czwartek, 20 grudnia 2012

Boże Narodzenie widziane oczami mistyków - cz. II

OBJAWIENIA DZIECIĄTKA JEZUS W OBJĘCIACH OJCA PIO



Ojciec Ignazio de Ielsi był przełożonym klasztoru w San Giovanni Rotondo od 10 września 1922 do 25 sierpnia 1925 roku. W swoim Dzienniku napisał: „To daremne chcieć opowiedzieć, z jakim uczuciem Ojciec Pio świętuje Boże Narodzenie. Myśli o tym i liczy dni, które dzielą go od jednego Bożego Narodzenia do drugiego, już od dnia następnego po święcie. Dzieciątko Jezus ma dla niego szczególne znaczenie. Wystarczy, że usłyszy dźwięk pastorałki, kolędy, a już jego duch unosi się wysoko jak w ekstazie” (24 października 1923).
W biografii świętego brata z Pietrelciny są udokumentowane trzy ukazania się Dzieciątka Jezus związane z obecnością innych osób.


Listopad 1911 r. 

Od końca października aż do 7 grudnia 1911 r. Ojciec Pio pozostawał w klasztorze w Venafro (Isernia). Tu rozchorował się i – według świadectwa ojca Agostino z San Marco in Lamis – stał się przedmiotem wielu szatańskich ataków i licznych ekstaz. Te zaś „były niemalże stałe. Zdarzały się dwa lub trzy razy w ciągu dnia, trwały godzinę lub więcej, czasem nawet dwie i pół godziny.” Zawsze poprzedzały je ukazania się diabła i towarzyszyły im wizje Jezusa, Najświętszej Panny, świętych, anioła stróża, czasem – świętego Franciszka.
Podczas ekstazy, co do której o. Agostino nie określa daty, Dzieciątko Jezus ukazało się Ojcu Pio. Objawienie to było najszczególniejsze z tych, o których wiem, i jedyne w całej hagiografii chrześcijańskiej. Dzieciątko Jezus bowiem ukazało się okryte ranami.
Oto przebieg całej ekstazy, według relacji ojca Agostino, który w swoim Dzienniku, dostarczył nam istotnych informacji o okresie spędzonym przez Ojca Pio w Venafro.

