Strony

wtorek, 11 listopada 2014

Błękitny generał

Gen. Józef Haller (1873-1960) "Błękitny generał"

Józef Haller urodził się w Jurczycach pod Krakowem, w starej patrycjuszowskiej rodzinie o tradycjach niepodległościowych. Z myślą o nowej walce o wolność Ojczyzny udał się do wyższej realnej szkoły wojskowej w Hranicach (Maehrisch-Weisskirchen), a następnie do akademii wojskowej w Wiedniu na wydział artylerii. W latach 1895-1912 służył w 11. pułku artylerii we Lwowie. W 1912 r. porzucił na dwa lata służbę wojskową i poświęcił się pracy kulturalno-społecznej, a w szczególności ruchowi sokolemu i skautowemu. Jego uczestnictwo w ścisłym gronie naczelnictwa skautingu zaowocowało ideą spolszczenia ruchu i przekształcenia go w harcerstwo, mające zaszczepić młodzieży patriotyczną gotowość do walki o wolność ojczyzny.

Po wybuchu I wojny światowej Haller był głównym organizatorem legionu wschodniego, powstającego we Lwowie przez mobilizację drużyn sokolich, bartoszowych i części drużyn strzeleckich. Pełnił funkcję dowódcy 3. pułku piechoty legionów polskich. W lipcu 1916 r. został dowódcą  całej 2 Brygady Legionów Polskich. 15 lutego 1918, protestując przeciwko postanowieniom traktatu brzeskiego, wraz z podległymi mu oddziałami przebił się przez front austriacko-rosyjski pod Rarańczą i połączył się z polskimi formacjami w Rosji. Następnie dowodził 5. dywizją strzelców, a wkrótce całym II Korpusem. Po bitwie kaniowskiej, w której  podległe mu wojsko zostało rozbite, Haller przedostał się do Kijowa i do Moskwy, gdzie stanął na czele polskiej komisji wojskowej.

Po przedostaniu się do Francji (1918) na polecenie Komitetu Narodowego organizował armię polską (tzw. błękitną). W 1919 r. przybył do Polski na czele 100-tysięcznej armii, która weszła w skład sił zbrojnych odrodzonej Rzeczypospolitej. Wojsko Hallera wkrótce zostało skierowane na front polsko-ukraiński.

W czerwcu 1919 r. Hallerowi zostało powierzone dowodzenie siłami osłaniającymi południową Polskę przed realnym zagrożeniem ze strony Niemiec (Front Południowo-Zachodni), a potem objęcie w posiadanie Pomorza i symboliczne zaślubienie Polski z Bałtykiem (1920).

W 1920 r. przyjął funkcję generalnego inspektora Armii Ochotniczej i został członkiem Rady Ochrony Państwa. W latach 1922-27 był przedstawicielem chrześcijańskiej demokracji w Sejmie. Po zamachu majowym został zwolniony ze służby wojskowej i przeniesiony w stan spoczynku. W 1933 r. odbył podróż do Stanów Zjednoczonych z misją udzielenia pomocy weteranom i inwalidom "błękitnej armii".

Po wybuchu II wojny światowej przez Rumunię przedostał się do Francji. Oddał się do dyspozycji tworzącego się rządu gen. Wł. Sikorskiego. Wszedł w jego skład jako minister bez teki. Ponownie udał się do Ameryki, by zelektryzować Polonię amerykańską do nowej walki o ocalenie Ojczyzny. Po demobilizacji osiedlił się na stałe w Londynie. Umarł jako wygnaniec, legendarny "błękitny generał", serdeczny rycerz niepodległości. Jego prochy wróciły 23 kwietnia 1993 r. do Polski i spoczęły na cmentarzu Rakowickim w Krakowie.

Wiara i pobożność

Od najmłodszych lat Józef Haller był wychowywany w duchu pobożności i miłości do ojczyzny. Już jako dziecko uczęszczał wraz ze swoimi rodzicami na pielgrzymki do Kalwarii Zebrzydowskiej. Zostały mu "w pamięci (...) barwne pielgrzymki podążające ze śpiewem, z feretronami i sztandarami (...) aby 15 sierpnia w święto Wniebowzięcia NMP wziąć udział w wielkim odpuście". Nigdy nie odwrócił się od wpojonych mu w domu zasad chrześcijańskich. Z dzieciństwa pozostała w nim cześć do Maryi.

Jego wiara nie była zawieszona w próżni. Chętnie kontaktował się z kapłanami, szukając w nich duchowego wsparcia i dyskutując z nimi na różne tematy. "Z przyjemnością wspominam tę cenną dla mnie przyjaźń, którą znalazłem u tych światłych księży z Towarzystwa Jezusowego, którzy mi tyle przyjaźni okazali na tym towarzyskim bezludziu. (...) Przełożonym księży jezuitów był wówczas niezapomniany, prawdziwy ojciec w całym tego słowa znaczeniu, rozumiejący aspiracje młodych i pierwszorzędny znawca dusz, ks. Skołydycki, kulejący staruszek o bardzo żywych ruchach i płomiennym wzroku. Nie dziwię się, że był prawdziwie przez wszystkich kochany, a obok niego pater spiritualis [ojciec duchowny] nadzwyczaj poważny o wyglądzie surowym, ale o dobrym sercu i rozumiejący młodych".

To wszystko wpłynęło wybitnie na jego charakter i postawę moralną w stosunku do służby wojskowej. W jednym z rozkazów tak się wypowiedział na temat służby kapelanów wojskowych: "Korzystnym jest zadanie i powołanie kapelana w wojsku. Od zrozumienia tego zadania i patriotyzmu kapelanów zależy w dużej mierze stan psychiczny wojska, o który w czasach wojny więcej niż kiedykolwiek dbać należy, gdyż tylko siła moralna, popierająca siłę fizyczną, decyduje o zwycięstwie. Kapelani winni wytężać wszystkie swoje siły i uzdolnienia, by postawić stan moralny żołnierza na odpowiedniej wysokości".

Haller ufał we wszystkim Bogu bezgranicznie. Polecał Mu szczególnie sprawy ojczyzny. "W Cleveland po moim przemówieniu, w którym opisałem klęskę Polski, wybuchły szlochy, a ja zakończyłem: Polska nie upadła, tylko klęczy modląc się do miłosierdzia Bożego...". Wierzył, że Bóg sprawi, iż uda się wyzwolić ojczyznę nawet z garstką żołnierzy, podobnie jak Gedeonowi, który zwyciężył wrogów Izraela. Bardzo chętnie odwiedzał też miejsca święte - był w Padwie, w Niepokalanowie, z radością udał się na prywatną audiencję do Ojca Świętego.

[...]

Moralność

Wychowanie w domu owocowało w życiu gen. Hallera. Słowa ojca wypowiedziane przed śmiercią: "Pamiętaj zawsze postępować pomału i rozważnie", utkwiły głęboko w jego pamięci. Istotnie, rozwaga była jedną z głównych cech moralnych generała, a widząc jej brak u swoich podwładnych, szybko reagował. Z całą mocą dbał o wychowanie ludzi w duchu wartości nieprzemijających, a więc duchowych i moralnych. "Wówczas - jak mówił - nie będą potrzebne żadne slogany ani kruche podpórki, które się określało w formie tzw. honoru oficerskiego czy honoru munduru".

Generał wziął sobie głęboko do serca słowa papieża: Należy współpracować, podporządkowując się dyscyplinie. Reagował na brak subordynacji. "W Jaśle (...) przed południem zostałem zaalarmowany, że w budynku sokolim zaszła jakaś bójka między legionistami. (...) Zastałem młodego lekarza z obnażonym szabliskiem, stojącego naprzeciw drugiego, jeszcze młodszego legionisty, podskakującego również z szablą w ręku. (...) Wyciągnąwszy także szablę, wytrąciłem im broń i w krótkich, jędrnych wyrazach kazałem im się pogodzić".

Gen. Haller cenił koleżeństwo, czego wielokrotnie dawał dowody swoją postawą. Pewnego dnia miał miejsce przykry incydent. Jeden z oficerów, po wypiciu kilku kieliszków wina z młodszym żołnierzem, zrugał go, gdy ten odezwał się do niego po nazwisku. Po tym zajściu "zaraz rano zameldowałem dowódcy pułku zajście, a na jego pytanie, jak można by zaradzić takim zajściom, zwróciłem uwagę na bardzo nieodpowiednie zachowanie się starszych oficerów, którzy ciągną młodszych do kawiarni i winiarni, a potem postępują niekoleżeńsko i niepedagogicznie".

Kolejną cechą generała była uczciwość. Podczas gdy oddziały armii austriackiej rekwirowały, co tylko się dało, grabiąc w ten sposób okoliczną ludność, Haller wyznaczył cenę za rzeczy zarekwirowane przez wojsko polskie, by nie krzywdzić i tak już biednej ludności cywilnej. Nigdy nie bał się postępować wbrew utartym kanonom, jeśli tylko czuł, że kanony te były złe. Świadczy o tym choćby przekonanie o własnej winie i poczucie grzechu, o czym pisze w swoich Pamiętnikach, wspominając pojedynek, choć pojedynki były czymś normalnym w honorowym kodeksie oficera.

Sylwetka gen. Hallera wybija się spośród wielu postaci noszących polski mundur. Swoim życiem i swoim wojskiem pokazał, że żadna armia nie przetrwa, nie odniesie zwycięstwa, jeśli jej wódz nie będzie dbał o najwyższe wartości moralne i duchowe.

Na podstawie tekstu o. Jerzego Szyrana - www.ralf.franciszkanie.pl

źródło: piotrskarga.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz