środa, 24 czerwca 2015

Nie Kościół ma się dostosować do świata, lecz świat do Ewangelii.

Adam Busse: Kilka słów o współczesnych problemach Kościoła Katolickiego

Nie Kościół ma się dostosować do świata, lecz świat do Ewangelii.
Kardynał Stefan Wyszyński, Prymas Tysiąclecia

Dzisiejszy artykuł postanowiłem poświęcić tematyce Kościoła Katolickiego i jego pierwotnego, powszechnego nauczania w kontekście tego, co się dzieje w XXI wieku. Temat ten postanowiłem podjąć z troski o obecne położenie duchowe Wspólnoty, które zostało mocno nadszarpnięte w wyniku coraz większej ilości afer z udziałem duchownych, a przede wszystkim wpuszczeniem na łono Kościoła wszelkich prądów liberalno – lewicowych (liberalizmu, neomarksizmu, pacyfizmu etc.) po rewolucji 1968 roku na Zachodzie, która także i tę znaczącą instytucję społeczną dotknęła. Postaram się wskazać genezę tego położenia oraz zmierzyć się z forsowanymi przez obecny, postsoborowy kler podpierany autorytetami moralnymi o lewackiej, marksistowskiej i liberalnej proweniencji głównymi hasłami i nowymi nakazami argumentowanymi za pomocą wyrywanych z kontekstu fragmentów Pisma Świętego i nauczania duchownych.


Jak wiadomo, Kościół opiera swój główny autorytet, koncepcje budowy chrześcijańskiego, uniwersalnego świata na zapiskach Pisma Świętego. Najważniejszej księgi, którą spisało czterech Ewangelistów – Mateusz, Marek, Jan i Łukasz z natchnienia Ducha Świętego. Są to słowa, które w czasie ich redagowania dyktował ludziom sam Bóg. W nich zawarte są prawa Boskie i prawa naturalne, które dyktują naturalny porządek świata oraz stanowią drogowskaz ze wskazówkami dotyczącymi tego, jak człowiek powinien żyć, postępować i czynić swoje codzienne życie zgodnym z wolą samego Boga, którego to człowieka celem ostatecznym jest zbawienie. Wola Boża i jego prowidencjalizm, czyli ingerencja w losy świata, objawia się ustami starotestamentalnych proroków, władców, Ewangelistów, dwunastu Apostołów oraz Jego Syna, Jezusa Chrystusa.To właśnie religia chrześcijańska w Europie stanowi fundamentalny po filozofii greckiej i prawie rzymskim komponent cywilizacji łacińskiej, nawet szerzej – cywilizacji europejskiej.

Przepraszam, że krótko piszę na temat genezy i samej pierwotnej misji Kościoła, jednak mam nadzieję, że te krótkie, aczkolwiek konkretne słowa pozwolą przybliżyć jego znaczenie i istotę. Kiedy piszę te słowa, na świecie mają miejsce prześladowania chrześcijan od Ameryki po Koreę Północną i pozostałe jeszcze na świecie popłuczyny komunizmu. W północnym Iraku i Syrii terroryści z Państwa Islamskiego obcinają głowy niewinnym ludziom, w Egipcie młode Koptyjki są porywane do niewoli seksualnej, na indonezyjskiej wyspie Jawa swego czasu spłonęło ponad 500 kościołów, w Indiach hinduscy szowiniści i czerwoni bojownicy pod groźbą śmierci nakazują tamtejszym chrześcijanom, by podpisywali kartki z tekstem wyparcia się swojej wiary, a w Korei Północnej posiadanie Biblii karane jest śmiercią bądź zsyłką do obozu koncentracyjnego. To zaledwie ułamek informacji dotyczących prześladowań wyznawców Chrystusa (osobny artykuł mojego autorstwa poświęcony prześladowaniom chrześcijan na Bliskim Wschodzie można znaleźć na portalu autonom.pl), nie zmienia to jednak faktu, iż poważna i rosnąca dyskryminacja chrześcijan ma miejsce w Europie, a także w Polsce (przypominając sprawę prof. Bogdana Chazana, kontrowersyjny spektakl Golgota Picnic w większych polskich miastach, publiczne wyśmiewanie środowisk katolickich na łamach liberalno – lewackich mediów czy też niepociąganie do odpowiedzialności karnej celebrytów za ich wypowiedzi). Mają miejsce także wszelkie przykłady nielojalności części duchownych wobec swoich przełożonych, przykładem tego nad Wisłą jest choćby kontrowersyjna sprawa księdza Wojciecha Lemańskiego, proboszcza parafii w Jasienicy, obecnie suspensowanego za swoje postępowanie oraz wyrażanie swoich osobistych poglądów w imieniu Kościoła.