Pewnego ranka ojciec Agostino zaniósł komunię Ojcu Pio. Ten zaś, chory, leżąc na ubogim posłaniu w swojej celi, był w ekstazie i nie spostrzegł jego wejścia.
Ojciec Agostino był zmuszony nakazać mu wyjście ze stanu ekstazy przez posłuszeństwo zakonne. Powiedział do niego: „Ojcze Pio, przez święte posłuszeństwo, przyjmij Jezusa z moich niegodnych rąk”. I nieco żartobliwie dodał po francusku: „Dzieciątko, Dzieciątko!”
Te dwa powtórzone słowa tak się wyryły w umyśle Ojca Pio pochłoniętym ekstazą, która trwała po Komunii, że powtarzał je niemal jak echo, jak refren.
W czasie ekstazy Jezus ukazał mu się w postaci małego dziecka. Ojciec Pio był zachwycony i zwracając się do Jezusa powiedział: „Mój Jezu, dlaczego jesteś dziś rano takI mały?... Nagle stałeś się mały!...”
Jednak zaskoczenie Ojca Pio jeszcze bardziej wzrosło, kiedy przyglądając się dokładnie zauważył, że to Dzieciątko było okryte ranami. Zwracając się do anioła stróża prosił: „Mój aniele, widzę Jezusa!... Pokłoń mu się”. Anioł, posłuszny, pochylił się z szacunkiem ku Jezusowi.
Ojciec Pio mówił dalej: „To nie wystarczy... ucałuj rany Jezusa.” Anioł uczynił to. Ojciec Pio na to: „Dobrze!... Brawo! Mój aniele, brawo, dziecko. Poważnieje!... Dąsa się... Ja cię mam nazywać? Jakie jest twoje imię? Przebacz mi, mój aniele. Pobłogosław Jezusa za mnie....”
Jednakże obiektem zainteresowania Ojca Pio nie był anioł stróż tylko Jezus. Dlatego zwrócił się znowu do Niego, mówiąc dalej: „Mój Jezu, mój Jezu, dlaczego jesteś taki mały?... powiedz mi... zbliż się do mnie... Umiesz mówić? Jesteś taki mały...”
Potem nastąpił dialog z Dzieciątkiem Jezus, który można zapisać następująco: „Powiedz mi, Jezu, dziś rano przyjąłem Komunię?” Jezus: „Oczywiście, że przyjąłeś”. „Ach, tak?... a kto mi ją przyniósł?” „Ojciec Agostino. Zapytaj jego.” „A to zawsze on. Jeśli go zapytam, powie mi to samo: ja ci dałem Komunię!... Mówi też po francusku: Dzieciątko, Dzieciątko!”
Dialog trwa dotykając też innych spraw związanych z Komunią, potem kończy się słowami Ojca Pio: „Dziękuję, mój Jezu, dziękuję!...Idź na swoje miejsce, mój Jezu...”
Potem ukazała się Najświętsza Panna, bardzo piękna, do której Ojciec Pio zwrócił się w ekstazie ze słowami gorącej miłości i czci.
W tej wizji dwa punkty są dla mnie szczególnie znaczące. O pierwszym już wspomniałem: Dzieciątko Jezus ukazało się okryte ranami, oczywiście ranami ukrzyżowania: na dłoniach, stopach i piersi. Drugi – to wielka zażyłość, z jaką Ojciec Pio traktuje anioła stróża i Jezusa. Ta poufałość jest bez wątpienia znakiem głębokiej więzi, jaką Ojciec Pio utrzymywał z osobami z Nieba.
Wizja Jezusa, okrytego ranami, rzuca nam światło na szacunek, jakim Ojciec Pio darzył tajemnicę Bożego Narodzenia. Dla niego Dzieciątko Jezus powinno być widziane w świetle Jezusa ukrzyżowanego, a uroczystość Bożego Narodzenia pozostaje w głębokim związku z Paschą.

20 września 1919 r.

O drugim ukazaniu się, bardzo pięknym i sugestywnym, daje świadectwo o. Raffaele z Sant’Elia w Pianisi, w swoim dziele „Kilka uwag o życiu Ojca Pio i moim długim z nim pobycie”. Ojciec Raffaele żył czterdzieści lat w pobliżu Ojca Pio i był gwardianem klasztoru w San Giovanni Rotondo od 28 sierpnia 1928 do 26 sierpnia 1941 r.
„Kiedy skończyła się wojna (1915-19), dzięki Bożej łasce zostałem uwolniony w sierpniu 1919 r. Z okazji mojego przejazdu przez Foggię, za pozwoleniem ojca prowincjała, ojca Pietro de Ischitella, udałem się do San Giovanni Rotondo, 17 września 1919 r. Zostałem tam przez cztery dni. Była tam w tych dniach liczna rzesza obcokrajowców, a nawet biskup Lekki, J. E. Costa oraz zi’Tore – prałat z Pietrelciny, którego spotkałem po raz pierwszy.
Ojciec Pio po tylu latach doświadczeń przyjął mnie z braterską serdecznością. Przy tej okazji mogłem zauważyć, że wszystko, co o nim mówiono, odpowiada prawdzie.
Wieczorem 19 odprawiłem przed nim spowiedź generalną, na chórze, podczas gdy cała wspólnota jadła kolację. Po latach wojny i cierpienia przywrócił mi ufność i obiecał swe duchowe wsparcie.
Nie byłem już małym chłopcem. Po ośmiu latach spędzonych w wojsku, miałem kontynuować studia teologiczne, aby się przygotować do święceń kapłańskich.
Spałem w wąskiej celi, prawie że naprzeciw celi numer 5 – w której spał Ojciec Pio. W nocy z 19 na 20 nie mogłem zasnąć. Nie wiem, dlaczego... być może z powodu ciepła...
Około północy wstałem z łóżka  trochę wystraszony. Korytarz tonął w ciemnościach, które rozpraszało jedynie małe światełko naftowej lampki. Kiedy miałem wyjść z pokoju oto przeszedł przede mną Ojciec Pio cały rozpromieniony, z Dzieciątkiem Jezus w ramionach. Szedł powoli i odmawiał swe modlitwy. Przeszedł przede mną, promieniejący od światła i nawet nie zauważył mojej obecności. Dopiero po kilku latach dowiedziałem się, że 20 września był dniem rocznicy otrzymania przez niego stygmatów. Jak widać nawet wizja Dzieciątka Jezus jest związana ze stygmatami, a zatem również z męką Jezusa.”



24 grudnia 1922 r.

To opowiadanie zawdzięczamy Łucji Iadanza, duchowej córce Ojca Pio. W Pietrelcinie, od dzieciństwa, wzrastała pod duchową opieką Ojca, ucząc się od niego katechizmu, hymnów, pobożnych praktyk. Łucja opowiadała, że kiedy Ojciec został przeniesiony do San Giovanni Rotondo, wtedy często – udając się miasteczka Gargano – prosiła go o radę i wskazówki dla swego duchowego życia.
24 grudnia 1922 roku Łucja chciała spędzić wigilię Bożego Narodzenia w pobliżu Ojca. W tym dniu było zimno i bracia ustawili w zakrystii naczynie z ogniem. Łucja i trzy inne kobiety czekały przy nim do północy, aby uczestniczyć we Mszy św., którą miał odprawić Ojciec Pio. Trzy kobiety zaczęły zasypiać, podczas gdy ona nadal odmawiała różaniec.
Nagle Ojciec Pio zszedł ze schodów zakrystii i zatrzymał się przy oknie. Ukazało się halo ze światła i w ramionach Ojca Pio – Dzieciątko Jezus. Jego twarz była cała rozpromieniona.
Kiedy wizja znikła Ojciec zauważył Łucję, która nie spała, lecz przyglądała mu się w osłupieniu. Podszedł do niej i zapytał: „Łucjo, co widziałaś?” Ona odrzekła: „Ojcze, wszystko widziałam.” Wtedy Ojciec surowo jej przykazał „Nikomu nic o tym nie mów”.

Krzyż Dzieciątka Jezus dla o. Pio

Ojciec Ignazio w Boże Narodzenie 1924 roku zapisał w swoim Dzienniku: „Pewna pobożna dusza napisała do Ojca Pio życzenia, dodając: «Widziałam Dzieciątko Jezus, które dźwigało krzyż na ramionach. Kiedy podeszło do mnie, położyło mi krzyż na łóżku, mówiąc: ‘Weź i zanieś go Ojcu Pio, bo ja jestem za mały i nie umiem go unieść.’»
Nie umiałbym więc powiedzieć, czy radość Ojca Pio w Boże Narodzenie była prawdziwą radością, czy też było to zadowolenie, że cierpi w obecności Dzieciątka Jezus.”

Zabawka Dzieciątka Jezus

Kim był Ojciec Pio dla Dzieciątka Jezus? Posłuchajmy jego samego. W pierwszym tomie zbioru jego listów tak pisze:
„Jestem zabawką Dzieciątka Jezus. Ono samo często mi to powtarza, lecz to, co jest gorsze, to fakt, iż Jezus wybrał sobie zabawkę bez żadnej wartości. Żałuję jedynie, że ta zabawka brudzi jego boskie rączki. Myślę, że pewnego dnia wyrzuci mnie do rowu i już więcej nie będzie się bawić. Będę zadowolony, bo tylko na to zasługuję.” (List do Ojca Agostino, z 18 stycznia 1913 r.)

Źródło: O. Gerardo Di Flumeri
Głos Ojca Pio, nr 4/2002, str. 12-14.
Przekład z franc. E.B.:
Stella Maris, grudzień 2004, str. 32-33
www.voxdomini.com.pl




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz