czwartek, 19 kwietnia 2012

Ojciec Pio czuwał nade mną

Ojciec Pio czuwał nade mną

LIPIEC, 2004 ROK, GODZINY PORANNE
- już prawie od 24 godzin w aucie, mamy za sobą ponad 3000 km. Właśnie mijamy most na Wiśle pomiędzy Chełmnem, a Świeciem nad Wisłą. Cieszymy się, że jeszcze dwie godziny i będziemy w Trójmieście...
Nagle głośny pisk opon, samochód z całym impetem, 200m. za mostem, gwałtownie hamuje, stoi przysłowiowym „dębem”w miejscu. Wykrzykuję w stronę kolegi: „co robisz!!!” Pada odpowiedź „to nie ja, ja nie hamuję” Odruchowo zerkam w lusterka, dwa jadące za nami samochody pełnym gazem z włączonym klaksonem mijają nas. Jeden z lewej, drugi ze względu na pojazd nadjeżdżający z przeciwka , prawą stroną. Wszystko się dzieje tak szybko... Cud, że żyjemy... Pobledliśmy, włączamy awaryjne i próbujemy uruchomić silnik. Kilka obrotów rozrusznika i ... odpalił. Co to było? Dlaczego nagle samochód staje? Wiele pytań. Jedziemy dalej – tyle tylko, że bardzo ostrożnie i tak aż do Trójmiasta.

24 GODZINY WCZEŚNIEJ 
- Poranny chłód włoskiego lata, msza święta w Bazylice Najświętszej Maryi Panny w San Giovani Rotondo, nawiedzenie grobu Ojca Pio, modlitwa, prośba o wstawiennictwo Świętego u Pana Boga, modlitwa o łaskę szczęśliwego powrotu do domu. Cudowne chwile... Cudowne przeżycie ...


PRO MEMORI
Dzisiaj niejednokrotnie zadaję sobie pytanie: co by się stało, gdyby samochód zatrzymał się 200 m wcześniej? Prawdopodobnie zginąłbym w Wiśle. Jadące za mną samochody nie mogłyby mnie bez kolizyjnie wyminąć, co w skutkach doprowadziłoby do karambolu. Siła uderzenia wyrzuciłaby nas przez barierki mostu, prosto do Wisły..., a co by było gdyby z przeciwka jechał TIR? Wiele jest pytań. Ktoś powie, że miałem ogromne szczęście, jednak ja uważam, że była tutaj interwencja Niebios, za przyczyną Ojca Pio. 
I jeszcze jedno: módlcie się nie tylko za zmarłych ale także proście ich o modlitwę wstawienniczą do naszego Ojca w Niebie. Ja sam już kilka krotnie doświadczyłem „opieki zmarłych”. 

Witek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz