niedziela, 9 czerwca 2013

Viva Cristo Rey!

W związku z zainteresowaniem jakie wywołał wczorajszy wpis o o. Pro, zamieszczam kolejny felieton. Myślę, że jest on na tyle ciekawy, iż ukazuje Kościół i jego historię w sposób obiektywny. Jest też odpowiedzią skierowaną wobec oskarżycieli Kościoła. Ku przemyśleniu ...

Jesteśmy bombardowani oskarżeniami o wiele zła, jakiego rzekomo dopuścił się Kościół w historii. Kościół, głoszą oskarżyciele, prześladował wszystkich, którzy myśleli inaczej, czy to w sprawach wiary, czy nauki, czy tę po prostu sprzeciwiali się nieustannemu dążeniu Kościoła do bogacenia się. I choć trzeba przyznać, że w tych oskarżeniach jest ziarnko prawdy, zaznaczając równocześnie, że to nie Kościół, ale ludzie wypaczający nauczanie Kościoła i używający Kościoła jako pretekstu czasem rzeczywiście wyrządzali krzywdę innym, to nie można także zapomnieć, że to Kościół i katolicy są najliczniejszą grupą ludzi w historii, którzy byli prześladowani i oddawali za swe poglądy życie. 

Zapominamy, że za sam fakt bycia katolikiem, szczególnie zaś księdzem, czy osobą konsekrowaną, traciło się głowę i to nie tylko w Cesarstwie Rzymskim w pierwszych wiekach, czy w Anglii i innych krajach w czasie reformacji, ale także w czasie Oświecenia i Rewolucji Francuskiej, z której tak dumna jest teraz Zjednoczona Europa, a która jest chyba najczarniejszym okresem Europy i ze światłością nie ma nic wspólnego. Nie wspominając już o Napoleonie, polskim bohaterze, który nawet zawędrował do słów polskiego Hymnu Narodowego, a który także prześladował w niezwykle brutalny sposób Kościół Katolicki, łącznie ze zdobyciem Watykanu, uprowadzeniem papieża i uwięzieniem go. 

Także w Ameryce bywało wcale nie lepiej. Kościół Katolicki, poza Marylandem, kolonią założoną przez katolika, był przez wiele lat prześladowany w „tolerancyjnej” Ameryce, katolicy nie mieli żadnych praw, nie mogli otrzymać żadnej lepszej pracy i większość wyższych szkół była zamknięta przed nimi. Prawa i zwyczaje różniły się pomiędzy poszczególnymi koloniami – stanami, ale w wielu, szczególnie w Nowej Anglii, przez wiele lat katolicy nie mieli nawet prawa osiedlania się. Jednak, poza wypadkami samosądów, nie tracili życia.

Gorzej było w Meksyku. Socjalistyczno-liberalno-anarchistyczno-populistyczno-wolnomularska rewolucja zdelegalizowała całkowicie Kościół Katolicki. Za praktykowanie swej wiary szło się przed pluton egzekucyjny. 

Migiel Pro musiał uciekać z Meksyku przed prześladowaniami i swoje święcenia uzyskał w Belgii. Powrócił jednak do ojczyzny z powodu pogarszającego się stanu zdrowia. W ukryciu prowadził swą duszpasterską działalność. Fałszywie oskarżony o próbę zorganizowania zamachu na prezydenta w czasie rozprawy, która była kpiną ze sprawiedliwości, został skazany na śmierć przez rozstrzelanie. Jego ostatnim życzeniem była prośba o chwilę modlitwy. Odmówił założenia opaski na oczy i z rękami rozłożonymi jak ręce Jezusa na Krzyżu i z okrzykiem „Viva Cristo Rey!” na ustach, „Niech Żyje Chrystus Król!” padł pod strzałami plutonu egzekucyjnego. Przeżył rozstrzelanie i natychmiast został dobity. 

  

Rząd meksykański zaczął używać zdjęć z egzekucji w celach propagandowych, by zastraszyć ludzi, ale przynosiło to skutek przeciwny do zamierzonego. Migiel Pro szybko stał się bohaterem narodowym i do dziś wszyscy w Meksyku go znają, kochają i pamiętają jego ostatnie słowa: „Niech żyje Chrystus Król”. 25. września 1988 roku Jan Paweł Wielki ogłosił Miguela Pro błogosławionym. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz