poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Świadectwo ludzi umierających - cz. III

ŚWIADECTWO SUSAN PODCZAS UMIERANIA W WSZECHOGARNIAJĄCYM BOSKIM ŚWIETLE 


OPIS PRZYPADKU: 


Mam na imię Susan. Dzisiaj kiedy wspominam ten zimowy dzień 1955 roku w Teksasie, jest deszczowa sobota w Illinois. Wtedy stałam przy kuchennym zlewie w naszym nowym domu, myślałam o moim mężu lotniku, który wyjechał tydzień wcześniej, ponieważ dostał 3-letni przydział służby w Anglii. Moje dwie drogie córeczki, 6-letnia Cathy i 18-miesięczna Carol, bawiły się koło mnie. Miałyśmy dołączyć do mojego męża za parę tygodni. Jakże piękne było nasze życie i jak bardzo się nam poszczęściło. Dwa lata wcześniej byłam ateistką, teraz byłam Chrześcijanką, miałam chrześcijański dom i rodzinę. 

WEZWAŁA MNIE ŚMIERĆ 
Gdy stałam w kuchni, mój brzuch przeszył nagły ból, który sprawił, że osunęłam się na kolana. Po godzinie byłam już zbyt słaba, by utrzymać się na nogach. Martwiłam się o moje dzieci i zadzwoniłam do matki i ojca, żeby przyszli mi pomóc. Jako pielęgniarka wiedziałam, że działo się coś złego i starałam się pomyśleć logicznie o źródle bólu. Tydzień wcześniej byłam w bazie lotniczej u ginekologa, ponieważ „wiedziałam”, że jestem w ciąży. Po badaniu, nie zgodził się ze mną, stwierdził, że nie jestem w ciąży. Nie uwierzyłam mu. Kiedy tak w bólach leżałam na łóżku, wiedziałam, co mówią mi te symptomy: byłam w ciąży, jednak była to ciąża pozamaciczna, w której płód umiejscowiony jest w jajowodzie zamiast w macicy. Znaczyło to, że ból, który odczuwałam, był wynikiem pęknięcia jajowodu z powodu wzrostu płodu i że miałam krwotok do brzucha. Przyjechał pastor z żoną, żeby pomodlić się razem z moją matką i ojcem. 

ŻYCIE PO ŚMIERCI 
Podróż do szpitala w bazie była bolesna. Po przyjeździe, mojemu ojcu i mnie powiedziano, że musimy poczekać, mimo, że personel wiedział, jakie mam objawy. W końcu położono mnie na stole w gabinecie i wtedy poczułam, jak uchodzi ze mnie życie. Moje myśli były przy moich dzieciach: co się z nimi stanie, kto będzie je kochał i opiekował się nimi? Słyszałam doskonale, mogłam usłyszeć każde słowo wypowiedziane w pokoju. Było obecnych dwóch lekarzy i trzech asystentów. Wiedziałam, że byli zaniepokojeni, kiedy usiłowali odczytać bicie serca i ciśnienie krwi. W tym momencie zaczęłam powoli płynąć w kierunku sufitu, gdzie się zatrzymałam i spojrzałam w dół na rozgrywającą się poniżej scenę. Na stole leżało bez życia moje ciało i jeden z lekarzy powiedział do innego, który właśnie wchodził do pokoju: „gdzie byłeś, wzywaliśmy cię, teraz jest już za późno, ona odeszła, nie mamy ani uderzeń serca ani ciśnienia krwi.” Inny lekarz powiedział: „co powiemy jej mężowi? Został przeniesiony do Anglii i nie ma go dopiero od tygodnia.” Z mojego miejsca nad nimi, powiedziałam sama do siebie: „tak, co powiecie mojemu mężowi? To dobre pytanie. To bardzo miło waszej strony, że o tym pamiętacie.” Pamiętam, że w tym momencie pomyślałam: „jak to możliwe, że jestem taka dowcipna w takim momencie jak ten?”. Już nie widziałam ani siebie na stole ani ludzi w pokoju. Nagle stałam się świadoma najbardziej niebiańskiego światła, które było wszechogarniające. Ból minął i odczuwałam swoje ciało jak nigdy przedtem: było wolne. Czułam radość i satysfakcję. Słyszałam najpiękniejszą muzykę, która mogła dochodzić jedynie z nieba. Myślałam: „a więc tak brzmi niebiańska muzyka.” Stałam się świadoma uczucia spokoju, który przechodzi wszelkie wyobrażenia. Zaczęłam patrzeć na to światło, zauważyłam, co się ze mną działo i ani przez chwilę nie miałam ochoty odejść. Znajdowałam się w obecności niebiańskiej istoty, nazywaną Synem Boga, Jezusem. Nie widziałam Go, ale On tam był w świetle i porozumiewał się ze mną telepatycznie. Poczułam wypełniającą mnie Miłość Boga. Powiedział mi, że muszę wrócić do moich małych dzieci i że na ziemi jest praca, którą mam dokończyć. Nie chciałam odejść, ale jednak powoli wróciłam do mojego ciała, które w tym czasie znajdowało się w innym pokoju i było przygotowywane do operacji. Byłam świadoma wystarczająco długo, że personel zdążył mi wyjaśnić: moje serce zaczęło znowu bić i szłam na operację, aby można było usunąć ciążę pozamaciczną oraz krew z brzucha. Od tego momentu na wiele godzin straciłam świadomość. 

BOSKIE ODWIEDZINY PRZY ŁÓŻKU 
Niebo miało dla mnie jeszcze jedną wiadomość i tym razem nie opuściłam już mojego ciała. Leżałam w łóżku po operacji, kiedy nastąpił najwspanialszy moment w moim życiu. Niebiańskie światło powróciło, całkowicie wypełniając pokój. Tym razem ze światła pojawiła się wizja Jezusa i był On piękny. Wypełnił pokój swoją obecnością, była tam miłość i litość. Ukazał mi się od ramion po czubek głowy. Przemówił do mnie telepatycznie: „Pamiętaj, co ci powiedziałem, pamiętaj, jak ci się ukazałem, a będzie to pociechą i trwałym źródłem dla ciebie w czasie lat, które nadejdą i w pracy, którą będziesz wykonywać. Teraz wiesz, że nie musisz bać się śmierci.” 

NASTĘPNE DNI 
W trakcie kolejnych dni w szpitalu, miałam wiele odwiedzin zaciekawionych przedstawicieli personelu szpitala, którzy szukali pretekstu, by przyjść do mojego pokoju. Informacje szybko się rozchodzą w środowisku medycznym i wszyscy wiedzieli, że stwierdzono mój zgon, a potem wróciłam do życia. Miałam obok siebie biblię, którą podczas odwiedzin u mnie zauważył mój ginekolog. Spytał mnie o moją wiarę. Wiedziałam, że słyszał, co mówiłam niektórym członkom personelu, kiedy do mnie przychodzili. Byli obecni wtedy, gdy stwierdzono mój zgon. Kiedy odzyskałam przytomność, powiedziałam im o wszystkim, co mówili, gdy ja nie żyłam. Byli zdumieni. Po kilku dniach opuściłam szpital bazy lotniczej i kiedy dojeżdżałam do naszego domu, zobaczyłam moje maleństwo i sześcioletnią córeczkę, jak czekając na nas wyglądały przez okno. W sercu powiedziałam wtedy: „Dziękuję Ci Boże za to, że pozwoliłeś mi wrócić do moich małych dzieci i za przywilej bycia ich matką.” Zawsze już będę pamiętać ich słodkie buzie w oknie. 

NASTĘPNE LATA
 Później dołączyłyśmy do mojego męża w Anglii i wypełnialiśmy naszą misję, pracując z dziećmi i nastolatkami. Moje doświadczenie ze śmiercią nadało większy wymiar mojemu życiu i mojej pracy z młodzieżą w szkółce niedzielnej. Po powrocie do Stanów moja rodzina rozrosła się, a ja kontynuowałam moją pracę i naukę, ucząc pielęgniarstwa jako profesor na uniwersytecie. Zawsze byłam wdzięczna za to, że powróciłam na ziemię i że dano mi kolejną szansę; wiedziałam, że czas tu spędzony powinnam mądrze wykorzystać. Teraz jestem na emeryturze i jestem nieuleczalnie chora na raka. Miałam bardzo dobre życie, a moje doświadczenie śmierci wciąż żyje w moim sercu, duszy i duchu po tych 43 latach. Litość i miłość Boga jest cierpliwa. Model praktyki medycznej lat 50-tych, którym kierowali się lekarze w szpitalach, nie uwzględniał wówczas zjawiska, które obejmowało doświadczenia z pogranicza śmierci, z wyjątkowymi doświadczeniami w niebie, czy też osób umierających, a następnie wracających do życia. Moje doświadczenie śmierci było dla mnie święte i miałam je w swoim sercu. Podzieliłam się nim jedynie z mężem i ojcem, a później z dziećmi. W latach 70-tych zaczęły pojawiać się książki na ten temat i wtedy zetknęłam się z całą populacją ludzi, którzy mieli podobne doświadczenia. Jednak wiele z tych osób opowiadało o przeglądzie życia oraz o przebywaniu w tunelu. Ja żadnego z nich nie doświadczyłam. Być może, przegląd mojego życia miał miejsce wówczas, gdy stałam się Chrześcijanką i wtedy to obejrzałam swoje życie i wyznałam grzechy Chrystusowi. Pociesza mnie, że nasze społeczeństwo jest dziś lepiej poinformowane, a badania nad śmiercią i umieraniem stale postępują.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz