
będąc chorym, z rozkazu lekarza chodził co dzień do kąpieli
w dosyć odległe miejsce. Zawsze tam czekał na niego jakiś
nieznajomy człowiek, który mu pomagał rozebrać się, a po kąpieli
podawał płótno do otarcia się. Kapłan przez wdzięczność
przyniósł raz swemu nieznajomemu kawałek chleba poświęconego.
"Mój ojcze rzekł nieznajomy dajesz mi rzecz, której ja nie
spożytkuję; bo jestem duchem, chociaż widzisz mnie w ciele. Byłem
tu kiedyś panem i odbywam tu mój czyściec. Sługo Boży, zlituj
się nade mną; jeśli zechcesz, możesz mnie uwolnić z tych mąk,
które ponoszę: ofiaruj za mnie Msze święte, ofiaruj modlitwy
twoje". To powiedziawszy, zniknął.
Ach!
bracia drodzy, wiedząc o tym, czyż możemy nie pamiętać o naszych
rodzicach,
którzy może tu są około nas? Jeśliby im Bóg pozwolił nam się
pokazać, to by się nam do nóg rzucili. "Dzieci drogie,
powiedzieliby, miejcie litość nad nami, nie zapominajcie o nas".
Tak bracia drodzy, wieczorem idąc na spoczynek, widzielibyśmy
biednych rodziców
naszych, wołających o pomoc, widzielibyśmy ich w naszych domach, w
naszych polach. Te
biedne dusze krążą około nas, idą za nami wszędzie; ale
niestety są to biedni żebracy około złych bogaczów!
Przedstawiają im swoje potrzeby i swoje męczarnie, ale źli bogacze
nie zwracają na to uwagi. "Prosimy wołają o jedno Ojcze nasz,
o jedno Zdrowaś, o jedną Mszę świętą".
Ach!
jakże byśmy byli niewdzięczni, gdybyśmy odmówili naszemu ojcu,
naszej matce, jakiej małej cząsteczki tych dóbr, które oni z
takim mozołem nabyli dla szczęścia naszego!
Powiedzcie
mi: jeśliby wasz ojciec lub wasza matka, albo jedno z waszych dzieci
było w ogniu,
gdybyście widzieli ich ręce wyciągnięte do was z prośbą o
pomoc, czyżbyście byli tak nieczuli, żebyście pozwolili na ich
palenie w oczach waszych? Ach! wiara nas uczy, że te biedne dusze
ponoszą męki tak straszne, iż żaden człowiek pojąć tego nie
jest w stanie.Jeśli
chcemy, bracia drodzy, zapewnić sobie niebo, to módlmy się
bezustannie za duszami w czyśćcu cierpiącymi.
Pewny to znak wybrania i potężny środek zbawienia, modlitwa za
umarłych. Pismo święte dostarcza nam porównania cudownego w
historii Jonaty. Saul, ojciec jego, zabronił wszystkim żołnierzom
pod karą śmierci nie brać żadnego pożywienia, dopóki by nie
pokonali Filistynów. Jonatas, który na ten zakaz nie zważał,
będąc bardzo zmęczonym, umoczył koniec swej strzały w miodzie i
skosztował. Saul pytał Pana, czy kto nie naruszył danego zakazu?
Dowiedziawszy się, że syn jego naruszył, kazał go pojmać i
rzekł: "To mi niech uczyni Bóg, i to niech przyczyni, że
śmiercią umrzesz". Jonatas widząc, że jest skazanym na
śmierć przez ojca, za naruszenie danego rozkazu, zwrócił oczy
swoje do ludu i płacząc zdawał się przypominać wszystkie usługi,
jakie mu wyświadczył, wszystkie łaski, jakimi obsypał. Lud rzucił
się do nóg Saulowi: "Czemu skazujesz na śmierć Jonatę,
który wybawił Izraela, który uwolnił nas z rąk nieprzyjaciół?
Nie, nie, nie spadnie ani włos z głowy jego; my musimy go ocalić,
on nam wiele dobrodziejstw wyświadczył, my nie możemy, nie
powinniśmy o tym zapomnieć". "I wybawił lud Jonatę, że
nie umarł".
Jest
to obraz tego, co się dzieje przy śmierci. Ten co się modli za
duszami w czyśćcu cierpiącymi, skoro tylko stanie przed trybunałem
Jezusa Chrystusa dla zdania rachunku ze swego życia, dusze owe już
staraniem jego uwolnione z czyśćca rzucą się do stóp Zbawiciela
i powiedzą: "Panie, zlituj się nad tą duszą, ona nas wyrwała
z płomieni, ona za nas uczyniła zadość Twej sprawiedliwości.
Zapomnij jej przewinień, jak ona błagała, żebyś zapomniał
przewinień naszych".
Ach!
Jakże to potężne są pobudki do rozbudzenia w nas współczucia
dla tych dusz cierpiących. Tymczasem, jakże prędko zapominamy o
tych duszach. Można powiedzieć, że pamięć o umarłych przemija
razem z dźwiękiem dzwonów. Cierpcie biedne dusze, płaczcie w tym
ogniu zapalonym sprawiedliwością Bożą, daremne wasze wołania,
nikt was nie usłyszy, nikt wam nie ulży. Oto, jak się wywdzięczamy
bracia drodzy za miłość, za dobroć, jaką nam okazywali
najbliżsi, najserdeczniejsi za życia.
Ach!
nie bądźmy błagam was na wszystko z liczby tych niewdzięcznych,
tych przewrotnych; ponieważ pracując nad ich wybawieniem, pracujemy
nad naszym własnym zbawieniem.
Ale,
powiecie może, jakim sposobem moglibyśmy te dusze pocieszyć,
uwolnić z czyśćca i do nieba zaprowadzić? Odpowiedź na to łatwa,
już dawno przez Kościół wskazana.
1-
Przez modlitwy i jałmużny.
2-
Przez odpusty.
3- Przez ofiarę Mszy świętej.
Naprzód
przez modlitwy. Kiedy się modlimy za duszami w czyśćcu,
to na ich korzyść odstępujemy to wszystko, co by Bóg nam
udzielił, gdybyśmy się za siebie modlili. Ale niestety, modlitwa
nasza jest czymś bardzo małym, ponieważ jesteśmy grzesznikami i
prosimy za winnymi. Mój Boże, czegoż to potrzeba, aby twoja miłość
była wielką?
Każdego
poranku możemy ofiarować za dusze w czyśćcu cierpiące wszystkie
czynności nasze dzienne i wszystkie modlitwy, jakie w ciągu dnia
odmówimy.
Jest to niewiele zaprawdę. Wyobraźmy sobie, że ktoś ma ręce
związane i jest ciężarem obciążony; że my przechodzimy każdego
dnia około niego i trochę z tego ciężaru ujmujemy: po niejakim
czasie owego biedaka spod ciężaru całkiem uwolnimy. Z duszami w
czyśćcu cierpiącymi rzecz się ma podobnie, ujmujemy im ciężaru, zmniejszamy ich cierpienia,
ile razy coś dla nich czynimy. To o kwadrans, to o godzinę
zmniejszamy ich karę, i coraz bardziej zbliżamy ich do nieba.
Po
wtóre,
możemy dusze z czyśćca uwalniać za pośrednictwem odpustów.
Jest to wielka pomoc, ceny niesłychanej, dusze nią wsparte bardzo
prędko przybliżają się do nieba. Ofiarujemy im bowiem zasługi
Przenajdroższej Krwi Jezusa Chrystusa, zasługi cnót Najświętszej
Maryi Panny i Świętych różnych, którzy większe czynili pokuty,
niż ich grzechy wymagały. Ach!
gdybyśmy chcieli, to byśmy prędko czyściec pustym uczynili,
ofiarując za biedne dusze czyśćcowe wszystkie odpusty, jakie
pozyskać możemy.
Pomyślcie
bracia drodzy, ile odpustów otrzymać można, odbywając drogę
krzyżową, odmawiając różaniec lub inne modlitwy, do których
odpusty są przywiązane. Bardzo winnymi jesteśmy, bardzo
nieczułymi, gdy tak łatwymi środkami mogąc uwolnić dusze
rodziców, nie czynimy tego, ale pozwalamy, aby się paliły w
strasznych płomieniach czyśćcowych!
Po
trzecie,
sposobem najpotężniejszym do uwolnienia dusz z czyśćca jest Msza
święta.
Gdy ją ofiarujemy za te biedne dusze, to już nie grzesznik prosi za
grzesznikiem, ale Bóg równy Ojcu swojemu, który nic nie odmówi
Synowi. Zapewnił nas o tym Jezus Chrystus, kiedy powiedział: "Ojcze
mój, dziękuję Ci, ponieważ mnie zawsze wysłuchujesz".
Oto
przykład, który świadczy jak wielka jest skuteczność Mszy
świętej.
Czytamy w historii kościelnej, że w krótkim czasie po śmierci
cesarza Karola [Łysego], pewien człowiek świątobliwy z diecezji
Reimskiej, imieniem Bernold, zachorowawszy i otrzymawszy ostatnie
Sakramenta, przez cały dzień prawie nic nie mówił i zaledwie
słabe oznaki życia dawał; pod wieczór otworzył oczy i o
spowiednika poprosił. Stało się jego woli zadość, spowiednik
przybył, a on zalawszy się łzami w te słowa przemówił: "Byłem
na tamtym świecie i znalazłem się w tym miejscu, w którym biskup
Pardul z Laon przebywa. Strasznie cierpi w płomieniach. Zobaczywszy
mnie rzekł: Ponieważ wracasz jeszcze na ziemię, proszę cię nie
zapomnij o mnie; możesz mnie stąd uwolnić i z Bogiem, czego ja tak
pragnę, połączyć. Jakiż sposób na to? zapytałem. Wyszukaj
tych, którym ja dobrze za życia czyniłem, i powiedz im, żeby się
modlili za mną, żeby o Mszę świętą prosili.
Uczyniłem,
czego ode mnie żądał, i ujrzałem go wkrótce pięknym jak słońce,
nie cierpiącym wcale, zadowolonym zupełnie, te słowa mówiącym:
Patrz, ile modlitwy i Msza święta sprawiły mi szczęścia. Nieco
dalej ujrzałem króla Karola, który tak przemówił: Mój
przyjacielu, ach! jakże ja cierpię; pójdź do biskupa Hinkmara i
powiedz mu, że cierpię za to, iż nie słuchałem rad jego; liczę
jednak na to, że on mi dopomoże do wyjścia z tego miejsca mąk.
Proś także tych wszystkich, którym ja czyniłem dobrze za życia,
aby się za mną modlili, aby Msze święte ofiarowali, abym był
wyzwolony . Biskup Hinkmar, który zabierał się właśnie do
odprawiania Mszy świętej, począł zaraz modlić się z ludem na tę
intencję. Ujrzałem następnie króla odzianego swymi szatami
królewskimi i jaśniejącego chwałą"
Mamy w
tym dowód, jak dzielnie pomagają do uwolnienia biednych dusz z mąk
czyśćcowych nasze modlitwy, nasze dobre uczynki, a nade wszystko
Msze święte.
Weźmy
inny przykład, który również znajdujemy w historii kościelnej;
jest on jeszcze bardziej uderzający. Pewien święty kapłan
dowiedziawszy się o śmierci swego przyjaciela, którego bardzo
miłował w Bogu, nie znalazł lepszego środka dla podania mu
pomocy, nad ofiarowanie za jego duszę jak najrychlej Mszy świętej.
Rozpoczął ją z wielką pobożnością i z wielkim bólem zarazem.
Po konsekracji podnosząc w górę hostię rzekł: "Ojcze
Przedwieczny, oto ofiaruję Ci Ciało i Duszę twego Najdroższego
Syna. Błagam pokornie, zlituj się nad duszą mego przyjaciela,
który zostaje w płomieniach czyśćcowych. Zróbmy zamianę: ja Ci
dam twego Syna, a Ty mi uwolnij mego przyjaciela". Prośbę
swoją zanosił z tak żywą wiarą, że Bóg wysłuchał i on
spostrzegł, jak dusza jego przyjaciela, przeszła z czyśćca do
nieba.
Święta Perpetua zaleca usilnie modlitwy za dusze w
czyśćcu. Bóg sprawił, że widziała jak jej brat gorzał w
płomieniach, pomimo że umarł mając zaledwie lat siedem, i pomimo
że przez całe życie cierpiał na raka, wydając jęki straszne we
dnie i w nocy. Wiele modlitw i wiele pokut czyniła dla uwolnienia
go; wreszcie ujrzała, że przeszedł do nieba promieniejący jak
anioł. Ach! jakże są szczęśliwi ci wszyscy, którzy mają takich
przyjaciół.
Biedne
te dusze w miarę jak się zbliżają do nieba, zdają się jeszcze
więcej cierpieć.
Są w tym położeniu, w jakim Absalon: zostawał on przez jakiś
czas na wygnaniu, potem powrócił do kraju, ale nie wolno mu było
widzieć się z ojcem, który go czule kochał. Kiedy mu oznajmiono,
że jest blisko ojca, ale go nie zobaczy, zawołał: "Ach!
zobaczę okna i ogrody mojego ojca, a nie zobaczę jego samego.
Powiedzcie mu, że wolę umrzeć, niż tu być a jego nie widzieć.
Powiedzcie mu, że to nie dosyć, iż mi przebaczył, ale że ja
pragnę i proszę, aby mi pozwolił widzieć się ze sobą". Z
owymi duszami biednymi rzecz się ma podobnie: im bardziej zbliża
się czas ich wyjścia z wygnania, tym bardziej zwiększa się ich
miłość ku Bogu, ich pragnienie widzenia Go nie czują w sobie dość
siły do wytrwania w męczarniach. "Panie wołają wejrzyj na
nas okiem swego miłosierdzia, jesteśmy już przy końcu naszych
cierpień, pozwól nam co rychlej ujrzeć Siebie. Ach! jakże
szczęśliwi są ci, którzy mogą uniknąć tych płomieni. My już
jesteśmy pozbawieni tego szczęścia; nie mamy nadto ani rodziców,
ani przyjaciół. Oby się przynajmniej zlitowali nad nami ci,
których głos nasz dojdzie; od tylu lat zostajemy w tym ogniu
zapalonym sprawiedliwością Bożą. Gdybyście mogli pojąć
wielkość tych cierpień, jakie ponosimy, to byście nas nie
opuścili. Cóż za straszne położenie nasze, nikt nad nami litości
nie ma!".
Jest
to rzecz pewna bracia drodzy, że te biedne dusze dla siebie nic nie
mogą, ale dla nas wiele mogą.
Kto się do nich odwołuje, ten zawsze upragnioną łaskę otrzyma.
Jeśli Święci, co są w niebie, naszym zbawieniem się zajmują,
chociaż od nas nic nie potrzebują; to o ileż bardziej dusze
czyśćcowe, które naszymi modlitwami wspieraliśmy, po wydostaniu
się z czyśćca, przez wdzięczność będą o nas pamiętać i nam
w zbawieniu dopomagać. "Nie odmawiaj powiedzą swej łaski
Panie tym braciom naszym, którzy tyle starań dołożyli, aby nas z
płomieni wydobyć". Czyliż nie będzie błagać Boga matka o
łaskę dla swych dzieci, które ją miłowały i o uwolnienie z
czyśćca prosiły? Pasterz, który za życia bardzo się troszczył
o zbawienie swych parafian, czyliż zapomni o nich w wieczności?
Ach! nie.
Tak
bracia drodzy, za każdym razem, kiedy będziemy potrzebowali o co
prosić,
zwracajmy się z ufnością do tych świętych dusz, pewni będąc,
że za nami się wstawią do Boga. Jakież to szczęście dla nas, że
w modlitwach jakie za dusze czyśćcowe zanosimy, mamy tak wyborny
środek na zapewnienie sobie nieba! Kiedy zechcemy prosić Boga o żal
za grzechy, zwracajmy się do tych dusz, które tyle lat przebywały
w płomieniach czyśćcowych! Kiedy zechcemy prosić o wytrwałość
w dobrym, wzywajmy te dusze, które wskutek swej wytrwałości teraz
oglądają Boga. W chorobie, w smutku, myślmy o czyśćcu i tych
duszach, co tam były; a nie zawiedziemy się, owszem osiągniemy
skutek pożądany!
Jakiż
koniec tego wszystkiego? Oto pewną jest rzeczą, że nadzwyczaj mała
jest liczba wybranych,
którzy nie przechodzili przez płomienie czyśćcowe; że kary jakie
tam ponosili, są nad pojęcie nasze. Pewną jest rzeczą, że w
rękach naszych mamy to wszystko, co
potrzebne jest dla przyjścia z pomocą tym duszom nieszczęśliwym,
to jest, modlitwy, pokuty, jałmużny, a nade wszystko Msze święte.
W końcu, to niezawodna, że te dusze pełne miłości, wywdzięczając
się, wyproszą dla nas tysiąc razy więcej niż my im dajemy. Jeśli
będziemy w czyśćcu, to te dusze nie omieszkają
prosić Boga o tę samą łaskę dla nas, jaką myśmy wyprosili dla
nich: bo one dobrze wiedzą, jakie tam cierpienia straszne, jakie
rozłączenie z Bogiem okrutne.
Poświęćmy
bracia drodzy kilka godzin w ciągu tej oktawy na rzecz tak
zbawienną.
Wiele, wiele bardzo dusz dostanie się do nieba przez Msze święte i
modlitwy nasze, jałmużny, umartwienia. Niech każdy z nas myśli o
swoich biednych rodzicach, krewnych, znajomych, dobrodziejach. Tak,
bracia drodzy, czyńmy co tylko możemy dla sprawienia im ulgi w
cierpieniach. Podobamy się w ten sposób Bogu, który pragnie ich
wyzwolenia, i pozyskamy dla nich szczęście najpożądańsze,
szczęście widzenia Boga, który żyje i króluje po wszystkie wieki
wieków. Amen.