sobota, 12 listopada 2016

Za polskie państwo i Naród

Homilia ks. abp. metropolity gdańskiego Sławoja Leszka Głódzia wygłoszona z okazji Narodowego Święta Niepodległości w bazylice Mariackiej w Gdańsku 

Ekscelencje Księża Biskupi! 
Księże Infułacie! Umiłowani Kapłani! Panie Wojewodo! 
Panowie Prezydenci pomorskich miast! 
Szacowni weterani dróg ku Niepodległej! 
Przedstawiciele urzędów, instytucji, wspólnot, stowarzyszeń! 
Czcigodne poczty sztandarowe! 
Droga młodzieży: harcerze, uczniowie, studenci, wy wszyscy, którzy otwieracie swe serca na wartości polskie, narodowe, odkrywacie ich piękno i sens! 
Umiłowana wspólnoto wiary, którą gromadzi w bazylice Mariackiej Święto Niepodległości Najjaśniejszej Rzeczypospolitej! 

Jak co roku w listopadowy jesienny dzień przychodzimy do bazyliki Mariackiej na dziękczynną modlitwę. Za dar Niepodległości. Za polskie państwo i Naród. Za Ojczyznę. To dzień pamięci i narodowej dumy. Przypominają o nim biało-czerwone sztandary. Okolicznościowe audycje radiowe i pogramy telewizyjne. Melodia pieśni narodowych, których tego dnia nie szczędzą nam – chwała im za to – media. Podchwycą je uczestnicy pochodów i Marszów Niepodległości, które przejdą ulicami wielu polskich miast. Niepodległa jest dziś lejtmotywem wystąpień włodarzy Rzeczypospolitej. Także różnego rodzaju patriotycznych uroczystości. To dzień, kiedy w szczególny sposób słowa naszej czci i uznania kierujemy ku sędziwym weteranom walk o Niepodległą. Jesteście, umiłowani Bracia, pośród nas, w bazylice Mariackiej. Cześć wam i chwała! Drogowskaz polskich pokoleń Dziś, niczym głos donośnego dzwonu, rozlega się melodia „Mazurka Dąbrowskiego”. Słychać ją od Bałtyku po gór szczyty. I dalej, gdziekolwiek żyją nasi rodacy, a ich serca biją rytmem Ojczyzny. Warto wspomnieć, że to tu, w Gdańsku, w kolegium jezuickim na Szkotach, kształcił się Józef Wybicki, twórca „Mazurka Dąbrowskiego”. „Jeszcze Polska nie zginęła, kiedy my żyjemy”. Rozbrzmiewa to szczytne, wywiedzionego z polskich serc wyznanie. Drogowskaz wielu polskich pokoleń! O jego słowa wspierało swą nadzieję na odmianę polskiego losu wielu naszych rodaków żyjących w epoce niewoli narodowej. Zdawać się wtedy mogło, że czas Rzeczpospolitej, podmiotu obecnego przez wieki na europejskiej scenie, zamknął się definitywnie. Że zbrodnia rozbiorów, usankcjonowana na kongresie wiedeńskim, stała się rzeczywistością tamtej epoki. Jak Jałta, jak Poczdam – 130 lat później. Ale przecież wołanie: „Jeszcze Polska nie zginęła, kiedy my żyjemy” – nie gasło. Rozbrzmiewało podczas narodowych powstań. Na zesłańczych i emigranckich szlakach tysięcy. Z mocy tych słów wyrastały pamiętne dzieła literatury i sztuki podejmującej narodową powinność – zrzucenie pęt niewoli. Ich echo rozbrzmiewało w tajnym szkolnictwie, w instytucjach dobroczynnych i wychowawczych – podtrzymujących i rozpalających polskiego ducha. To pragnienie, aby „nie zginęła”, aby powstała do życia, aby została zwrócona polskiej wspólnocie, było nieustannym motywem modlitwy tamtych pokoleń. Adresowanej ku Bogu. Ku Chrystusowi. Ku Królowej Korony Polskiej – łaski pełnej. Ku świętym i błogosławionym z naszego Narodu orędującym w niebieskiej ojczyźnie za polskimi sprawami. Nadszedł dzień 11 listopada. „Lud, który siedział w ciemności, ujrzał światłość wielką” (Mt 4,16). Patrzymy nań niczym na tę noc wyzwolenia, o której mówi Księga Mądrości, zapowiedziana przodkom narodu wybranego, „by nabrali otuchy, wiedząc niechybnie, jakim przysięgom zawierzali”(Mdr 18,6). Pierwszy dzień Polski Niepodległej. Godny naszego, powtarzanego z roku na rok, polskiego Te Deum laudamus. Dzień wdzięczności wyrażanej przez synów i córki naszego Narodu, którzy przez swe życie idą drogą 11 listopada. A to droga miłości ku Ojczyźnie, naszej matce. Odpowiedzialności za jej los. Szacunku dla praw ojczystych. Pewna, sprawdzona, wytyczona trudem pokoleń droga Niepodległej. Droga wspólnoty, której w takim dniu jak ten „przystoi pieśń chwały”. Droga, której najgłębszy sens, istotę i piękno ujmują słowa psalmu responsoryjnego dzisiejszej Mszy św.: „Błogosławiony lud, którego Pan jest Bogiem, naród, który On wybrał na dziedzictwo dla siebie”. Wielki dar Bożej Opatrzności Umiłowani! Dziś cząstka polskiego Narodu, dla której ważne są ideały 11 listopada 1918 roku, zgromadzona w bazylice Mariackiej, dziękuje Bożej Opatrzności za wolność odzyskaną jesienią tamtego pamiętnego roku. Po dwudziestu latach utraconą w wyniku zdradzieckiej napaści wiarołomnych sąsiadów z zachodu i wschodu. W 1989 roku przywróconą. Jest to Wielki Dar Bożej Opatrzności, która – jak nas naucza Katechizm Kościoła Katolickiego – jest „konkretna i bezpośrednia, obejmuje sobą wszystko od rzeczy najmniejszych do wielkich wydarzeń świata i historii”. Ufności w Bożą Opatrzność żąda od nas nasza katolicka wiara. Fundament naszego życia. Źródło naszej nadziei wybiegającej ku niebu, „gdzie złodziej się nie dostaje, ani mól nie niszczy” (Łk 12,33). Także duchowej gotowości na powtórne przyjście Pana w chwale, na oczekiwaną przez pokolenia chrześcijan zapowiadaną godzinę, o której obrazowo mówi czytana dziś Ewangelia. „Niech będą przepasane biodra wasze i zapalone pochodnie! A wy [bądźcie] podobni do ludzi, oczekujących swego pana, kiedy z uczty weselnej powróci, aby mu zaraz otworzyć, gdy nadejdzie i zakołacze” (Łk 12,36). Siłę i wartość wiary ukazuje nam dziś św. Paweł Apostoł w Liście do Hebrajczyków, pisząc, że „wiara jest poręką tych dóbr, których się spodziewamy, dowodem tych rzeczywistości, których nie widzimy”. To wiara uczy nas ufności w Bożą Opatrzność. Przyjmowania z pokorą jej rozrządzeń, które, bywa i tak, Bóg pisze na liniach krzywych. Trzeba czasem lat, aby je rozpoznać. Zrozumieć ich zbawczy sen. Wiedzieli o tym przodkowie nasi, kiedy u schyłku XVIII wieku, w okresie politycznych i duchowych przemian, podjęli zamiar budowy w stolicy Rzeczypospolitej Świątyni Opatrzności Bożej – wotum narodu za drogę dziejów, za dzieło Konstytucji 3 maja. Czyż nie było to rozrządzenie Bożej Opatrzności, że to dopiero naszemu pokoleniu przyszło ten zamiar zrealizować? Dziś na stołecznych, wilanowskich polach, dzień poświęcenia Świątyni Opatrzności Bożej. Wotum niepodległego Narodu i państwa. Niechaj z jej monumentalnych murów pokolenia naszego czasu kierują modlitwę zawierzenia i ufności ku Bożej Opatrzności. Dziękowaliśmy za godzinę początku Umiłowani! W tym roku Święto Niepodległości ujmujemy w perspektywie wielkiej rocznicy – 1050-lecia Chrztu Polski. Najszczytniejszego wydarzenia w dziejach Ojczyzny. Najwyższe władze Rzeczypospolitej z panem prezydentem na czele, biskupi, kapłani, reprezentacja Narodu pielgrzymowali wiosną tam, gdzie Polska Piastowska się rodziła. Na Ostrów Lednicki, na poznański Ostrów Tumski, na Wzgórze Lecha w Gnieźnie. Do miejsc, gdzie w Imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego przyoblekał się w szatę chrzcielną polski Naród i jego państwo. Gdzie w grunt naszej Ojczyzny po raz pierwszy został wbity Chrystusowy Krzyż. Gdzie rozpoczynał swą drogę święty, powszechny i apostolski Kościół. Znak przymierza Chrystusa z odkupionym ludem. Przewodnik prowadzący Naród ku zbawieniu, ku doskonałości moralnej, ku duchowej wielkości. Bowiem: „Błogosławiony lud, którego Pan jest Bogiem, naród, który On wybrał na dziedzictwo dla siebie”. Dziękowaliśmy wtedy, dziękujemy teraz za tamten czas. Czas początku. Rzucenia w wielkopolską glebę Chrystusowego ziarna. To z niego wyrosło rozłożyste drzewo chrześcijańskiej Ojczyzny, którego korzeń – jak to ujął ks. Piotr Skarga – jest Chrystus. Drzewo mocne i trwałe. Nie zwaliły go burze wrogich Bogu i Polsce systemów – komunizmu, narodowego socjalizmu. Nie skruszył i nie skruszy jego stabilności czerw tępego materializmu, ateistycznych, liberalnych form kultury i cywilizacji. Zawieźli do Brzegów tchnienie morskiego wiatru To drzewo wiernej Chrystusowi Ojczyzny rozciągnęło w tym roku swe mocne, dające poczucie bezpieczeństwa konary, nad młodzieżą przybyłą z różnych stron świata – uczestnikach Światowych Dni Młodzieży. Dotknęli, poznali, bywało, że zachwycili się pięknem wiary młodego pokolenia Polaków. Obdzielających przybyszy szczodrym darem przyjaźni podrywających się raźno z „kanapy” – to wyrażenie Papieża Franciszka – podejmujących z oddaniem czyny miłosierdzia. Otworzyli swe serca na Piotra Naszych Czasów. Na jego słowa, gesty, uśmiech. Obdarowani zostali przez Ojca Świętego Jego radością i uznaniem ze spotkanie z Kościołem w Polsce, ze wspólnotą wiary, z biskupami, ze znakami świętości, piękna i chrześcijańskiej kultury. Tam, w Krakowie, mieście św. Jana Pawła II. Na Jasnej Górze, gdzie bije serce Narodu w Sercu Matki. Dziękujemy za nasz gdański, pomorski wątek tamtych pamiętnych dni. Za gościnność tylu domów przyjmujących pod swój dach pielgrzymów – obcokrajowców. Za pędzące z Gdańska przez Polskę pendolino wypełnione pielgrzymami. Zawieźli do podkrakowskich Brzegów tchnienie wiatru od morza, świadectwo wiary, pamięć o niezmurszałym dziedzictwie „Solidarności”, wyrosłej tu, nad Bałtykiem, z pragnienia, aby Polska była Polską. „Naród żyje prawdą o sobie” Umiłowani! Dziś dziękujemy Bogu za ludzi, którzy trudzili się dla Niepodległej. Ileż tych imion! Ileż godnych pamięci postaci! U jej początku. I później. Tworzą panteon narodowej chwały i sławy. Wiernej służby i oddanej twórczej pracy. Trwa o nich pamięć. W spiżu pomników, tablic pamiątkowych, różnego rodzaju upamiętnień. Oto jeden z nich. Symbol drogi Pomorza ku Niepodległej. Antoni Abraham. Niekoronowany „król Kaszubów”. Delegat na konferencję pokojową w Wersalu w 1919 roku. Głęboko zapadły w pamięć kaszubskiego ludu słowa, które tam wypowiedział: „Nie ma Kaszub bez Polonii, a bez Kaszub Polski”. Dziś ulice jego imienia napotkać można niemal w każdym pomorskim mieście. Ludzie spod znaku 11 listopada. Zróżnicowani w poglądach, w politycznych opcjach, jak to bywa w każdej narodowej wspólnocie. Piłsudczycy i endecy, chadecy i ludowcy, konserwatyści i socjaliści. Zespoleni wspólną, nadrzędna wartością: miłością do Ojczyzny, pragnieniem jej dobra, świadomością, że to z ich trudu i znoju Polska powstała – by żyć. Wolna i niepodległa. Także przekonaniem, że istotne dla funkcjonowania państwa problemy, spory, napięcia, różnice zdań trzeba rozwiązywać we własnym domu. Że nie wypada wśród obcych szukać popleczników dla swoich poglądów, wsparcia i poklasku dla ocen dotyczących polskich, domowych spraw. Warto o tym dziś pamiętać. Umiłowani! W takim dniu jak ten należy przywołać słowa Karola Wojtyły: „Naród żyje prawdą o sobie. Ma prawo do prawdy o sobie. I tę prawdę ma prawo zdobywać” (Kraków, 25 maja 1978).Warto też pamiętać, że o sile moralnej państwa stanowi zaufanie narodu oparte na prawdzie. Trwa żmudne, uciążliwe, czasem bolesne odzyskiwanie i utrwalanie przez Naród prawdy o sobie. Nie po to, aby pogłębiać społeczne podziały. Ale po to, aby na gruncie prawdy, wolnym od fałszów i niedomówień, budować przyszłość i pamięć Narodu – źródło jego życia. Mogliśmy w tym roku, jako gdańska, obywatelska i kościelna wspólnota, uczestniczyć w szlachetnym, ważnym akcie przywracania czci, tym, którzy za miłość i wierność Niepodległej zostali na śmierć skazani, także na niepamięć, wzgardę, splugawienie. Ci, którzy zachowali się jak trzeba Długo czekałaś na ten pogrzeb, „Inko”. Długo czekałeś na ten pogrzeb, „Zagończyku”. Tymi słowami rozpoczynałem pogrzebową egzortę, tu, w bazylice Mariackiej, 28 sierpnia, patrząc na dwie trumny przykryte narodową flagą. Kryły – pamiętacie dobrze tamten pogrzeb – wydobyte z cmentarnych dołów wzgardy doczesne szczątki dwojga żołnierzy 5. Wileńskiej Brygady AK mjr. Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki”. Niespełna 18-letniej sanitariuszki Danuty Siedzikównej „Inki” i por. Feliksa Selmanowicza „Zagończyka”. Żołnierzy powojennego antykomunistycznego powstania. Żołnierzy w służbie Niepodległej. Tych, którzy nie chcieli Polski spod znaku sierpa i młota, tylko tej, której zawierzyli – spod znaku Orła w Koronie, spod znaku Maryi, której ryngrafy – z wizerunkiem Ostrobramskiej, nosili na żołnierskich mundurach. Sanitariuszka „Inka” w grypsie do babci, niedługo przed egzekucją, napisała: „Zachowałam się jak trzeba”. Te słowa ujmują nie tylko jej postawę w czasie okrutnego śledztwa. Także postawę wielu jej rodaków. Wiernych ideałom, zasadom, złożonej przysiędze. Wiernych drodze 11 listopada. W dniu Święta Niepodległości kierujemy naszą wdzięczność ku tym naszym rodakom, którzy zachowali się, jak trzeba. Szczególnie stąd, z Pomorza Gdańskiego, z Kaszub. Żołnierzom na tylu drogach ku Niepodległej. Na tylu frontach, w tylu potrzebach. Męczennikom narodowej sprawy. Ich symbolem jest Katyń. Ofiarom tragedii smoleńskiej. Tym, którzy w latach siedemdziesiątych-osiemdziesiątych ubiegłego wieku upomnieli się o chleb, wolność, godność, człowieczej pracy, o „Solidarność”. Także tym, na pozór niewidocznym, rodakom w służbie ważnych redut walki o Niepodległą – nauczycielom, wychowawcom, harcerzom, drugoobiegowym wydawcom, którzy w trudnych latach nie kłaniali się okolicznościom, służyli prawdzie i narodowej pamięci. Na tej drodze ku Niepodległej byli również kapłani. Jakże w tej świątyni, w tym szczególnym dniu, nie przywołać pamiętnej postaci jej długoletniego proboszcza, ks. pułkownika Józefa Zator-Przytockiego, kapelana Armii Krajowej, więzionego w latach PRL za służbę Niepodległej, kapłana wedle Serca Jezusowego. Jesteście dziś, w tej świątyni, Bracia i Siostry, którzy zachowaliście się jak trzeba. Nie zwątpili. Pamiętali o dziedzictwie 11 listopada. Szli jego drogą. Po II wojnie światowej na Wybrzeżu, na Pomorzu, w znów polskim Gdańsku, budowali i wypełniali polskim duchem rodzinne gniazda. W nich Niepodległa trwała. „Jestem pośród was jak ten, kto służy” I przyszła. I jest. Trwa. Umocni swoją wolność, utrwali swoją niepodległość, kiedy w sposób godny, świadomy, odpowiedzialny będzie potrafiła budować narodową wspólnotę i braterstwo ducha, jednoczyć się – nie tylko w chwilach dramatów narodowych – wokół zadań powszechnie akceptowanych, służących rozwojowi, rozwiązywaniu ważnych dla ogółu obywateli problemów. Jakże potrzebny jest w polskim życiu politycznym, społecznym, obywatelskim, ten duch Jezusowy, przypomniany dziś w Ewangelii według świętego Mateusza: „Któż bowiem jest większy? Czy ten, kto siedzi za stołem, czy ten, kto służy? Czy nie ten, kto siedzi za stołem? Otóż ja jestem pośród was jak ten, kto służy” (Łk 12,27). To imperatyw uczestnictwa w życiu społecznym, politycznym, nas, którzy idziemy za Jezusem. Tam gdzie zostaliśmy wybrani czy powołani. Aby służyć, otwierać się na drugiego, umieć słuchać, potrafić dostrzec wartości także po drugiej stronie linii politycznych. Dziś niestety rozbrzmiewa w Polsce donośne, jednostajne, powiedzieć można monolityczne: nie bo nie. Wobec ustaw, projektów, rozwiązań. Autorstwa tych, którym wolą Narodu przekazany został ster nawy państwowej. Był taki czas w naszej Ojczyźnie, kiedy bohaterowie polskiej wolności, żołnierze Polski Podziemnej, patrzyli z konieczności na plakaty, na których to, co było dla nich „wielkością i dumą”, Armia Krajowa, określana była terminem „zapluty karzeł reakcji”. Dziś to powraca. W nowym przebraniu, w nowej frazeologii: „faszyści”, „spadkobiercy NSDAP”, „nacjonaliści”. To smutny paradoks naszych dni. Którego przecież nie sposób przemilczeć. Bo boleśnie rani drogę 11 listopada. Umiłowani! Dziś słowo „niepodległość” wychodzi na pierwszy plan. Jest znakiem Ojczyzny. Ramą, w której prowadzona ręką Bożej Opatrzności idzie przez swój czas naród. A kto tworzy jego tkankę? Rodziny. Wspólnoty miłości, odpowiedzialności, i tego co najpiękniejsze: nowego polskiego życia. Są pierwszym elementarzem polskości, tradycji, wiary, wspólnoty serca, krwi, miłości. Z rodzin Polska się rodzi, w rodzinach Polska trwa. Patrzymy z uznaniem na skuteczne podjęcie tematu rodziny przez polski rząd. Na wdrażane, szeroko akceptowane pierwsze etapy projektu, który ma wspomóc polskie rodziny, chronić życie. Niech się rozwija, z Bożą i ludzką pomocą, z pożytkiem dla polskich rodzin. Umiłowani! Czas kończyć. Jeszcze są otwarte wrota do skarbnicy Bożego Miłosierdzia. Do zdroju przebaczenia i łaski. Zaczerpnijcie z niego na waszą dalszą drogę, na tak potrzebny ład i wyciszenie polskich sec, na dobry czas waszych rodzin. W dniu Święta Niepodległości myśli nasze kierują się ku Chrystusowi, za którym Polska idzie drogą wieków. Za tydzień, 19 listopada, w sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie-Łagiewnikach zostanie proklamowany Jubileuszowy Akt Przyjęcia Jezusa Chrystusa za Króla i Pana, zawierzenia tego wszystkiego, co Polskę stanowi, Jego Miłosierdziu. Będzie to „początek – jak to ujął List Pasterki Episkopatu Polski – realizacji wielkiego dzieła otwarcia Jezusowi drzwi: naszych domów i serc, świątyń i miejsc pracy”. „Błogosławiony lud, którego Pan jest Bogiem, naród, który On wybrał na dziedzictwo dla siebie” (Ps 33,12). Przed tysiącem lat książę Mieszko I otworzył dla Chrystusa drzwi naszej Ojczyzny. Idzie z nami, polskimi drogami, z narodem wiernym i ufnym. Mówi nam w dniu Święta Niepodległości: „Nabierzcie ducha i podnieście głowy” (Łk 21,28). Amen. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz