Wracam jeszcze myślami do wczorajszego święta. Czy zauważyliście jaka "posucha" informacyjna była w mediach. Ktoś, coś tam wspomniał, bardzo lakonicznie i króciutko, bez zadumy i broń Boże gloryfikacji polskiego oręża. Dziwne mamy czasy... z jednej strony wmawia nam się, że nie mamy czego świętować bo w historii stale klęska goni klęskę, z drugiej zaś jak zdarzy się naprawdę "coś" w naszej historii to jest przemilczane i zbywane. W szkołach coraz mniej historii, w rodzinnych rozmowach tak samo, a przecież "Historia vitae magistra est - historia nauczycielką życia jest". Pamiętam jak dzisiaj swojego dziadka, który godzinami w ciekawy sposób opowiadał mi historię nie tylko Polski ale także starożytnego Rzymu. Te rozmowy były dla mnie, wówczas młodego człowieka, czymś inspirującym. Pozwoliły mi nie tylko zachwycić się historią mojej Ojczyzny ale również spojrzeć na całą kulturę łacińską.
Wracając do naszej Matki - Królowej Korony Polskiej. To Ona w naszej historii odegrała wiele razy ważną rolę. Nawet nie jesteśmy świadomi jej wielkiego wstawiennictwa i orędownictwa za naszym narodem. Dla wielu stanie się to dopiero jasne po drugiej stronie życia. Sam Józef Piłsudski zdawał sobie sprawę, że po ludzku rok 1920 oznaczał klęskę. On, pomimo tego, iż nie był człowiekiem religijnym, po bitwie warszawskiej nosił na piersiach, podczas większych uroczystości państwowych, ryngraf z Najświętszą Panienką. Tym samym uznając jej zasługi dla Ojczyzny.
Polska jako jedyny naród została wywyższona przez Maryję - to Ona kazała nazywać się Królową Polski. Tytuł jak i objawienia z nim związane zostały uznane przez Stolice Apostolską. Jest z czego się cieszyć Rodacy! Maryja Królowa Polski! Jest także i zobowiązanie! Jednakże rozważanie na ten temat będzie tematem innego wpisu.
Pamiętam jak dziadek opowiadał mi o zdobywaniu Chełmna nad Wisłą w końcówce II wojny światowej, gdy zbliżał się front radziecki. Nie od dzisiaj wiadomo, iż większość pięknych zabytkowych miejsc w naszej Ojczyźnie nie tylko zniszczyły działania wojenne ze strony Niemców ale także wojsk radzieckich. Miasto Chełmno miało podzielić los wielu podobnych zabytkowych miast ale stał się cud. Nacierające wojsko radzieckie przygotowując się do ostrzału miasta ustawiło od strony Wisły działa aby skoro świt rozpocząć niszczące ostrzeliwanie miasta. W pewnym momencie działa zamilkły, żołnierze wpatrywali się w oddalone mury miejskie, przecierając sobie oczy z wrażenia. Po murach miejskich przechodziła się jakaś Niebieska Pani, otoczona przedziwnym blaskiem, która zatrzymywała lecące kule. Przerażeni wojskowi nie wiedzieli co robić, wielu zaczęło uciekać, inni klęczeli i wpatrywali się.
Dzięki tej interwencji Naszej Matki możemy dzisiaj zwiedzać najlepiej zachowane średniowieczne miasto, z murami miejskimi i starą farą. Miasto od którego nazwy powstał przywilej lokacyjny - chełmiński.
To znalazłem w necie na potwierdzenie:
To znalazłem w necie na potwierdzenie:
"– A o Chełmnie Pan słyszał?
– Nie… Też jakiś cud różańcowy…?
– I to wielki! We wrześniu 39 roku Niemcy nie mogli zburzyć klasztoru-szpitala polowego, gdyż w dzień i w nocy trwała w nim modlitwa. Przy każdej salwie z dział widzieli dziwną Kobietę z Dzieckiem, która chroniła klasztor swoim płaszczem, więc ich kule padały albo za blisko, albo za daleko. Gdy strzelił do Niej z bliska jeden z żołnierzy, kula odbiła się od Niej i zabiła jego"
.
– Nie… Też jakiś cud różańcowy…?
– I to wielki! We wrześniu 39 roku Niemcy nie mogli zburzyć klasztoru-szpitala polowego, gdyż w dzień i w nocy trwała w nim modlitwa. Przy każdej salwie z dział widzieli dziwną Kobietę z Dzieckiem, która chroniła klasztor swoim płaszczem, więc ich kule padały albo za blisko, albo za daleko. Gdy strzelił do Niej z bliska jeden z żołnierzy, kula odbiła się od Niej i zabiła jego"
.
I jeszcze jedna notka dotycząca 1920 roku (cytat z blogu Tomasza P. Terlikowskiego) :
'To Matka Pana uchroniła Warszawę i Polskę przed bolszewicką nawałą w roku 1920. 15 sierpnia rzeczywiście wydarzył się cud nad Wisłą. Na niebie pojawiła się Matka Pana w znaku Patronki Warszawy.
W nocy z 14 na 15 sierpnia dokonuje się cudowne objawienia Matki Bożej w wizerunku Patronki Warszawy Matki Bożej Łaskawej. „Matka Łaskawa pojawia sie na niebie przed świtem, monumentalna postać, wypełniająca swoją Osobą całe ciemne jeszcze niebo. Ukazuje się odziana w szeroki, rozwiany płaszcz, którym osłania stolice. Zjawia się w otoczeniu husarii, polskiego zwycięskiego wojska, które pod Wiedniem z hasłem „W imie Maryi” rozegnało pogańskie watahy. Matka Boża trzyma w swych dłoniach jakby tarcze, którymi osłania miasto Jej pieczy powierzone” - opisuje tamten cud jezuita o. Józef Maria Bartnik.
Postać Matki Pana widziało, i pozostały tego świadectwa, setki bolszewików atakująchych Warszawę. I nie ma co ukrywać, że wywołało to ich ogromny strach. „Przerażenie, jakie wywołało ujrzane zjawisko, i paniczny strach były tak silne, że nikt nie myślał o konsekwencjach ucieczki z pola walki – karze śmierci dla dezerterów. Uciekinierzy poczuli się bezpieczni dopiero w okolicach Wyszkowa i stąd – od ich słuchaczy – pochodzą pierwsze relacje o tym wstrząsającym wydarzeniu” - uzupełnia jezuita na łamach „Naszego Dziennika”. Świadomość cudownej pomocy miał zresztą również sam marszałek Józef Piłsudski (mimo rozmaitych decyzji życiowych i religijnych marszałek całe życie mocno czcił Matkę Bożą Ostrobramską), który krótko po zwycięstwie nad bolszewikami miał powiedzieć kardynałowi Kakowskiemu: „Eminencjo, sam nie wiem, jak myśmy tę wojnę wygrali”.
Objawienie to było odpowiedzią Bożą na wielką akcję modlitewną, jaką podjęli wówczas Polacy (ale i Kościół powszechny). Już 19 czerwca 1920 roku na Rynku Starego Miasta Polska została, w obecności władz kościelnych i państwowych, a także Naczelnika Państwa zawierzona Najświętszemu Sercu Jezusowemu. W lipcu tego samego roku Konferencja Episkopatu Polski ponownie zawierzył Polskę Sercu Jezusowemu, a także ponownie wybrał Maryją na Królową Polski. Jednocześnie duchowni i świeccy katolicy rozpoczęli wielką krucjatę modlitewną, która miała przygotować Polskę na ostateczną konfrontację z bolszewikami, a biskupi zainicjowali ogólnopolską nowennę za Ojczyznę, która miała rozpocząć się w uroczystość Przemieniania Pańskiego 6 sierpnia, a zakończyć 15 sierpnia w uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Mary Panny. W tym czasie we wszystkich świątyniach Warszawy trwały nieustające modlitwy, odprawiano msze święte, w których uczestniczyli niemal wszyscy wierni, którzy nie byli w tym czasie pod bronią. Modlitwy trwały także na Jasnej Górze, gdzie zebrało się tylu wiernych, że trzeba je było przenieść z samej bazyliki na błonia.
Do wielkiej akcji modlitewnej dołączył się także papież Benedykt XV, który na dziesięć dni przed Bitwą Warszawską skierował do wszystkich biskupów świata przesłanie „O zmiłowanie Boga nad nieszczęsną Polską”. Ojciec święty wzywał w nim do modlitwy o polskie zwycięstwo nad bolszewikami, a także przypominał, że jest to nie tylko wojna sprawiedliwa, ale przede wszystkim chrześcijańska, bowiem walczący w niej żołnierze bronią Europy przed wrogami Chrystusa. Polacy – przypominał papież – tak jak za czasów wiktorii wiedeńskiej są nadal przedmurzem chrześcijaństwa.
Tomasz P. Terlikowski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz