I tak zagraża nam coś z demonicznej reakcji na misję Chrystusa i pierwsze dni Kościoła. Pierwsi chrześcijanie żalili się do Boga: „Dlaczego wzburzyli się poganie, a ludy sprzysięgły się bez przyczyny? Sprzymierzyli się królowie ziemscy, a władcy zmówili się razem przeciwko Panu i przeciwko Jego Chrystusowi. Rzeczywiście bowiem Herod, Poncjusz Piłat, poganie i lud izraelski wystąpili razem… przeciwko Twemu świętemu Słudze, Jezusowi” (Dz 4,25-27).
O co chodzi?
„Minimalnie” owym czynnikom chodzi o sabotowanie działalności reformatorskiej prezydenta, rządu oraz partii PiS wraz ze Zjednoczoną Prawicą w parlamencie; średnio – chodzi o możliwie pełne zablokowanie działań tychże instytucji nowych władz; a maksymalnie – o ich szybkie obalenie i doprowadzenie do nowych wyborów, najpóźniej – jak niektórzy mówią – za dwa lata.
Dobrą ilustrację tych niektórych zamiarów dają ludzie tzw. salonu. Otóż prezydent Andrzej Duda po objęciu swojego urzędu wystosował m.in. i do „Gazety Wyborczej” list „wyciągniętej dłoni”. Ludzie „Gazety” odpowiedzieli kąśliwie i w stylu mentorskim, i żeby umocnić swoje żądania, sporządzili całą księgę z listów swoich zwolenników do prezydenta. Jarosław Kurski napisał ostatnio w „Gazecie Wyborczej” (30.11.2015 r.) z wielką pretensją, że Kancelaria Prezydenta nie chce tej księgi listów do prezydenta przyjąć. Ale przy okazji podejmują działania z pozorowaną troską o rzekomą ich demokrację. „Byliśmy – pisze – pełni obaw o polską demokrację, o niezawisłość sądów i trybunałów, o wolności obywatelskie, pseudoeuropejski kurs polityki zagranicznej, bezpieczeństwo kraju – wewnętrzne i zewnętrzne”.
Tym słowom rzekomej troski, które były zarzutami pod adresem prezydenta i PiS, towarzyszy gremialny atak emocjonalny, z którego ostatecznie wynika, że wszelkie trudności wynikają z tego, iż prezydent i PiS nie chcą się zgodzić z „Gazetą Wyborczą”. Nie brak przewrotności i arogancji, że część prawicy usuwa „Wyborczą” i jej czytelników poza nawias polskości, że zniesławia Komorowskiego, że PiS chce stosować władzę opresyjną, że niesłuszne jest zdanie prezydenta o potrzebie „naprawy Rzeczypospolitej”, że prezydent opowiada dowolne banialuki, że jest on „jak dobry car otoczony przez złych bojarów”, że nic z tego, co napisał, nie było szczere, po co te „puste deklaracje”. „Jest Pan – pisze Jarosław Kurski niezwykle ”subtelnie„ – rzeczywiście, jak Pan o sobie mówi, »niezłomny« – tyle że w ignorowaniu ludzi, którzy ośmielają się myśleć inaczej niż Pański szef – prezes Jarosław Kaczyński. I jak on […] uważa »Wyborczą« co najwyżej za »medium polskojęzyczne«”.
Nie zapomniano, oczywiście i o życzeniach imieninowych: „Proszę przyjąć życzenia, by nie naruszał Pan więcej konstytucji… By nie składał Pan więcej serwilistycznych hołdów prezesowi żadnej partii… By nie zachowywał się jak monarcha, który władzę otrzymał od Boga, ale jak prezydent, który pamięta, że wygrał ze swoim konkurentem nieznaczną różnicą głosów i że jest jeszcze inna Polska niż pisowska”. Jak widzimy, jest to wykopanie przez „Wyborczą” topora wojennego przeciwko prezydentowi Polski, może jeszcze cięższego niż dotychczas przeciwko klasycznej polskości, ale ciągle przeciwko uczestnictwu katolików w życiu państwowym za pośrednictwem Radia Maryja i Telewizji Trwam.
Uderzyć Trybunałem Konstytucyjnym
Przewidując ewentualną przegraną w wyborach do parlamentu, PO postanowiła obsadzić możliwie wiele stanowisk swoimi funkcjonariuszami kadencyjnie nieusuwalnymi, a jeśli i usuwalnymi przez następny rząd, to możliwie z najbardziej wysokimi odprawami, co niewątpliwie uderza w finanse zarządzane przez PiS. Ale najważniejsze było obsadzenie Trybunału Konstytucyjnego przez Platformę Obywatelską, tym bardziej że ważny przedstawiciel tegoż Trybunału powiedział trzy lata temu, że Trybunał może nawet zdelegalizować partię obecną w Sejmie, jeśliby naruszyła demokrację, „demokrację” oczywiście w rozumieniu Platformy.
Trybunał Konstytucyjny w Polsce działa od 1985 r. i do roku 1990 był zawsze faktycznie jednopartyjny. Dopiero od 1990 r., zwłaszcza od Konstytucji z roku 1997, miał być harmonijnie wielopartyjny, tak żeby nie było sędziów wybranych tylko przez partię rządzącą. W roku 2015 okazało się, że PiS ma tylko jednego sędziego swojej orientacji politycznej i światopoglądowej, a PO aż 13. Toteż miało szansę dostać na jesieni pięciu sędziów, którym kończyły się nieskracalne kadencje w listopadzie i w grudniu. Prezydent Duda przed objęciem swojego urzędu prosił PO i PSL, by nie dokonywały żadnych zmian ustrojowych, wierzył w zachowanie dobrych obyczajów. Ale to nie z „demokratyczną” PO. Platforma, korzystając z pomysłów i pomocy prawnej trzech pierwszych sędziów Trybunału, dokonała zmiany w prawie trybunalskim, skróciła kadencje owym pięciu sędziom i wybrała na ich miejsce pięciu swoich, tak żeby mieć obsadzony niemal cały Trybunał swoimi ludźmi i torpedować wszelkie poczynania nowego rządu i prezydenta, jeśli tylko nie spodobają się Platformie. Był to zabieg oszukańczy i sprzeczny z Konstytucją w zakresie Trybunału. Wtedy prezydent Andrzej Duda nie przyjął przysięgi owych pięciu kandydatów i nowy Sejm wybrał pięciu nowych sędziów, a prezydent ich zaprzysiągł.
Wtedy zaczęło się na dobre. Partie opozycyjne, ośrodki i różne osobistości, kryjące się dotąd pod fałszywymi sloganami postępowości, demokratów i pionierów nowej Polski, wprost poszalały i obnażyły całą swoją szpetotę społeczną, polityczną i moralną. Zaczęły głosić, w kraju i poza granicami, że większość sejmowa, rząd, a głównie Jarosław Kaczyński, gwałcą Konstytucję, wprowadzają ustrój totalitarny, przywracają nacjonalizm, faszyzm i antyeuropeizm i wiodą biedny lud polski do przepaści. Największym fighterem okazuje się Ryszard Petru, szef partii Nowoczesna, będącej jakąś bardziej tężną mutacją Platformy. Rozpoczął on ruch protestów publicznych przeciwko prezydentowi, PiS i większości parlamentarnej, domagając się, żeby wszystko było zgodne z poglądami jego i jego partii.
Wszystkie te poczynania i bunty są budowane na ideologii unijnej, liberalnej, pokomunistycznej i ateizującej, odrzucającej wyższe wartości klasyczne. Okazuje się, że ludzie ci chcą odejść w całym życiu polskim od suwerenności i od takich naczelnych wartości, jak Kościół na forum publicznym, Naród Polski, kultura polska, godność, wolność i miłość bliźniego, Dekalog i inne. Na przykład szef Nowoczesnej ostro skrytykował w Sejmie wybitnego patriotę, posła Kornela Morawieckiego z klubu Kukiz’15, za to, że wyżej stawia wolę Narodu niż Konstytucję i Trybunał. Uznał, że zdanie, iż naród jest suwerenem najwyższym, tchnie przynajmniej nacjonalizmem, jeśli w ogóle nie nazizmem. W ślad za nim inni zwolennicy unijnego światopoglądu zaczęli głosić, że Trybunał Konstytucyjny (obsadzony u nas niemal w całości przez PO) jest najwyższą władzą w Polsce, wyższą niż parlament, i jego orzekanie może dotyczyć wszystkich spraw merytorycznych, nie tylko samej interpretacji zgodności prawa z Konstytucją.
Natomiast cały bełkot umysłowy i prawny ujawnił się w czasie demonstracji w „obronie demokracji” 12 grudnia 2015 r. przed prezydentem, parlamentem z większością PiS i przed nowym rządem. Oskarżono ich brutalnie i perfidnie o naruszenie Konstytucji i praw Trybunału Konstytucyjnego. Tymczasem u demonstrantów zadziałał szał złości, a nie rozum prawa. Bowiem należało raczej w obronie demokracji i praworządności demonstrować przeciwko PO, która – jak już mówiliśmy – uprzedziła prawo, wybierając przedwcześnie pięciu swoich sędziów, żeby usidlić PiS, prezydenta i rząd.
Następnie demonstracja powinna była być przeciwko Trybunałowi Konstytucyjnemu z tego powodu, że trzej czołowi jego sędziowie wspomogli Platformę w działaniu i Trybunał przyjął je za legalne, odrzucając nowy wybór sejmowy w nielegalnym składzie tylko 5-osobowym. Należało też demonstrować przeciwko byłemu Sejmowi, że dokonując wyboru pięciu nowych sędziów „na zapas”, legalizował nielegalną zmowę między Trybunałem a Platformą. No i należało skarcić prezydenta Dudę za to, że nie wystąpił mocniej z żądaniem, by ustępujący rząd nie dokonywał zmian instytucjonalnych.
Dziewięć głów Hydry
Bardzo groźne jest w tym wszystkim i to, że nawet wybitni niektórzy prawnicy unijnej, postmodernistycznej orientacji odrywają wszelkie prawo publiczne od moralności. Dzisiejsze prawo nie zna pojęcia etyki, a przez to i złego prawa pod względem moralnym. Toteż np. wybór ludzi niszczących Polskę uważa się za legalny tak samo, jak i wybór ratujących Polskę. Prawo unijne bez etyki jest odpersonalizowane. Jest tylko prawo błędne formalnie, ale nie ma – według tych prawników – prawa niemoralnego. I tak kiedy Niemcy mordowali Żydów lub Sowieci Polaków, kobiety i dzieci, to nie mieli winy, bo działali zgodnie z prawem tych krajów, tych partii. Bowiem te kierunki do dziś nie uznają prawa naturalnego, które ma zarazem ładunek etyczny. Stąd i dziś rugowanie etyki i Boga z tzw. państwa prawa jest wielkim złem i błędem jurydycznym. Szkoda, że wielu ludzi, także z PO, szlachetnych i mądrych, ideologia unijna sprowadziła na manowce, po prostu ich oszukała.
Na tym tle człowiek jest bardzo przybity nieporadnością intelektualną, mętniactwem i nawet nieprawością w kształtowaniu naszego życia społeczno-duchowego i przyjmowaniu przez różne osoby i ośrodki obłędnych ideologii zmierzających do zniszczenia religii, moralności i samego rozumu. I oto niestety temu złu zaczęły ulegać pewne ośrodki inteligenckie, przede wszystkim polityczne, co prowadziło do ruiny duchowego życia w Polsce. Doszło do tego, że całe niektóre partie i społeczności „nie znoszą już zdrowej nauki, a obracają się ku poglądom zmyślonym” (2 Tm 4,3-4) i po przegranych wyborach dzięki 8 lub nawet 10 milionom mądrych Polaków wpadają we wściekłość w stosunku do nowego prezydenta, rządu i partii odrodzeniowych, a w konsekwencji także jeszcze raz wobec Kościoła katolickiego, polskiej myśli i kultury.
Doszło w tej nieprawości do tego, że PO i Nowoczesna wzywają do wychodzenia na ulice i do przewrotu politycznego, a pewien człowiek wezwał do „zastrzelenia Kaczyńskiego”. Oto obraz ludzi odrzucających w życiu politycznym Boga i najwyższe wartości ludzkie. Ludzie ci są tak wściekli z powodu utraty swojej, nienależącej się im władzy, że pomiatają co najmniej kilkunastoma milionami Polaków i polskimi obywatelami, nie tylko samym Jarosławem Kaczyńskim i przywódcami prawicowymi, i mimowolnie poświadczają w ten sposób słuszność odrzucenia ich panowania niepolskiego.
Są tacy wyzywający wobec przeważającej woli Narodu, że w mediach nadal występują przeważnie sami, do oceny nowej sytuacji angażują niemal tylko swoich, wrogich PiS i autentycznej Polsce, i starają się uporczywie blokować i torpedować wszelką działalność rządu na wszystkich polach. Jest to po prostu potworne i wrogie całej Ojczyźnie. A nawet PSL przeżywa swoisty syndrom sztokholmski, bo jego liczni przywódcy zakochali się w Platformie, która idąc za swoją ideologią, ignoruje problemy polskiej wsi. Podobno ludzie PO demonstrowali takie opowiadanie się za Unią, że na sali sejmowej umieszczają chorągiewki unijne, a niektórzy szukają pomocy dla uzyskania władzy poza granicami Polski i wyrażają dezaprobatę, gdy Polacy umieszczają w czasie zajmowania się sprawami polskimi w Sejmie tylko flagi polskie. Dla wielu Ojczyzna, Naród, kultura narodowa, tradycja, historia, Kościół, obyczaje polskie i Dekalog, patriotyzm to tylko stare więzi przymusu lub tylko dogasające mity emocjonalne.
Jako Polacy jesteśmy zszokowani. Nie sądziliśmy, że tracący władzę popadną w skrajność zmierzającą do polaryzacji nastrojów społecznych. Przejawia się to w nienawiści, która nie jest spontaniczna, lecz wydaje się sterowana przez jakieś ukryte siły, fundusze i ośrodki także zewnętrzne. Walka przeciwko nam staje się totalna, obejmuje ona już niemal wszystkie obszary życia, wszystkie instytucje i czynniki społeczne i państwowe: władze, prawa, ustawy i uchwały, programy odnowy, idee.
W głębi czai się też totalny atak na Kościół katolicki, choć ten adres jest trochę skrywany przed prostymi ludźmi i co do wyraźności trochę odkładany, żeby łatwiej nas pokonać. Nasuwa się pytanie: skąd biorą finanse, kto zwraca się o pomoce rzeczowe i propagandowe ze strony medialnej na Zachodzie i w USA? Jaka mniejszość nasza chce rozprzestrzeniać panowanie nad nami i przywrócić w państwie zakłamanie oraz obłędną ideologię liberalną, a może także postmarksistowską, ateistyczną? Czym są inspirowane takie szalone poglądy, wypowiedzi, dyskusje i wrzaski, słyszane nawet w Sejmie, bezsensowne, nielogiczne, pogardliwe, obelżywe, haniebne, idiotyczne? I czego ci dziwni ludzie bronią? Może oszukiwanej demokracji? A może ładu społecznego i gospodarczego? Wcześniej zdarzało się, że patriota i katolik publicznie mógł załatwić coś zgodnego z prawem tylko z życzliwości osobistej lub z litości dysponenta. Toteż PO albo i Nowoczesna czy i PSL powinny zwrócić zabraną pomoc na budowę geotermii toruńskiej, bo budowana była przez katolików i zakon. To tylko jeden z bardzo licznych przypadków. Albo jaka jest parodia tych wszystkich zarażonych światopoglądem „nowoczesnym”, którzy deklarują katolicyzm, a postępują jak wrogowie Kościoła i Dekalogu? Wszystko się rozprzęgło. Lepszy jest uczciwy ateista niż farbowany na wyborczo „katolik”.
Błędna ideologizacja
W coraz bardziej zaciętych sporach, a nawet walkach między partiami i obozami politycznymi porusza się tylko sprawy materialne, gospodarcze i polityczne, a zapomina się często o walkach duchowych, moralnych i światopoglądowych, które bywają ważniejsze niż materialne.
Prawda, że państwa muszą rozwijać i organizować życie materialne, ale nie jest ono oderwane od życia moralnego i duchowego. Polaków dzielą nie tylko problemy gospodarcze, ale także cywilizacyjne, moralne i duchowe. I źle się dzieje, że UE chce tworzyć i urządzać swoją ideologię, która przenika głęboko świat materialny, a jest ideologią bardzo prymitywną i ateistyczną, i Polaków najbardziej dzieli stosunek do niej.
W życiu społecznym, politycznym i kulturowym istotne jest wykrywanie i unikanie złych ideologii, a tym samym głównych założeń, z których wywodzi się konkretną praktykę. Ogół działaczy w zakresie tych dziedzin nie zna lub nie rozumie systemu, na bazie którego rozwija praktykę społeczną. Nie zdają sobie często sprawy, że głównym źródłem ogromnych zbrodni niemieckich, bolszewickich, maoistowskich itd. były potworne systemy ideologiczne.
Muszę ciągle przypominać, że dziś głównym źródłem zła, błędów i wypaczeń życia społecznego jest ideologia neoliberalna, której głównymi przesłankami są: ateizm, odrzucenie Dekalogu, obiektywnego prawa i obiektywnej prawdy. Paradoksalnie te przesłanki liberalizmu zbiegły się na Zachodzie i gdzie indziej z głównymi przesłankami minionego marksizmu, nawet trochę podobne są fałszerstwa takich pojęć, jak „demokracja” i „wolność”, które w zasadzie są tylko dla trzymających władzę i dla dobrze uposażonych. I u nas liberałowie i katolicy toczą zacięte spory na temat jakichś szczegółów i konkluzji z systemów, jeśli jednak nie odnoszą się do założeń głównych, to jeden drugiemu wydaje się idiotą kompletnym: np. jakiś szczegół wydaje się „oczywiście oczywisty”, a on, adwersarz, plecie coś kompletnie niedorzecznego. Na przykład krzyż w auli sejmowej będzie dla chrześcijanina czymś istotnym, wartościowym i humanistycznym, a nawet znakiem tolerancji, a dla ateisty – czymś prowokującym, poniżającym innych i nietolerancyjnym.
Najgorzej, gdy napłynie na jakiś kraj zła ideologia – jak czad bezwonny, bezbarwny, niewidoczny, i gdy zatruje wielkie społeczności, które stają się wyznawcami tego „morowego (niosącego pomór) powietrza”. Niestety, u nas wielu Polaków, w tym katolików, a nawet i niektórych duchownych, znalazło się w zasięgu takiego morowego powietrza ateistycznego i odrzucającego wszelkie wyższe wartości. Wydaje się, że właśnie wszyscy przeciwnicy odradzania Polski oddychają już głęboko tym „nowoczesnym pomorowym powietrzem”. Dyskusja z nimi z pozycji zdrowego rozsądku staje się już niemożliwa, bo „zaczadzieli”, a myślą, że zostali „oświeceni”. Gorzej, że stają się też brutalnymi i bezwzględnymi fighterami w tym względzie. Nie chcą przyjąć, że Bóg i Dekalog są niezbędnym nieboskłonem wszelkiej mądrości społecznej, teoretycznej i praktycznej.
Można użyć też innego porównania. Otóż modna ideologia jest jak zbiorowy narkotyk: nie jest rozumna ani zdrowa, ani moralna, ale ma jakiś szał, pociąg i pęd jak ćma do płomienia świecy. Historycznie nie przemija szybko i trudno się z niej wyzwolić przez działania rozumowe, trzeba również stosować różne działania irracjonalne. I bywa tak, że jedna ideologia niknie powoli dopiero pod naciskiem nowej ideologii, jak nazizm pod naporem komunizmu, a komunizm pod naporem liberalizmu itp. Przy tym każda ideologia społeczna skrajna jest błędna i niemoralna, choć w momencie swojego apogeum przeżywa zwodniczy triumf.
Polska była długo zamglona przez komunizm sowiecki, ta mgła opadła znacznie pod wpływem katolicyzmu i patriotyzmu. Ale u ludzi słabych religijnie i patriotycznie wytworzyła się po marksizmie pewna pustka, więc zaczęli Polacy coraz szerzej przyjmować ateistyczny liberalizm, przynajmniej na forum publicznym. Jest tak już i u nas, jak w Europie Zachodniej, że różne partie i instytucje, zabiegające o poparcie polityczne czy finansowe, muszą w jakimś stopniu pójść za propagandą liberalizmu, żeby więcej osiągnąć.
Zdają się przy tym nie dostrzegać, że jest to nie tylko błędne, ale i wprost przestępcze. Bowiem propaganda liberalistyczna jest w wielu swych tezach nieludzka, nierozumna, nieetyczna i wroga osobie ludzkiej i społeczeństwu. Charakteryzują ją: irracjonalizm, relatywizm wszystkiego, odrzucanie klasycznych wyższych wartości, ataki na tradycję, kulturę, religię i etykę, zwierzęca wprost redukcja miłości, panseksualizm, rozbijanie małżeństw, rodziny i szlachetnych relacji międzyludzkich, wtłaczanie idei gender, „produkcja” człowieka in vitro, dowolne uzgadnianie płci, układy homoseksualne, „prawo” do aborcji na każdym etapie płodu, pochwała wszelkich dewiacji seksualnych i obyczajowych, uprzedmiotowienie kobiety i dziecka, zdobywanie organów do przeszczepów od ludzi żyjących, nawet od dzieci, eutanazja, masowe sterylizacje kobiet ubogich, olbrzymia korupcja, bardzo przestępcze jest, w ogóle diabelskie, „wspomaganie” krajów ubogich przez stosowanie wszelkich tych środków śmiercionośnych antynatalistycznych.
I oto wiele z tych potwornych rzeczy zaczęły dopuszczać i u nas niektóre całe partie. Wreszcie normalni Polacy nie wytrzymali i otrząsają się z tego bagna. A przegrani, zamiast się nawrócić na rozum i na godność, wrzeszczą kłamliwie, że byli wspaniali, tylko wszystko im zabrał „Kaczyński”. I tak doszło do dalszej podłości. Katolik polski głosuje wprawdzie na człowieka, ale tylko o tyle, o ile on reprezentuje prawdę i dobro, i o ile nie kryje swej wiary i miłości do Ojczyzny. I dobrze uczynili. Paradoksalnie poświadcza to niesamowity szał sprzeciwu u przegranych, który jest wprost z inspiracji demonicznej. Czy nie wiedzą, że taka inspiracja zmierza ostatecznie do rozlewu krwi?
***
Jak to może być, że ludzie, którzy dziedziczą tyle zła nieludzkich ideologii, nie rozumieją, że demonstrują w szale niedorzeczności nie przeciwko prezesowi PiS Jarosławowi Kaczyńskiemu, jak mówią, lecz przeciwko może 10 czy 12 milionom szlachetnych, pokojowych Polaków, którzy chcą się wyzwolić z obłudy społecznej i politycznej, podnieść sztandar naszych bohaterów i kroczyć za Chrystusem, Zbawcą i Królem, któremu owi nieszczęśni wielbiciele różnych perwersji urągają i wygrażają nam, że nie spoczną, aż Polski normalnej, Kościoła Bożego i nas znów nie podepczą. Przeżyłem tyle lat i nie sądziłem, że nadejdzie czas, kiedy tak wielu ludzi będzie tak zakłamanych, szalonych i podłych. Nie będzie współżycia, współpracy, pokoju, prawdy i dobra bez głębokich nawróceń.
Ks. prof. Czesław S. Bartnik