Gdy człowiek odchodzi od prawdziwego Boga prędzej czy później usiłuje wypełnić przestrzeń sacrum swojego życia nowym "bogiem". Bardzo często tym bogiem staje się ezoteryka. Nawet nie zdajemy sobie sprawy, że na dobrą sprawę nie możemy żyć bez Boga, jest On głęboko wpisany w naszą duszę i świadomość. Możemy jako wolni ludzie Go odrzucić, możemy sobie wmawiać new age`owskie płytkie teksty o tym jak Bóg jest wszędzie, że każdy posiada boski pierwiastek i nie trzeba kościoła czy księży aby w Niego wierzyć. Tak upraszczając sobie świat, dajemy na dobrą sprawę sobie świetną wymówkę, tym samym usypiamy swoje sumienie. Jednakże pozostaje w nas niesamowita tęsknota, to coś co wykorzysta zły aby zwieść po raz któryś człowieka. Szukamy nowych, może bardziej "trendy" ruchów pseudo religijnych, zaczynamy szukać tego co wydaje nam się namiastką religii - religii bez zobowiązań, takiej religii jak to ja nazywam, dla leniuchów. Bo jak nazwiesz fakt, iż nie musisz za dużo z siebie dać? Czyż Jezus nie powiedział, żebyśmy się siebie zaparli - a to oznacza, że konieczny jest wysiłek... Więc lepiej lekko i przyjemnie - taki mały, przecież nic nie znaczący, wypad do wróżki, wiara w reinkarnację, i wiele innych, byleby tylko nic, a nic nie mówić o piekle! Niestety moi drodzy, muszę zmącić wasz ten modernistyczny ład i porządek, pokój waszych serc - piekło istnieje, nie ma reinkarnacji! Każdy ma tylko jedno życie tu i teraz, nie będzie powtórki, nie będzie bonusów. Jak sobie zasłużysz tak będziesz miał i lepiej nie ryzykuj, bo gra idzie o wielką stawkę, największą w naszym życiu - o życie wieczne!
Poniżej przytaczam słowa p. Glorii Polo, która doświadczyła śmierci, była po drugiej stronie, tym czego doświadczyła dzieli się z nami:
Ezoteryka – Reinkarnacja
Bardziej niż w Niego wierzyłam w Merkurego, Wenus i inne ciała niebieskie. Amulety były dla mnie ważniejsze niż Pan. Byłam zaślepiona astrologią oraz czytaniem z gwiazd i rozpowiadałam wokół, jak to gwiazdy wpływają na moje życie i pozytywnie je kształtują. Astrologia to jedna z rys w naszym duchowym życiu, na które nie zwracamy uwagi. I gdy później zauważamy, jak jesteśmy zaplątani w te sztuczki, będące również demonicznego pochodzenia, wówczas jest już zwykle za późno, by się z tego wyrwać. Zaczęłam wtedy ulegać modnym trendom ducha czasów.
Wszystkie nauki – nawet jeśli były wytworem chorych umysłów – były dla mnie bardziej interesujące niż Radosna Nowina Pana. To wszystko było o wiele bardziej na czasie niż święte pisma i dwutysiącletnia nauka Kościoła Katolickiego. Zaczęłam toteż wierzyć w to, że się po prostu umiera i potem zaczyna się żyć od nowa. Reinkarnacja była dla mnie wygodną nauką, wypełniającą moje pozbawione wiary życie. Wdzięczność dla mojego Stworzyciela była czymś obcym. Po prostu nigdy o tym nie myślałam. Łaska była słowem, które wykreśliłam z mojego słownika – była dla mnie obcym pojęciem, którego znaczenia kompletnie zapomniałam i nie potrzebowałam już dla mojego stylu życia. A już zupełnie nie byłam świadoma tego, że Pan zapłacił za mnie wysoką cenę, że i ja zostałam odkupiona ceną Jego Przenajdroższej Krwi.
Wszystko to stało mi się jasne podczas egzaminu z Dziesięciu Przykazań - dzięki słowom i pytaniom tego niebiańskiego głosu. Teraz ujrzałam to wszystko całkiem wyraźnie. Ślepota została jakby zmyta.
Sprawdzają mnie i chcą wiedzieć, co wiem o Dziesięciu Przykazaniach. I pokazują mi, że udawałam, że wmawiałam sobie, że czczę Boga; że kocham Pana. Uderzają we mnie moimi własnymi słowami. Co ma to znaczyć? Mam być po prostu odesłana do diabła, do piekła?
Gdy pewnego razu przyszła do mego gabinetu miła kobieta, by okadzić moje pomieszczenia swoją mieszanką z ziół, spryskać esencjami na szczęście i odprawić rytuał odpędzania nieszczęść, powiedziałam do niej: „Nie wierzę w takie bzdury. Ale niech pani to zrobi, nigdy nie wiadomo. Jeśli nie zaszkodzi, to tylko wyjdzie na dobre!”
I tak oto wypowiedziała magiczne zaklęcia i rozpyliła swoje eliksiry, by w ten sposób wypełnić pomieszczenia szczęściem i dobrym samopoczuciem. Pozwoliłam, aby ta prymitywna magia i te przeciwstawiające się mojej nauce zabobony więcej miały wpływu na moje życie, niż Pan i Jego Radosna Nowina.
W moim gabinecie ukryłam – w kącie, aby nikt nie widział, aby nie zauważyli moi pacjenci – mięsisty liść rośliny ‘aloe vera’, o której mi opowiedziano, że wypędza złą energię z pomieszczeń.
Pomyślcie, na jakie manowce zeszłam! Dowiedzieliście się, jaka nauka zamiast prawdziwej nauki wypełniła moje życie. Jest to hańbą i wstydzę się dziś tego. W rzeczywistości takie było moje ówczesne życie!
A teraz kontynuują analizę mojego życia na podstawie „Dziesięciu przykazań Bożych”. Przy tym wskazują całkiem dokładnie na to, jak się zachowywałam wobec mojego bliźniego. Jakże często wołałam do Pana, że Go kocham, zanim się odwróciłam od Niego, mojego Boga. Zanim zaczęłam błądzić po drogach ateizmu i przyjmować fałszywe nauki, często mówiłam Panu: „Mój Panie i mój Boże, kocham Cię!”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz