poniedziałek, 17 marca 2014

Policja zarekwirowała wczoraj w Rzeszowie billboardy antyaborcyjne


Czy będzie proces przeciwko obrońcom życia?

Policja zarekwirowała wczoraj w Rzeszowie billboardy antyaborcyjne należące do Fundacji PRO – Prawo do życia. W ocenie organizatorów pikiety przeciwko procederowi aborcji w szpitalu Pro-Familia, po nękaniu jednej z położnych, która odważyła się nagłośnić proceder teraz, ktoś próbuje zastraszyć organizatorów pikiet antyaborcyjnych.

W sobotę już szósty z kolei raz obrońcy życia oraz przedstawiciele rzeszowskiego oddziału Fundacji PRO – Prawo do życia zebrali się na jednej z ulic w centrum stolicy Podkarpacia (w pobliżu Hali Targowej), aby zamanifestować przeciwko procederowi aborcji, jakie są dokonywane w Specjalistycznym Szpitalu Pro-Familia w Rzeszowie. Na trzech bannerach informujących, że w szpitalu zabija się chore, nienarodzone dzieci, prezentowane były zdjęcia zabitych w wyniku aborcji dzieci w zestawieniu z wizerunkami dyrektora ds. medycznych i ordynatora rzeszowskiej kliniki oraz cytaty z ich wypowiedzi.

– Po mniej więcej godzinie zwinęliśmy billboardy i mieliśmy już odjechać, kiedy nagle przed mój samochód podjechał policyjny radiowóz – opisuje w rozmowie z portalem NaszDziennik.pl całe zdarzenie Jacek Kotula, szef rzeszowskiego oddziału Fundacji PRO.

Z samochodu wysiadło pięciu policjantów, jeden z nich podszedł do Jacka Kotuli, wylegitymował się i poprosił o pokazanie bannerów. – Powiedziałem, że są to bannery publicznie znane, bo były prezentowane już niejeden raz, ale policjant nalegał. W tej sytuacji otworzyłem bagażnik, w którym znajdowały się zwinięte bannery. W tym momencie pojawił się drugi policjant, który po rozwinięciu billboardów sfilmował je. Po chwili pierwszy z policjantów oddalił się i po wykonaniu telefonu podszedł ponownie do mnie i zakomunikował mi, że muszą te bannery zabrać – komentuje Jacek Kotula.

Mimo sprzeciwu organizatora pikiety, który nie chciał dobrowolnie oddać billboardów, policjanci sami wyciągnęli je z bagażnika, zabrali, po czym spisali protokół, a potwierdzenie wręczyli właścicielowi. – Zostałem zaproszony do radiowozu, gdzie zakomunikowano mi, że w poniedziałek w południe mam się zgłosić na przesłuchanie w Komendzie Miejskiej Policji w Rzeszowie – dodaje Jacek Kotula.

Mimo nalegań nie otrzymał odpowiedzi, na czyje polecenie odbyła się cała akcja ani kto złożył doniesienie. – Nie przedstawiono mi żadnych zarzutów, jedynie stwierdzono, że było zgłoszenie na policję, więc musieli interweniować – dodaje Kotula. Wraz z nim zostały wylegitymowane dwie gimnazjalistki zaangażowane w obronę życia.
Tymczasem jak powiedział nam kom. Adam Szeląg, oficer prasowy komendanta miejskiego policji w Rzeszowie, policjanci otrzymali zgłoszenie od przedstawicieli szpitala Pro-Familia, którego dotyczył protest, z podejrzeniem, że mogą być naruszone dobra czy też prawa pracowników tej placówki.

– Udaliśmy się na miejsce i po zakończonej pikiecie, która odbywała się legalnie, po rozmowie z organizatorem billboardy zostały zabezpieczone jako materiał dowodowy. Przesłuchaliśmy także świadków, a zgromadzone materiały zostaną przesłane do prokuratury, która oceni i zdecyduje o dalszych krokach – wyjaśnił kom. Szeląg.

Zniesmaczony całym zdarzeniem szef rzeszowskiego oddziału Fundacji PRO – Prawo do życia całe sobotnie zajście uważa za atak wymierzony w środowisko obrońców życia.

– Najpierw gnębili położną Agatę Rejman, która jako pierwsza miała odwagę poinformować publicznie, że w Pro-Familii dokonywane są aborcje, teraz szykanują nas. Mam wrażenie, że chodzi o zamknięcie nam ust, ale my nie mamy zamiaru siedzieć cicho. Szkoda, że w ten scenariusz próbuje się włączyć policja, która powinna stać na straży bezpieczeństwa nas wszystkich, tropić bandytów i złodziei, a nie ludzi, którzy sprzeciwiają się zabijaniu nienarodzonych dzieci – uważa Jacek Kotula.

Dziwi go również fakt, że mimo iż obrońcy życia nagłaśniają całą sprawę od stycznia, to dopiero teraz spotykają się z taką reakcją. – Nie robiliśmy z tego żadnej tajemnicy, nie ukrywaliśmy się, organizując nasze pikiety czy to przed szpitalem Pro-Familia, czy na ulicach Rzeszowa, występując otwarcie w świetle kamer. Widać komuś zaszliśmy mocno za skórę – zastanawia się Kotula.

W poniedziałek materiały zgromadzone przez policję trafią najprawdopodobniej do Prokuratury Rejonowej dla Miasta Rzeszowa. – Chodzi o to, czy faktycznie doszło do naruszenia prawa, popełnienia przestępstwa i ewentualnie jaki będzie tryb jego ścigania. Jeżeli nie zapadną decyzje o ściganiu, to bannery zostaną zwrócone właścicielom – stwierdził kom. Adam Szeląg.

Do grona osób solidaryzujących się z położnymi ze Specjalistycznego Szpitala Pro-Familia w Rzeszowie, które zgodnie z klauzulą sumienia nie chcą asystować przy zabiegach aborcji, włączyły się m.in. Stowarzyszenie Rodzin Katolickich, Ruch Apostolstwa Młodzieży Archidiecezji Przemyskiej, a także 600 kapłanów archidiecezji pzemyskiej. Interesów położnych ma bronić powołane 3 marca Stowarzyszenie Wsparcia Położnych „Ręce życia”.

Nasz Dziennik

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz