Łączymy się ponownie z Jakubem; - Jakub, czy i jak mnie słyszysz? - tak, bardzo dobrze; - co w tej chwili się dzieje na ulicach Jerozolimy? - tak jak wcześniej wspomniałem Jezus podąża ulicami Jerozolimy aby około południa osiągnąć cel jakim jest miejsce ukrzyżowań, góra straceńców, zwana Golgotą; - co w tej chwili się dzieje; - powiem wam, że niesamowita sprawa, pewna kobieta, nie zważając na grożące jej niebezpieczeństwo, przedarła się przez żołnierzy i obstawę do Jezusa; - jak to możliwe? - sam nie wiem, Jezus jest dobrze strzeżony, każda próba podejścia do niego kończy się poniewierką słowną bądź fizyczną; - to niesamowie, kobieta przedarła się przez uzbrojoną świtę!?; - tak, ale właśnie podchodzę do niej, jest troszkę oszołomiona, trzyma kurczowo kawałek materiału, przyciska go do siebie, zaraz dowiemy się co się też wydarzyło; - witam Panią, może się Pani przedstawić; - dzień dobry, jestem Serafia, żona Syracha, jednego z członków „Wielkiej Rady"; - jak to się stało, że Pani podeszła do Jezusa i dlaczego, przecież to skazaniec, co prawda wywołuje on wielkie poruszenie swoim marszem śmierci ale to tylko skazaniec; - dla mnie to nie jest zwykły skazaniec, zobaczy Pan, On jeszcze zmieni bieg historii; - może, ale dlaczego Pani podbiegła, nikt nie chce podejść, każdy odwraca głowę, a Pani podbiega, o co chodzi? - ma Pan rację, większość odwraca głowę widząc obdartego skazańca ale to człowiek, taki sam jak Pan lub ja, pomimo skazania go przez sąd nadal ma w sobie godność Dziecka Bożego. Wielu z przechodniów, którzy podążają do świątyni odwraca głowę z fałszywych skrupułów, by się nie zanieczyścić - a gdzie miłość bliźniego? Ja kierowałam się miłością, wiedziałam że mogę oberwać ale nie zgadzałam się z wyrokiem, nie zgadzam się z takim traktowaniem człowieka, stąd ten mój czyn. Już wcześniej chciałam do niego podejść, nie udało się wtedy, udało się teraz. - wszyscy widzieliśmy ten piękny czyn; - nie było to nic nadzwyczajnego, po prostu poczułam w sercu, że muszę to zrobić. Widząc, że orszak się zbliża, wybiegłam na ulicę z chustą, przewieszoną przez ramię. Za rękę trzymałam moje przybrane dziecko, dziewięcioletnią córkę. Zaadoptowałam ją, chociaż moja rodzina była przeciwko, woleli dziecko z probówki, a dzisiaj jestem zadowolona że małą wzięłam na wychowanie. Wracając do tematu, niosłam pod okryciem dzbanuszek z winem. Pachołkowie, idący na przedzie, chcieli mnie odpędzić, ale na próżno. Moja miłość ku Jezusowi i litość wezbrały w moim sercu , zapomniałam o wszystkim i gwałtem zaczęłam się przeciskać przez motłoch, żołnierzy i siepaczy, a za mną biegła moja przybrana córka, trzymała się kurczowo mojej sukni, wiedziała że musimy się dostać do Jezusa, już w domu jej o nim mówiła. Docisnąwszy się do Jezusa, upadłam przed Nim na kolana, podniosłam chustę, rozpostarłam ją do połowy i rzekłam błagalnie: „Pozwól mi, otrzeć oblicze Pana mego?" Zamiast odpowiedzi ujął Jezus chustę lewą ręką, przycisnął ją dłonią do krwawego oblicza, przesunął nią po twarzy ku prawej ręce, i zwinąwszy chustę obiema rękami, oddał ją mi z podzięką, ucałowałam ją, wsunęłam pod płaszcz i wstałam z ziemi. Trwało to wszystko zaledwie dwie minuty. - Śmiały postępek Pani oszołomił na chwilę żołnierzy i siepaczy, motłoch zaczął się cisnąć bliżej, by widzieć całe zajście, zrobiło się małe zamieszanie, skutkiem czego musiano na chwilę wstrzymać pochód i to umożliwiło Pani podanie chusty. - tak, to był ten moment; - a po chwili wszystko wróciło, o ile można tak powiedzieć , do normy; - tak jak powiedziałam, trwało to chwilę, po niej ochłonęli siepacze i żołnierze ze zdumienia; gdy córka podniosła nieśmiało wino, by podać je Jezusowi, odepchnęli ją, zaczęli łajać i lżyć. Wówczas nadbiegli Faryzeusze, rozgniewani przerwą w pochodzie, a jeszcze bardziej tym moim aktem publicznej czci, oddanej Jezusowi; - odważna jest Pani, a co z tą chustą; - uciekłam z tego miejsca, gdy tylko zaczęli bić Jezusa, nie chciałam aby dziecko słyszało i widziało tego co się tam działo. Zaledwie zdołałam wejść do domu i położyłam chustę na stole, a zaraz upadłam zemdlona na ziemię; dziecko uklękło przy mnie z dzbanuszkiem, płacząc i zawodząc żałośnie. Przypadkiem wszedł pewien dobry przyjaciel rodziny i znalazł mnie leżącą jak martwą na podłodze, a na stole ujrzał chustę, na której z zadziwiającą dokładnością odbite było okropnie skrwawione oblicze Jezusa. Przerażony, ocucił mnie zemdlałą i pokazał to cudo. Z tęsknym, żałosnym sercem upadłam na kolana przed chustą i zawołałam: Teraz już opuszczę, wszystko, kiedy Pan raczył mi zostawić tak cenną pamiątkę" - czyli mówi Pani, ze jest to wierne odbicie "vera icona"? - tak, bardzo wierne, dziękuje Jezusowi za to... - dziękuje Pani za rozmowę, może odtąd nazywać będą Panią - Weroniką? - może, dziękuje; - i mówią, że nie zdarzają się cuda, a tu... proszę; - dziękujemy Jakub, obserwuj wydarzenia dalej, zaraz powrócimy na antenę; - do usłyszenia;
Dobra Nowina jest grupą modlitewną, która działa przy Misjonarzach Krwi Chrystusa w Swarzewie. Poprzez nasze spotkania (wspólna modlitwa, uwielbienie, Adoracja, lektura Pisma Świętego) pragniemy zbliżyć się do Boga. Nasza grupa modlitewna zaprasza wszystkich, którzy szukają wspólnot modlitewnych, dla których ważna jest żywa wiara.
Strony
▼
środa, 27 marca 2013
Radio Jerozolima nadaje.
Łączymy się ponownie z Jakubem; - Jakub, czy i jak mnie słyszysz? - tak, bardzo dobrze; - co w tej chwili się dzieje na ulicach Jerozolimy? - tak jak wcześniej wspomniałem Jezus podąża ulicami Jerozolimy aby około południa osiągnąć cel jakim jest miejsce ukrzyżowań, góra straceńców, zwana Golgotą; - co w tej chwili się dzieje; - powiem wam, że niesamowita sprawa, pewna kobieta, nie zważając na grożące jej niebezpieczeństwo, przedarła się przez żołnierzy i obstawę do Jezusa; - jak to możliwe? - sam nie wiem, Jezus jest dobrze strzeżony, każda próba podejścia do niego kończy się poniewierką słowną bądź fizyczną; - to niesamowie, kobieta przedarła się przez uzbrojoną świtę!?; - tak, ale właśnie podchodzę do niej, jest troszkę oszołomiona, trzyma kurczowo kawałek materiału, przyciska go do siebie, zaraz dowiemy się co się też wydarzyło; - witam Panią, może się Pani przedstawić; - dzień dobry, jestem Serafia, żona Syracha, jednego z członków „Wielkiej Rady"; - jak to się stało, że Pani podeszła do Jezusa i dlaczego, przecież to skazaniec, co prawda wywołuje on wielkie poruszenie swoim marszem śmierci ale to tylko skazaniec; - dla mnie to nie jest zwykły skazaniec, zobaczy Pan, On jeszcze zmieni bieg historii; - może, ale dlaczego Pani podbiegła, nikt nie chce podejść, każdy odwraca głowę, a Pani podbiega, o co chodzi? - ma Pan rację, większość odwraca głowę widząc obdartego skazańca ale to człowiek, taki sam jak Pan lub ja, pomimo skazania go przez sąd nadal ma w sobie godność Dziecka Bożego. Wielu z przechodniów, którzy podążają do świątyni odwraca głowę z fałszywych skrupułów, by się nie zanieczyścić - a gdzie miłość bliźniego? Ja kierowałam się miłością, wiedziałam że mogę oberwać ale nie zgadzałam się z wyrokiem, nie zgadzam się z takim traktowaniem człowieka, stąd ten mój czyn. Już wcześniej chciałam do niego podejść, nie udało się wtedy, udało się teraz. - wszyscy widzieliśmy ten piękny czyn; - nie było to nic nadzwyczajnego, po prostu poczułam w sercu, że muszę to zrobić. Widząc, że orszak się zbliża, wybiegłam na ulicę z chustą, przewieszoną przez ramię. Za rękę trzymałam moje przybrane dziecko, dziewięcioletnią córkę. Zaadoptowałam ją, chociaż moja rodzina była przeciwko, woleli dziecko z probówki, a dzisiaj jestem zadowolona że małą wzięłam na wychowanie. Wracając do tematu, niosłam pod okryciem dzbanuszek z winem. Pachołkowie, idący na przedzie, chcieli mnie odpędzić, ale na próżno. Moja miłość ku Jezusowi i litość wezbrały w moim sercu , zapomniałam o wszystkim i gwałtem zaczęłam się przeciskać przez motłoch, żołnierzy i siepaczy, a za mną biegła moja przybrana córka, trzymała się kurczowo mojej sukni, wiedziała że musimy się dostać do Jezusa, już w domu jej o nim mówiła. Docisnąwszy się do Jezusa, upadłam przed Nim na kolana, podniosłam chustę, rozpostarłam ją do połowy i rzekłam błagalnie: „Pozwól mi, otrzeć oblicze Pana mego?" Zamiast odpowiedzi ujął Jezus chustę lewą ręką, przycisnął ją dłonią do krwawego oblicza, przesunął nią po twarzy ku prawej ręce, i zwinąwszy chustę obiema rękami, oddał ją mi z podzięką, ucałowałam ją, wsunęłam pod płaszcz i wstałam z ziemi. Trwało to wszystko zaledwie dwie minuty. - Śmiały postępek Pani oszołomił na chwilę żołnierzy i siepaczy, motłoch zaczął się cisnąć bliżej, by widzieć całe zajście, zrobiło się małe zamieszanie, skutkiem czego musiano na chwilę wstrzymać pochód i to umożliwiło Pani podanie chusty. - tak, to był ten moment; - a po chwili wszystko wróciło, o ile można tak powiedzieć , do normy; - tak jak powiedziałam, trwało to chwilę, po niej ochłonęli siepacze i żołnierze ze zdumienia; gdy córka podniosła nieśmiało wino, by podać je Jezusowi, odepchnęli ją, zaczęli łajać i lżyć. Wówczas nadbiegli Faryzeusze, rozgniewani przerwą w pochodzie, a jeszcze bardziej tym moim aktem publicznej czci, oddanej Jezusowi; - odważna jest Pani, a co z tą chustą; - uciekłam z tego miejsca, gdy tylko zaczęli bić Jezusa, nie chciałam aby dziecko słyszało i widziało tego co się tam działo. Zaledwie zdołałam wejść do domu i położyłam chustę na stole, a zaraz upadłam zemdlona na ziemię; dziecko uklękło przy mnie z dzbanuszkiem, płacząc i zawodząc żałośnie. Przypadkiem wszedł pewien dobry przyjaciel rodziny i znalazł mnie leżącą jak martwą na podłodze, a na stole ujrzał chustę, na której z zadziwiającą dokładnością odbite było okropnie skrwawione oblicze Jezusa. Przerażony, ocucił mnie zemdlałą i pokazał to cudo. Z tęsknym, żałosnym sercem upadłam na kolana przed chustą i zawołałam: Teraz już opuszczę, wszystko, kiedy Pan raczył mi zostawić tak cenną pamiątkę" - czyli mówi Pani, ze jest to wierne odbicie "vera icona"? - tak, bardzo wierne, dziękuje Jezusowi za to... - dziękuje Pani za rozmowę, może odtąd nazywać będą Panią - Weroniką? - może, dziękuje; - i mówią, że nie zdarzają się cuda, a tu... proszę; - dziękujemy Jakub, obserwuj wydarzenia dalej, zaraz powrócimy na antenę; - do usłyszenia;
Czyn św. Weroniki był nie tylko odważny, ale i ryzykowny z punktu widzenia prawa. W judaizmie wierzy się bowiem, że krew płynąca z ran jest nieczysta. A twarz Jezusa musiała być cała zakrwawiona, spocona i brudna, skoro pozostawiła wyraźne odbicie...
OdpowiedzUsuńDziękuje za ten komentarz, cenna uwaga.
Usuń