Wszystko to musi mieć swoje źródło, ja je upatruję w wydarzeniach z lat 60’ XX wieku, kiedy miały miejsce dwa przełomowe wydarzenia na Starym Kontynencie – Sobór Watykański II (1963) i rewolucja obyczajowa na Zachodzie (1968).To od tych wydarzeń zaczął się systematyczny proces koniecznego dostosowywania się Kościoła oraz jego nauczania do współczesnego świata i jego potrzeb w duchu modernizmu. Czas wskazać kilka fałszywych i naginanych pod Biblię haseł, które mają rzekomo na celu uświęcenie modernistycznych ideologii oraz relatywizują to, co dotychczas uważano za złe, za sodomię i za zdecydowanie niemoralne na rzecz ich usprawiedliwiania. Tymi nowymi sloganami są pacyfizm, tolerancja, sprawa obrony życia, materializm, egoizm, konsumpcjonizm i otwartość na kultury.


Na początek pacyfizm. Jest to ideologia zakładająca działanie na rzecz pokoju na świecie, narodziła się w latach 40’ XX wieku za sprawą działalności hinduskiego duchownego Mahatmy Gandhiego, natomiast znaczenia nabrała w czasie kulturowej rewolty 1968 roku na Zachodzie. Stał się jednym z głównych sztandarów ruchu hippisowskiego, niejednokrotnie pacyfiści związani ze skrajną lewicą akceptowali używanie przemocy czy nawet otwarty terror wobec przeciwników tego systemu. W dzisiejszych czasach szczególnym symbolem pokojowego czy nawet pacyfistycznego nastawienia chrześcijan do kogokolwiek jest to, co ja nazywam Kościołem Cierpiętniczym. Czyli wyznawcy religii katolickiej nie powinni stawiać oporu swoim prześladowcom, powinni pozwalać sobie na zadawanie fizycznego i psychicznego cierpienia w sferze publicznej opierając się na słowach Chrystusa: Miłujcie swoich nieprzyjaciół!oraz modlić się za nich uważając, że cierpienie uszlachetnia człowieka. Jak najbardziej uważam, że nieuzasadniona agresja czy walka zbrojna jest złem, że na początku należy łagodzić konflikty na drodze pokojowego konsensusu, nie zmienia to jednak faktu, iż Kościół i jego nauczanie dopuszcza walkę zbrojną. Dopuszcza zabijanie swoich wrogów w trzech okolicznościach: w obronie koniecznej, w wojnie sprawiedliwej (najczęściej w obronie swoich współwyznawców) oraz prowadząc działania zbrojne w obronie swojej Ojczyzny (wbrew myśleniu części duchowieństwa i świeckich ruchów młodzieżowo – liberalnych użycie siły w obronie własnej czy obronie swojego ojczystego kraju nie jest grzechem).W historii wielokrotnie były przykłady, kiedy chrześcijanie pod sztandarami Miecza i Krzyża stawali w obronie swojej wiary przeciwko zbrodniczym systemom i ideologiom – rycerze z Wypraw Krzyżowych, meksykańscy Cristeros, Powstańcy Wandejscy, żołnierze gen. Franco z czasów wojny domowej w Hiszpanii czy na chwilę obecną oddziały chrześcijańskie walczące przeciwko siłom Państwa Islamskiego w północnym Iraku i Syrii. Dlatego powinien zostać wskrzeszony duch Ecclesia Militans, czyli Kościoła Walczącego. Nie Cierpiętniczego, a Walczącego właśnie w obronie swojej wiary, religijności oraz moralności społeczeństw przeciwko prądom stanowiącym zagrożenie dla tejże duchowości, tak metodami obywatelskiego nieposłuszeństwa, jak i w ostateczności walki zbrojnej. Ojciec Święty Pius XII w swojej encyklice Summi Pontificatus podkreślił znaczenie idei Kościoła Walczącego następującymi słowami:
Każdy z nas należy do armii Chrystusa – jedni w szeregach kapłańskich, inni w szeregach świeckich. Wszyscy zatem – widząc coraz groźniejszy wzrost zastępów nieprzyjaciół Chrystusa – powinni poczuwać się do obowiązku zdwojonej czujności i wzmocnionej akcji, by bronić wspólnej sprawy. Widząc przecież wszyscy działalność szerzycieli kłamliwych haseł i doktryn, którzy albo przeczą, by prawda wiary chrześcijańskiej miała moc zbawczą, albo nie dopuszczają by taż prawda była wprowadzana w życie ludzkie. Ich bezbożność dochodzi do tego stopnia, że nie tylko łamią tablice najwyższych przykazań Bożych, lecz w ich miejsce wprowadzają inne reguły życiowe, które są zaprzeczeniem zarówno podstaw nauki moralności, jakie zostały podane w objawieniu na Górze Synaj, jak tego boskiego tchnienia, które płynie z Krzyża Chrystusa i z jego słów wygłoszonych na Górze. Jest rzeczą powszechnie znaną i nader bolesną, iż posiew owych błędów wydał u wielu ludzi owoce prawdziwie zabójcze. Ludzie ci uważali się za wyznawców i zwolenników Chrystusa jak długo zażywali życia w spokoju i bezpieczeństwie. Byli to jednak chrześcijanie z imienia tylko. Skoro bowiem zaszła potrzeba wykazania siły wobec twardej przemocy, gdy trzeba było walczyć, trwać i znosić skryte i otwarte ataki – zachowali się chwiejnie, tchórzliwie i niedołężnie. Bojąc się zaś ofiar, do których są zobowiązani przez swą religię, nie mają odwagi kroczyć zbroczonymi krwią śladami Boskiego Odkupiciela.

To świadczy zatem o tym, iż Kościół od zarania dziejów nie wyrzekał się militarnej retoryki, sam święty Paweł w drugim liście do Tymoteusza pisał, że należy walczyć jako dobry żołnierz Chrystusa Jezusa. Następnym zjawiskiem trawiącym naszą Wspólnotę od środka jest zagadnienie tolerancji, które pod wpływem walki o legalizację praw i związków homoseksualnych, wprowadzenia do dyskursu publicznego destrukcyjnej ideologii gender, cywilizacji śmierci uosabianej przez dokonywanie aborcji i eutanazji uległo redefinicji i w dzisiejszych czasach tolerancja równa się akceptacji. Tolerancja w pierwotnym znaczeniu nie oznacza akceptacji innych poglądów niezależnie od stopnia ich radykalizmu, oznacza przede wszystkim poszanowanie poglądów innych osób i możliwość spierania się, polemizowania i rozmowy na kontrowersyjne tematy ze swoich punktów widzenia drogą pokojową. Dzisiaj natomiast hasłami o tolerancji najchętniej szermują środowiska liberalne, skrajnie lewicowe, postkomunistyczne i świeckie chcące zmusić społeczeństwa do posłuchu drogą terroru. Ten posłuch też zaczyna niestety swój elektorat budować w łonie Wspólnoty Kościoła i wsączać swoje idee budując ich rzekomo chrześcijański charakter poprzez wyrywanie z kontekstu określonych fragmentów Pisma Świętego i przeciwstawianie ich podstawowym dogmatom opartym o zapisy soborów powszechnych, synodów, encyklik papieskich oraz zasad nauki społecznej Kościoła, które są równie ważnymi fundamentami nauczania. Szczególnie poważnym problemem jest kwestia moralna związana z orientacjami seksualnymi, które są zaburzeniami negatywnie oddziałującymi na społeczeństwo. Wbrew temu, co mówią media i liberalnie katolickie ruchy (nawet młodzieżowe wspólnoty) trzeba jasno powiedzieć, że homoseksualizm jest grzechem śmiertelnym od początku – w Księdze Kapłańskiej jest napisane: Nie będziesz obcował z mężczyzną, tak jak się obcuje z kobietą. To jest obrzydliwość oraz Ktokolwiek obcuje cieleśnie z mężczyzną, tak jak się obcuje z kobietą, popełnia obrzydliwość. Obaj będą ukarani śmiercią, sami tę śmierć na siebie ściągnęli. Grzech sodomii jest głęboko sprzeczny z czystością i nie wynika z prawdziwej komplementarności uczuciowej, co więcej jest on niezgodny z prawem Boskim i wszelkimi prawami natury, ponieważ zaburza prokreację. Mógłbym przytoczyć więcej argumentów na to, dlaczego homoseksualizm jest złem i stanowi poważne zagrożenie dla społeczeństwa w wielu kontekstach, ale nie to jest tematem wiodącym, dlatego ograniczę się tylko do wyżej podanych tez.

Następnym zagadnieniem jest sprawa dotycząca obrony każdego życia. Tutaj najczęściej wykazują się w opinii publicznej podwójne standardy. Podam to na przykładzie dwóch kwestii – mianowicie aborcji i kary śmierci. Aborcja jest to zamierzone i przedwczesne przerwanie ciąży dokonane metodami medycznymi przez lekarza – specjalistę bądź inne czynniki zewnętrzne, najczęściej skutkuje śmiercią zarodka lub płodu, który miał następnie uformować się w łonie matki i przyjść na świat. W Polsce aborcja jest prawnie zakazana, natomiast dopuszcza się jej stosowanie jedynie w trzech przypadkach: zagrożenia życia kobiety ciężarnej, gwałtu oraz prawdopodobieństwa ciężkiego i nieodwracalnego uszkodzenia płodu. Środowiska liberalne i lewicowe dążą w naszym kraju do całkowitego zalegalizowania aborcji argumentując to przede wszystkim względami finansowymi, moralnymi, demograficznymi etc., nie zważając na to, iż aborcja jest przede wszystkim zabójstwem. Zabójstwem nienarodzonego dziecka, które miało przyjść na świat. Co bardziej paradoksalne, zwolennicy aborcji nie są zwolennikami przywrócenia kary śmierci w Polsce. I tu do głosu dochodzą liberalni katolicy i moderniści, którzy argumentują sprzeciw wobec kary śmierci frazesami o człowieczeństwie każdej istoty żywej, o braku świadomości ciężkich przestępstw popełnianych przez przestępców oraz o obowiązku przebaczania przestępcom przez ofiary i ich rodziny. Zapominają przede wszystkim o kilku kwestiach naturalnych, po pierwsze kara śmierci jest dopuszczana przez Kościół. Sam papież Jan Paweł II w swojej encyklice Evangelium vitae pisał, że kara śmierci może zostać wykonana dopiero w przypadku wyczerpania wszystkich możliwości prawnych i prewencyjnych wobec przestępców najcięższego szczebla. Jeden z protoplastów nauki społecznej Kościoła i chrześcijańskich filozofów, święty Tomasz z Akwinu wskazał, iż (…)jednostka ma się do społeczeństwa tak, jak część do całości: tej całości służy i jest jej podporządkowana. Jeżeli jednak przez swoje czyny staje się zagrożeniem dla jej dobra, może być jak organ objęty gangreną – usunięta z grona żyjących. Katechizm Kościoła Katolickiego dopuszcza stosowanie kary śmierci za najcięższe przestępstwa – gwałty, zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem, pedofilię, a także inne przewidywane przez prawo czyny. Jak pisał św. Tomasz z Akwinu człowiek, który dopuszcza się ciężkich wykroczeń, pozbawia się swojej godności i jest gorszy od bestii. Takiego człowieka można pozbawić życia. Zatem skreślanie kary śmierci jako czynu niegodnego wobec przestępcy jako człowieka i jednoczesne relatywizowanie aborcji w przypadkach nieuzasadnionych jest niczym innym, jak hipokryzją.

Przejdźmy teraz do materializmu. Jest on opozycyjny względem idealizmu i uznaje, że materia jest pierwotna w stosunku do przeżyć psychicznych, myśli i świadomości ludzkiej. W konsekwencji takiego założenia można wyciągnąć wniosek, że wszelka działalność duchowa człowieka jest jedynie wytworem rozwoju przyrody i społeczeństwa. Materializmem jest również przywiązanie do swoich dóbr doczesnych, materialnych i wszelkich wytworów ludzkiej kultury, cywilizacji, technologii etc., które w skrajnym przypadku prowadzą do egoizmu. Dla duchowej sfery każdego z nas materializm w praktyce oznacza zagrożenie wyparcia Boga i uduchowionej mocno sfery praktyk religijnych ze swojego codziennego życia na rzecz podejmowania prób oparcia życia na innych podstawach niż religijne. Także grozi oddalaniem się od zadań nakładanych przez litery Ewangelii na rzecz stawiania na pierwszym miejscu dóbr doczesnych i ich osiągnięcia kosztem zobojętnienia na ludzką krzywdę oraz niesprawiedliwość. Z tym związane jest też materialistyczne podejście systemów gospodarczych do człowieka, które czyni człowieka podporządkowanym wielkiej machinie produkcyjnej, owa maszyna pozbawia każdego z nas wyższych ideałów nadających głębszy sens naszego codziennego życia oraz prowadzi do pogłębiania konfliktów społecznych. Przed tym przestrzegał Ojciec Święty Paweł VI przed swoją śmiercią w 1978 roku, który pisał: Zapomina się, że człowiek całym swoim istnieniem duchowym, w swoich najwyższych władzach poznania i kochania jest skierowany do Boga, jest stworzony dla Niego. (…) W końcu człowiek dzisiejszy dostrzega, że cała konstrukcja systemu ekonomicznego, a nawet społecznego, który znojnie buduje, osiągając wspaniałe praktyczne wyniki, grozi tym, że stanie się dla niego więzieniem wielkiej produkcyjnej machiny, która przynosząc liczne i wspaniałe ulepszenia zewnętrzne, równocześnie podporządkowuje go. Są to ważne słowa zwłaszcza w kontekście promowania takiego ideału życia przez ogólnopolskie media, które wzorem Zachodu przejmują i małpują wszystkie nowinki kulturowe, obyczajowe i materialistyczne. Z materializmem praktycznym nierozerwalnie jest również związany egoizm, czyli myślenie wyłącznie o sobie, swoich celach w życiu, które egoista byłby gotowy osiągnąć kosztem dbania o dobro drugiego człowieka.Właśnie walka z egoizmem i systematyczna praca nad kontrolą tego toksycznego zjawiska jest jednym z najtrudniejszych zadań stawianych w czasie naszej ziemskiej pielgrzymki do Nieba. 

Kolejnym z poważnych problemów mogących stanowić dla nas zagrożenie jest konsumpcjonizm. Występuje również konsumpcyjne chrześcijaństwo, które charakteryzuje się wysiłkiem, by pomóc Kościołom chrześcijańskim wzrastać liczebnie i stawać się bardziej efektywnymi dzięki założeniom biznesowym, strategiom marketingowym i przemyślanemu zarządzaniu. Powinno wydawać się to raczej dziwne, jeśli nie niepokojące, każdemu, któremu oba te określenia: konsumpcyjny i chrześcijaństwo, coś mówią. Dlaczego? Ponieważ oba te terminy są sobie wrogie. W sensie biznesowym konsumpcjonizm oparty jest na satysfakcji klienta, co jest kluczem do każdego udanego i komercyjnego przedsięwzięcia. Produkt lub usługa musi być dokładnie dostosowany do potrzeb klienta, w przeciwnym razie nie ma mowy o zysku. Klient rządzi, ponieważ jeśli nie ma klienta, nie ma zysku, a tym samym interesu. Szczególną okazją do propagowania konsumpcyjnego stylu życia są święta chrześcijańskie – Bożego Narodzenia i Wielkiej Nocy, miesiące przed tymi świętami w hipermarketach pojawiają się po tańszych lub droższych cenach figurki z barankami, czekoladowe Zajączki i Mikołaje, jajka wielkanocne, różne przybory, zabawki po promocji etc. To skutkuje tym, iż zapomina się o ważniejszej od prezentów, ładnie ubranej choinki i wysprzątanego domu sferze świąt, o sferze duchowej. Święta te są czasem szczególnej modlitwy i radości kolejno z przyjścia na świat, męki, śmierci i zmartwychwstania Jezusa Chrystusa, nie należy zapominać o dobrym przygotowaniu się do przeżycia tych świąt w swojej osobistej, duchowej adoracji, nie skupiać się tylko na prezentach.

Ostatnią kwestią, jaką chcę się zająć, jest skrajna forma otwartości na wszelkie zewnętrzne kultury i ich bezkrytyczne przyjmowanie. Mam tutaj na myśli przede wszystkim kulturę zachodnią wziętą między innymi ze Stanów Zjednoczonych. Na ulicach polskich miast coraz częściej nawet chrześcijanie zaczęli kultywować różne niezwiązane z naszym kodem kulturowym zwyczaje mogące nieść zagrożenie duchowe. Najbardziej rzuca się w oczy Halloween, przejęte z tradycji celtyckiej przez Amerykanów święto obchodzone w noc z 31 października na 1 listopada. Do Polski przywędrowało w latach 90’ XX wieku wraz z innymi nowinkami kulturowymi z Zachodu, wobec których nasze rodzime, katolickie i słowiańskie tradycje schodzą na drugorzędny plan. Otóż dlatego Halloween jak i podobne jemu zwyczaje jest niezgodny z katolicyzmem, bowiem jest przesiąknięty duchem okultyzmu i pogańskiej symboliki, niektórzy nawet poszukują satanistycznych inklinacji tego święta (związanych między innymi z tym, że noc z 31 października na 1 listopada to święto ku czci Lucyfera) i pomimo tego, że może ich nie być, to ze względu na właśnie charakter tego święta i pochodzenie nie powinien być obchodzony na polskiej ziemi. Co więcej, celebrowanie tego pseudoświęta też wiąże się z dużym konsumpcjonizmem i komercjalizacją, czyli sprzedażą dyń, masek, proszków, organizowaniem imprez halloweenowych oraz niewinnymi zabawami dzieci i młodzieży. Tym większą hipokryzją jest świętowanie tego dnia w taki sposób przez wyznawców Chrystusa, ponieważ nie można jednocześnie obchodzić katolickich i pogańskich świąt (przy całym szacunku dla słowiańskiej kultury, jej obyczajów, obrzędów i spuścizny, które są bardziej bliskie Polsce kulturowo obok katolicyzmu niż jakiekolwiek święta narzucone nam z zewnątrz).
W dzisiejszych czasach zatem Kościół Katolicki jest wielką twierdzą Europy i cywilizacji łacińskiej, którą oblegają wszystkie wrogie mu prądy ideologiczne, polityczne, kulturowe i duchowe chcące go zniszczyć oraz ustanowić swoją wizję świata na jego gruzach. Mając doświadczenia z krwawych prześladowań chrześcijan na całym świecie, najazdów arabskich i tureckich w średniowieczu, rewolucji francuskiej, rewolucji rosyjskich w 1917 roku, kilku inwazji komunistycznych armii powstrzymanych w 1920 roku na przedpolach Warszawy oraz w 1937 roku w Hiszpanii, pierwszej i drugiej wojny światowej, wydarzeń rewolucyjnych na Zachodzie oraz inwazji kulturowej Ameryki i świata islamu nie wolno nam popełnić tych błędów, które mogłyby zagrozić zniszczeniu jednego z fundamentów duchowych Starego Kontynentu. Walka o odrodzenie tradycyjnej duchowości powinna rozpocząć się od samego siebie, podejmowania codziennych wysiłków w celu pokonania własnych grzechów i słabości, kontrolowania swojego charakteru, po czym następnym elementem jest oddolna działalność na rzecz społeczeństwa oparta między innymi o zasady Ewangelii i nauki społecznej Kościoła. Jeśli natomiast trudne położenie i sytuacja polityczna będą wymagać czynów, to należy czynić dobro drugiemu człowiekowi, a w chwili próby poświęcić się za swoją wiarę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz