Dobra Nowina jest grupą modlitewną, która działa przy Misjonarzach Krwi Chrystusa w Swarzewie. Poprzez nasze spotkania (wspólna modlitwa, uwielbienie, Adoracja, lektura Pisma Świętego) pragniemy zbliżyć się do Boga. Nasza grupa modlitewna zaprasza wszystkich, którzy szukają wspólnot modlitewnych, dla których ważna jest żywa wiara.
Strony
▼
piątek, 23 sierpnia 2013
Przerwa w pisaniu bloga do 05.09.2013
Wyjeżdżamy do Medjugorie! Do naszej Matki. Do usłyszenia 05.09.2013. W miarę możliwości będziemy pisać.
Orędzie Matki Bożej przekazane przez Ivana z 23 sierpnia 2013
Matka Boża objawiła się Ivanowi 23 sierpnia około godz. 22: 00 na górze Podbrdo. Objawienie trwało 10 minut.
Po objawieniu Ivan powiedział:
Matka Boża również dzisiaj przyszła radosna i na początku pozdrowiła nas słowami„Niech będzie pochwalony Jezus, moje drogie dzieci” . Modliła się nad nami w języku aramejskim, szczególnie zaś nad chorymi. Potem powiedziała:
„Drogie dzieci, dziś wzywam was, abyście otworzyli wasze serca na pokój. Drogie dzieci, módlcie się, proście Króla Pokoju, aby obdarzył was pokojem. Otwórzcie się na Niego. On jest waszym Królem. Drogie dzieci, w tym czasie módlcie się szczególnie o pokój w świecie. Módlcie się, aby spełniły się moje plany, plany pokoju. Módlcie się dzieci, módlcie się, aby pokój zapanował w świecie. Dziękuję wam, że również dzisiaj odpowiedzieliście „tak” na moje wezwanie.”
Następnie Matka Boża pobłogosławiła obecnych i przyniesione przez was dewocjonalia mówiąc: "Idźcie w pokoju, moje drogie dzieci." Odeszła w światłości i w znaku krzyża.
„Synod zalecił «pomaganie wiernym we właściwym rozróżnianiu słowa Bożego i objawień prywatnych», których rolą „nie jest (…) „uzupełnianie” ostatecznego Objawienia Chrystusa, lecz pomaganie w pełniejszym przeżywaniu go w jakiejś epoce historycznej”. Wartość objawień prywatnych różni się zasadniczo od jedynego Objawienia publicznego: to ostatnie wymaga naszej wiary; w nim bowiem ludzkimi słowami i za pośrednictwem żywej wspólnoty Kościoła przemawia do nas sam Bóg. Kryterium prawdziwości objawienia prywatnego jest jego ukierunkowanie ku samemu Chrystusowi. Jeśli oddala nas ono od Niego, z pewnością nie pochodzi od Ducha Świętego, który jest naszym przewodnikiem po Ewangelii, a nie poza nią. Objawienie prywatne wspomaga wiarę i jest wiarygodne właśnie przez to, że odsyła do jedynego Objawienia publicznego. Stąd kościelna aprobata objawienia prywatnego zasadniczo mówi, że dane przesłanie nie zawiera treści sprzecznych z wiarą i dobrymi obyczajami; wolno je ogłosić, a wierni mogą przyjąć je w roztropny sposób. Objawienie prywatne może wnieść nowe aspekty, przyczynić się do powstania nowych form pobożności lub do pogłębienia już istniejących. Może mieć ono pewien charakter prorocki (por. 1 Tes 5, 19-21) i skutecznie pomagać w lepszym rozumieniu i przeżywaniu Ewangelii w obecnej epoce; dlatego nie należy go lekceważyć. Jest to pomoc, którą otrzymujemy, ale nie mamy obowiązku z niej korzystać. W każdym razie musi ono być pokarmem dla wiary, nadziei i miłości, które są dla każdego niezmienną drogą zbawienia”.
Benedykt XVI, papież
Nie jest naszą intencją autorytatywne orzekanie o prawdziwości i autentyczności objawień w Medjugorje. To bowiem należy do kompetencji władz kościelnych. Tę samą ostrożność, ale bez nieuzasadnionego uprzedzenia, pragniemy zachować również w odniesieniu do orędzi. Decyzja władz kościelnych jaka w przyszłości nastąpi będzie decyzją obowiązującą nas wszystkich której się podporządkujemy.
Rekolekcje "Oto Matka Twoja" już w listopadzie!
Ważna informacja!!!
Miło nam poinformować, że już w listopadzie odbędą się rekolekcje z s. Barbarą ze Wspólnoty Błogosławieństw z Medjugorie "Oto Matka Twoja". Jest to kontynuacja rekolekcji, które zostały wygłoszone przez siostrę rok temu. Szczegółowy program oraz datę rekolekcji podamy w połowie września.
czwartek, 22 sierpnia 2013
Ks. John Bashobora – “Panie uzdrów nas”. Rychwałd, 10.08.2013r. – Konferencja II i III
Ks. John Bashobora – “Panie uzdrów nas”. Rychwałd, 10.08.2013r. – Konferencja II i III
wtorek, 20 sierpnia 2013
Przepowiednie, a czasy obecne: Św. Andrzej Bobola
ŚW. ANDRZEJ BOBOLA
Pierwsze i najzaszczytniejsze miejsce wśród naszych proroków narodowych zajmuje bezsprzecznie św. Andrzej Bobola. Urodzony w 1592 r. w województwie sandomierskim, wstąpił w 1613 r. do zakonu Ojców Jezuitów po czym wyświęcony na kapłana sprawował z górą 30 lat swój zaszczytny urząd kapłańsko-kaznodziejski zwłaszcza w pozyskiwaniu innowierców — schizmatyków do kościoła katolickiego. Wreszcie dnia 16 maja 1657 r. został w okrutny sposób zamordowany przez kozaków w Janowie Poleskim.
Od tego czasu blisko trzy wieki przeszły, aż nareszcie dnia 17 kwietnia 1938 r. zostaje policzony w poczet Świętych i ogłoszony patronem Polski.
Sława zaś św. Andrzeja Boboli dlatego tak szybko rozeszła się po całym świecie, gdyż on przepowiedział nie tylko swoją kanonizację i chwałę jaką kiedyś będzie otrzymywał w Polsce, ale przede wszystkim przepowiedział zmartwychwstanie i odrodzenie nowej Polski.
Działo się to w roku 1819 w Wilnie a więc już 150 lat po jego męczeńskiej śmierci.
O. Alojzy Korzeniewski, dominikanin, siedział w maleńkiej swej celce wileńskiego klasztoru rozważając ze łzami w oczach smutną dolę swej nieszczęśliwej ojczyzny, kończąc ostatni dziesiątek tajemnic bolesnej cząstki różańca św. Skończywszy swą modlitwę w której jedynie szukał ukojenia w swych cierpieniach duchowych, wstał, — otworzył wąskie okienko swej ubogiej celki i wzniósłszy swe łzawe oczy do nieba, takimi słowy zwrócił się do błogosławionego Andrzeja Boboli, do którego żywił szczególne nabożeństwo:
Męczenniku z Janowa! wszakże już tyle razy przepowiedziałeś nam bliskie zmartwychwstanie ojczyzny naszej. Czyżby jeszcze nie był nadszedł czas, by niebo wysłuchało modły Twoje i przepowiednie Twe się ziściły?
Wiesz lepiej ode mnie, z jaką nienawiścią schizmatycy przesiadują naszą św. wiarę i jak starają się kraj nasz kochany. Ojczyznę twoją do schizmy popchnąć. Ach, św. Męczenniku... Patronie nasz, czy nie dosyć tej chłosty, tegoż upodlenia? Wyjednaj dla biednych Polaków litość u miłosiernego Boga. Niech Polska stanie się znowu jednym królestwem prawowiernym i Bogu podległym.
I utrapiony dominikanin westchnął, zamyślił się, zamknął okno i złożył do spoczynku, by zapomnieć o twardej rzeczywistości. W tym nagle, w maleńkiej samotnej celi zakonnika zajaśniało dziwne światło i jakaś wspaniała postać stanęła w jej środku.
Otóż jestem. Ojcze Korzeniewski! Jestem ten, którego przyczyny wzywałeś.
Otwórz okno jeszcze raz i popatrz i zobaczysz rzeczy, które nigdy dotąd nie widziałeś.
Choć przerażony ale posłuszny dominikanin spełnia wolę błog. Andrzeja Boboli. Drżącą od lęku i wzruszenia dłonią otwiera okno i jakież było jego zdziwienie. Znikł ogród klasztorny, znikł mur go otaczający a miejsce jego zajęła rozległa równina, przecudny krajobraz.
Płaszczyzna która się przed tobą roztacza, mówił dalej niebieski posłaniec — to ziemia Pińska, ta sama, na ..której ..Bóg ..mi ..pozwolił ..krew ..przelać ..za ..miłość Chrystusa. Lecz przyjrzyj się bliżej a dowiesz się o tym coś tak bardzo pragnął widzieć.
I wyjrzał Ojciec Korzeniewski po raz drugi przez okienko swej celki i w tej chwili cała równina była zaludniona. Toczyła się tam krwawa, zaciekła bitwa. Nieprzeliczone szeregi Moskali, Niemców, Francuzów, Anglików i innych narodowości uderzyły na siebie wzajemnie. Niebo płonęło od pożarnej łuny. Surowy nieznośny cuch krwi przyprawiał o mdłości przerażonego widza.
Dominikanin odwrócił wzrok ze wstrętem i zgrozą.
Wtedy Męczennik Towarzystwa Jezusowego stał niewzruszony w pośrodku celi i łagodnym a przekonywującym tonem objaśniał to widzenie:
Kiedy ludzkość doczeka się takiej wojny — tu wskazał na pole bitwy — to za przywróceniem pokoju nastąpi wskrzeszenie Polski a ja (Andrzej Bobola) uznany zostanę głównym jej patronem.
Ksiądz Korzeniewski, zaledwie mógł oczom i uszom swym wierzyć, co widział i słyszał. Unosząc się niebiańską radością nad tym wszystkim, prosił św. Andrzeja o jakiś znak ziemskiej pewności, że to nie sen, nie złudzenie ale rzeczywistość.
Na to odpowiedział św. Andrzej:
Ja ci to mówię, ja Andrzej, o prawdzie tego cię zapewniam. Widzenie twoje jest rzeczywiste i nie zawodne a wszystko to się spełni, co do joty. Więc już bez troski udaj się na spoczynek. Żeby ci jednak i znak upragniony zostawić, żeś istotnie widział i słyszał to wszystko, zostawiam ci ślad dłoni mojej na tym stole.
To mówiąc, położył rękę na stole dominikanina i zniknął.
Ochłonąwszy z pierwszego wrażenia jakie na nim zrobiło ukazanie się św. męczennika, ks. Korzeniewski zbliżył się do stołu i zobaczył wyraźny odcisk świętej dłoni na stole. Następnego zaś dnia zawołał wszystkich ojców i braci klasztoru, którzy widzieli i poświadczyli znamię zostawione przez św. Andrzeja Bobolę.
Jedno proroctwo św. Andrzeja się już spełniło, gdy dwa lata temu został Świętym ogłoszony i uznany za patrona całej Polski. Nie wiadomo tylko czy proroctwa te odnoszą się do poprzedniej wolnej Polski czy też do przyszłej, której odrodzenia i zmartwychwstania znowu oczekujemy. Jeżeli jednak Polska miała zmartwychwstać to nie po to, by znowu zginąć. A więc możemy z całą pewnością wierzyć i ufać, że Polska za wstawiennictwem św. Andrzeja, patrona swego, powstanie znowu do życia, by już więcej nie zginąć. Wszak św. Andrzej Bobola i nadal będzie się wstawiał za nami do Boga, Ojca naszego.
PRZEPOWIEDNIE a CZASY OBECNE
opracował
O. FLAWIAN NIEBIAŃSKI
Salwatorianin, 1943 r.
poniedziałek, 19 sierpnia 2013
Zginął za krzyż w samochodzie
Powinniśmy chcieć pokoju w Egipcie, a nie koniecznie demokracji w islamskim wydaniu.
(uwaga - drastyczne zdjęcia )
niedziela, 18 sierpnia 2013
Świadectwo Ojca Świętego Jana Pawła II
Bł. Jan Paweł II złożył wobec młodzieży zgromadzonej na Światowym Dniu Młodzieży w Rzymie, 16 sierpnia 2000 roku, swoje świadectwo wiary. Warto się nad nim jeszcze raz zatrzymać i rozważyć papieską opowieść o jego przeżywaniu wiary.
„Trzeba, aby wzrastała i umacniała się wasza wiara w Chrystusa. Świadectwo tej wiary pragnę złożyć wobec was, młodzi przyjaciele, na grobie apostoła Piotra, którego Następcą jestem z woli Bożej jako Biskup Rzymu. Dzisiaj ja jako pierwszy chcę wam powiedzieć, że niezachwianie wierzę w Jezusa Chrystusa naszego Pana. Tak – wierzę i za apostołem Pawłem powtarzam słowa: «obecne życie moje jest życiem wiary w Syna Bożego, który umiłował mnie i samego siebie wydał za mnie» (Ga 2, 20).
Pamiętam, że już jako dziecko nauczyłem się w domu rodzinnym modlić i ufać Bogu. Pamiętam środowisko mojej parafii w Wadowicach i parafię pod wezwaniem św. Stanisława Kostki na Dębnikach w Krakowie, gdzie otrzymałem podstawowe przygotowanie do życia chrześcijańskiego. Nie mogę też zapomnieć przeżyć z czasów wojny i lat pracy w fabryce. Moje powołanie do kapłaństwa dojrzało ostatecznie w okresie II wojny światowej, gdy Polska była pod okupacją. Tragedia wojny nadała szczególne zabarwienie procesowi dojrzewania tej życiowej decyzji. W takim kontekście coraz jaśniejsza stawała się we mnie świadomość, że Bóg chce, abym został kapłanem! Ze wzruszeniem wspominam ten moment mojego życia, gdy rankiem 1 listopada 1946 r. przyjąłem święcenia kapłańskie.
Moje Credo trwa także w mej obecnej posłudze Kościołowi. Kiedy 16 października 1978 r., po wyborze na Stolicę Piotrową, zadano mi pytanie: «Czy przyjmujesz?», odpowiedziałem: «W posłuszeństwie wiary wobec Chrystusa, mojego Pana, zawierzając Matce Chrystusa i Kościoła – świadom wielkich trudności – przyjmuję» (Redemptor hominis, 2). Od tamtej pory staram się spełniać to zadanie, czerpiąc każdego dnia światło i siły z wiary, która wiąże mnie z Chrystusem.
Jednakże moja wiara, podobnie jak wiara Piotra i każdego z was, nie jest jedynie moim dziełem, moją wiernością prawdzie Chrystusa i Kościoła. Jest ona zasadniczo i przede wszystkim dziełem Ducha Świętego, darem Jego łaski. Bóg daje mnie, tak jak każdemu z was, swojego Ducha, abyśmy mówili «wierzę», a potem posługuje się nami, abyśmy dawali o Nim świadectwo wszędzie na ziemi.
Drodzy przyjaciele, dlaczego na początku waszego Jubileuszu pragnąłem podzielić się z wami tym osobistym świadectwem? Uczyniłem to, aby wyraźnie ukazać, że droga wiary prowadzi przez wszystkie nasze życiowe doświadczenia. Bóg działa poprzez konkretne i osobiste przeżycia każdego z nas: za ich pośrednictwem, czasem w sposób naprawdę tajemniczy, objawia się nam Słowo, które stało się ciałem i zamieszkało między nami.
Drodzy chłopcy i dziewczęta, nie pozwólcie, aby czas, który Bóg wam daje, mijał tak, jakby wszystko było przypadkiem. Św. Jan powiedział nam, że wszystko zostało uczynione w Chrystusie. Wierzcie zatem niezachwianie w Niego. On kieruje historią poszczególnych ludzi, tak jak kieruje dziejami ludzkości. Chrystus szanuje oczywiście naszą wolność, ale poprzez wszystkie doświadczenia życia, radosne czy gorzkie, nieustannie prosi nas, byśmy wierzyli w Niego, w Jego słowo, w rzeczywistość Kościoła, w życie wieczne! Dlatego nie sądźcie nigdy, że w Jego oczach jesteście nieznajomymi, niczym puste liczby tworzące anonimowy tłum. Chrystus ceni każdego z was, każdego osobiście zna i gorąco kocha, nawet kiedy o tym nie wiecie”.
Źródło: http://rokwiary.diecezja.pl
sobota, 17 sierpnia 2013
Sakrament Pokuty
Przygotowanie do Sakramentu Pokuty (Medjugorie)
W Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Amen.
1. Wszechmogący Boże, miłosierny i nieskończenie Dobry Ojcze, oto klękam przed Tobą. Pragnę poznać moje grzechy i błędy. Ojcze, powracam do Ciebie jak ten syn marnotrawny. Wyznaję, że zgrzeszyłem i nie jestem już godzien nazywać się Twoim synem. Klęcząc przed Tobą, proszę Cię przyjmij mnie jak ten dobry ojciec, który otworzył ramiona synowi; temu synowi, który dopiero kiedy roztrwonił swój majątek i zrujnował swe zdrowie przypomniał sobie o miłości swego ojca. Ojcze, spójrz na mnie, jak patrzyłeś oczami Swego Syna Jezusa Chrystusa, na grzesznicę, która znajdowała się przed Tobą i której nie potępiłeś. Daj mi łaskę skruchy i głębokiego skupienia, bym mógł teraz wytrwać w Twojej obecności i rozpocząć nowe życie.
Ojcze, mocą Twego Ducha weź ode mnie to serce kamienne i daj mi w tym Sakramencie przebaczenia nowe serce, ożywione Twoją miłością i uzdrowione Twoim miłosierdziem. Przez grzech zerwałem jedność z Tobą, dlatego też teraz oczyść moje serce i moją duszę, bym był godzien nosić pierścień jako znak odnowionego i trwałego przymierza. Włóż na mnie szatę pokoju i miłości, a potem przyjmij mnie znów do Twego stołu.
Ojcze, dzięki za słowa Syna Twojego Jezusa Chrystusa, który poprzez wzruszające przypowieści dawał nam do zrozumienia jak wielkie jest Twoje miłosierdzie.
„Wybrał się więc i poszedł do swojego ojca. A gdy był jeszcze daleko, ujrzał go jego ojciec i wzruszył się głęboko; wybiegł naprzeciw niego, rzucił mu się na szyję i ucałował go. A syn rzekł do niego: Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie, już nie jestem godzien nazywać się twoim synem." Lecz Ojciec rzekł do swoich sług: „Przynieście szybko najlepszą szatę i ubierzcie go, dajcie mu też pierścień na rękę i sandały na nogi! Przyprowadźcie utuczone ciele i zabijcie, będziemy ucztować i bawić się, ponieważ ten syn mój był umarły, a znów ożył, zaginął, a odnalazł się." (Łk. 15, 20—24) Ojcze, daj mi teraz łaskę odczuwania radości już w tej chwili, kiedy przygotowuję się do spotkania z Tobą w sakramencie przebaczenia. Niech znikną wszystkie lęki i wszystkie ludzkie względy, bym umiał wyznać moje grzechy. Ześlij Twego Ducha, żebym był zdolny rozeznać je i przypomnieć je sobie. Daj mi także siłę, bym nie zataił żadnego błędu, bym w szczerości i prostocie całkowicie otworzył mą duszę przed Tobą.
2. Maryjo, Matko Pokoju i Pojednania, Ty nas wezwałaś jak dzieci, do pokoju i pojednania z Ojcem. Dziękuję za tych wszystkich, którzy tutaj w Medziugorju i na całym świecie, usłyszeli Twoje wezwanie i przyszli pojednać się w świętej spowiedzi i skrusze. Dziękuję za wszystkich tych, którzy znaleźli pokój i poznali wolność wewnętrzną. Usłyszeli Twoje wezwanie gdy zjawiłaś się z Krzyżem i powiedziałaś, płacząc: „pojednajcie się."
O, Maryjo, spraw bym z Twoją pomocą mógł pojąć ohydę grzechu. Wyjednaj mi łaskę opłakiwania mych błędów, które spowodowały zamęt, nienawiść, splamiły Imię Ojca, przeszkodziły nadejściu Jego Królestwa i zniszczyły radość i nadzieją we mnie i w innych dokoła mnie. O, Matko Maryjo, pomóż mi zrozumieć głębokość cierpień Syna Twego, których byłaś świadkiem. Spraw, by moje serce rozpoczęło walką z grzechem i złymi przyzwyczajeniami. O, Matko Niepokalana, pomóż mi powrócić do domu Ojca, aby żyć z Nim w jedności i pokoju. Niech zbudzi się we mnie poczucie odpowiedzialności za siebie samego i za innych, a szczególnie za plany, które Ojciec przez Ciebie mi odkrywa. Żałują, gdyż te słowa, które wypowiedziałaś także i mnie dotyczą: „Drogie dzieci... jesteście skłonni do grzechu, gotowi przejść bez zastanowienia w race szatana ..." (25 maj 1987).
Grzeszą nadal i zawsze znajdują usprawiedliwienie dla moich błędów. Często oskarżam innych i czynią ich odpowiedzialnych za to, co robią. Za każdym razem, kiedy próbują usprawiedliwić moje słowa i złe uczynki, instynktownie współpracują z szatanem, który pragnie utrzymać mnie w grzechu, z dala od Twego Królestwa pokoju i miłości. Maryjo, wyjednaj mi moc Ducha Świętego, bym umiał rozpoznać moje błędy i wyspowiadać się z nich.
3. Jakie są naprawdę moje grzechy? (Zbadaj się w ciszy)
Nienawiść wobec kogoś? Brak gotowości do pojednania się z kimś, zainteresowanie magią i przepowiedniami, obmowa, przekleństwo, bluźnierstwo, i w ogóle nieprzyzwoite słowa, zaniedbywanie modlitwy, opuszczanie Mszy św. roztargnienie w modlitwie i podczas Mszy św. brak szacunku dla starszych i podwładnych, pijaństwo, zabójstwo, narkotyki...? Tutaj szczególnie rodzice powinni rozważyć, czy nie zabili swego nienarodzonego dziecka, usuwając ciążą w jakikolwiek sposób i czy wyspowiadali się z tego grzechu?
Niech małżonkowie zapytają siebie, czy nie zdradzali się, czy wy dali na świat tyle dzieci, ile mogli, czy odpowiedzialnie wypełniali obowiązek rodzicielski?
W szczególności dla młodych: czy próbuj ą pracować, studiować, uczyć się pilnie? Jeśli nie, popadam w lenistwo, nie rozwijam się według planu Bożego, otwieram się na zło i na to, co przeszkadza mi wzrastać jako osobie twórczej, dobrze przygotowanej zawodowo i przyczyniać sią w ten sposób do dobra własnej rodziny, wspólnoty i społeczeństwa. A jest to grzech najniebezpieczniejszy dla młodych, kiedy wzbraniają się świadomie, lub nieświadomie przed rozwojem, który Bóg wyznaczył. A skutki tego ponosi się całe życie. Następnie, czy odpowiednio szanują moich rodziców i starsze rodzeństwo? Czy zakłócam ustalony porządek w rodzime? Czy zatruwam życie moich rodziców i bliskich, zamiast próbować uczynić je szczęśliwym? Czy spędzałem za dużo czasu przed telewizorem, oglądając filmy ukazujące rozpustne życie, obojętne w jakim sensie, a bardziej dokładnie, czy świadomie oglądałem filmy pokazujące w niegodny sposób życie seksualne i stosunki miedzy ludźmi? Czy w niegodny sposób bawiłem się swoim ciałem, pobudzając się do szukania nieczystych przyjemności, wciągając w to zwłaszcza innych? Jeśli tak postępuje wprowadzam rozwiązłość w moje życie, co może mieć gorzkie skutki w mojej przyszłości i w przyszłości innych.
Bóg stworzył mnie jako istotą obdarzoną płcią i wezwał mnie, bym wzrastał w poszanowaniu siebie samego i innych, abym mógł kiedyś żyć w sposób do jakiego mnie wezwał. Jeżeli wieczorem patrzę, lub czytam brudne rzeczy i bez wartości, zagrażam memu normalnemu nocnemu odpoczynkowi i otwieram drogą chorobom psychicznym. Tak czyniąc zachowują się nieodpowiedzialnie wobec samego siebie, niszczą siebie i przeszkadzam memu własnemu wzrastaniu. Na tym polega tajemnica grzechu: niszczy mnie i na pewno przeszkadza mi wzrastać. Zapytują siąętakże: czy nie opanowała mnie pycha, zachłanność, egoizm, lenistwo, lub czy nie zacząłem nadmiernie ubiegać się o dobra materialne ze szkodą dla dóbr duchowych ...?
(zastanawiaj się w ciszy dopóki nie uświadomisz sobie swoich grzechów i błędów, ich niebezpieczeństwa dla twojego i innych życia! Wówczas módl się.) Ojcze Niebieski, Miłosierny i nieskończenie Dobry, Świętości, którą uwielbiam. Znasz moje serce i moje złe przyzwyczajenia. W świetle Twojej miłości widzą, jak wykorzystywałem Twoją dobroć. Dzisiaj żałuję za wszystko, z całego serca żałuję. Proszę Cię przebacz mi.
4. O Maryjo, przyszłaś w imię Ojca i chcesz pobudzić mnie do otwarcia się na plany Boże. Nie tylko wzywasz mnie do porzucenia grzechu, wszelkiego zła i współpracy z szatanem, ale chcesz nauczyć mnie odpowiadać „tak" woli Ojca. Kiedy stale zwracasz się do mnie, aby powiedzieć mi, jak ważny jestem w planie zbawienia, to udzielasz mi Twego natchnienia. W imię Ojca wezwałaś mnie do codziennego wzrastania w miłości i do niesienia pokoju innym. Dziewico Maryjo, spraw, żebym z zapałem współpracował z planem budowy mego życia i całego świata. W ten sposób lepiej zrozumiem sens grzechu. Pomóż mi zrozumieć, że nie wystarczy zachowywać dary Ducha, ale trzeba je rozwijać. Spraw, żebym odkrył, za Twoim pośrednictwem możliwości współpracy z wolą Ojca. Usuń wszystkie przeszkody z mojej drogi. Daj mi zrozumieć, że jestem odpowiedzialny za wszystko dobro, którego nie dopełniłem. I dlatego nie tylko mam się pytać, czy nie bluźniłem, czy nie obrażałem, czy nie obrażałem Imienia Bożego, ale również, czy zawsze starałem się święcić Jego Imię, czy zawsze modliłem się sercem, czy znajdowałem czas na modlitwę, żeby była prawdziwym spotkaniem z Nim. Muszę poważnie postawić sobie pytanie: Jak się modlą?
Czy we wszystkich okolicznościach czyniłem dobro, kochając Boga ponad wszystko, a każdego człowieka jak siebie samego?
Czy przy wszystkich okazjach starałem się być pośrednikiem pokoju, czy nie stawiałem przeszkód na drodze do pokoju?
Czy, jeżeli znałem problemy jakiejś rodziny pozostawałem bierny, zamiast modlić się i pościć w intencji otrzymania pokoju?
Czy nie przeciwstawiałem się woli Bożej ? Czy byłem z tego powodu letni?
Czy pomagałem innym dobrym słowem, czy dobrym przykładem?
Czy dawałem, lub dzieliłem się moimi dobrami materialnymi, ile mogłem, z innymi? Czy wydawałem pieniądze na niepotrzebne rzeczy, na przykład na papierosy, alkohol, gazety, kosmetyki, kiedy mogłem je dać innym na chleb powszedni?
Czy z całego serca usiłowałem naprawić krzywdy, wyrządzone innym Czy to z nienawiści, zawiści, lub zazdrości..:?
O mój Boże, Ojcze miłosierny, dziękują, że dałeś mi do zrozumienia, że nie tylko grzech jest złem, którego się. dopuściłem, ale że muszą także wyznać to, co zaniedbałem zrobić, lub mogłem zrobić lepiej. Przyrzekam uczynić wszystko, by zwyciężać grzech i moje złe przyzwyczajenia, aby rozwijać dobro we mnie i w innych. O, Ojcze, pomóż mi!
5. Maryjo, proszą Cię, żebyś była i została zawsze ze mną, aby umocnić i utrwalić moje postanowienia. Ojcze, proszą Cię za tych wszystkich, którzy spowiadają się tu, w Medziugorju i na całym świecie, wyznając swoje błędy, żałując i mocno postanawiając wejść na drogą nawrócenia i odnowy. Jezu, w każdej naszej spowiedzi unicestwiasz zło w nas samych, w naszych rodzinach, w całym świecie. Niech łaska pojednania rozszerza się i przynosi uleczenie i zdrowie duszy i ciała. Niech każda spowiedź będzie wolna od pokusy i zasadzki szatana. Niech wszyscy ludzie wyzwolą się z jarzma zła i dojdą do pełnej współpracy z Tobą.
6. Jezu, Ty posłałeś swoich apostołów na świat, aby odpuszczali grzechy w Twoim imieniu. Dzięki, że taką władzą dałeś ludziom. I dlatego proszą Cię za wszystkich spowiedników na świecie, szczególnie za kapłana, który przyjmie teraz moją spowiedź i da mi w Twoim imieniu odpuszczenie i przebaczenie grzechów. (Pomódl się za niego i wymień go) Prowadź go Twoim Duchem, żeby potrafił przekazać mi słowa pocieszenia i zachęty i umiał zwrócić moją uwagą na przeszkody, które sam wznoszą na mojej drodze. Ześlij mu łaską miłości, aby przyjął mnie pomimo moich błędów. Spraw, aby był zawsze gotów do udzielania łask pojednania.
7. Maryjo, weź w swą opieką spowiedników i bądź przy nich. Ty jesteś Matką wszystkich kapłanów, bo jesteś Matką pierwszego Arcykapłana. Ojcze, proszą Cię za każdego z nich w imię Jezusa Chrystusa, w Duchu Świątyni wraz z Maryją, Twoją pokorną Służebnicą.
MODLITWA KOŃCOWA
Uwielbiamy Cię Panie, Jezu Chryste i błogosławimy Ciebie
Żeś przez Krzyż Twój Światy świat odkupić raczył.
„Lękajmy się przeto, gdy jeszcze trwa obietnica wejścia do Jego odpoczynku, aby ktoś z was nie mniemał, iż jest jej pozbawiony. Albowiem i myśmy otrzymali dobrą nowiną, jak i tamci, lecz tamtym słowo usłyszane nie było pomocne, gdyż nie łączyli się przez wiarą z tymi, którzy je usłyszeli." (List do Hebr. 4, l—2) „... i w swym nieszczęściu bada za mną tęsknić. Chodźcie, powróćmy do Pana! On nas zranił i On też uleczy, On to nas pobił, On raną zawiąże. Po dwóch dniach przywróci nam życie, a dnia trzeciego nas dźwignie i żyć będziemy w Jego obecności" (Oz. 5,15; 6,1—2)
Ojcze, na grobie Twego Syna rozważałem słowa, które skierowałeś do mnie przez proroków i apostołów. Oto jestem, uzdrów mnie! Wskrześ mnie, bym mógł z Twoimi stworzeniami wychwalać Twoje nowe dzieła które rozpocząłeś trzeciego dnia po śmierci Twego Syna. Stwórz mnie na nowo, bym mógł służyć Ci całkowicie i na końcu weselić się w Tobie na wieki.
Maryjo, pragnę codziennie z Tobą przebywać, w nadziei, że obietnice dane naszym ojcom przez proroków, spełnia się także dla mnie. Niech tak się stanie mnie i wszystkim ludziom. Amen.
piątek, 16 sierpnia 2013
72. rocznicę męczeńskiej śmierci o. Maksymiliana Marii Kolbego
14 sierpnia przeżywamy 72. rocznicę męczeńskiej śmierci o. Maksymiliana Marii Kolbego - Patrona Oddziału Warszawskiego Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy. Na stronie KSD opublikowaliśmy tekst Aldony Ciborowskiej: Bohater w ciemnościach czasu zagłady
"Pomyślany z aptekarską precyzją, najgorszy i najokrutniejszy plan „oczyszczania” ludzkości zakładał, że ofiary same będą finansowały swoją deportację, koncentrację i eksterminację. Tak spreparowana kwintesencja cynizmu, zohydzająca wszystko co piękne, co prawdziwe i dobre, jak mydlana bombka rozbiła się i pokruszyła się na Tym Człowieku, dla którego horyzont życia przebiegał poza projektem autorów KL Auschwitz. (...)"
Redakcja ksd.media.pl zezwala na publikację materiałów, pod warunkiem podania źródła i autora.
--
Biuro Prasowe
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy
czwartek, 15 sierpnia 2013
Ku pamięci - Bohaterski ksiądz Ignacy Skorupka
Z okazji dzisiejszego święta wiele się mówi o bohaterach tamtych dni. Szczególny nacisk kładzie się na Marszałka Piłsudskiego i innych wojskowych. Mało się mówi o stronie duchowej tej walki. Nie wspomina się faktu, iż w wielu parafiach właśnie w tym czasie trwała wieczna Adoracja, odprawiano mszę święte oraz modlono się nowennami. Jednym z duchowych bohaterów walk był ks. Skorupka. Młody kapłan, który widząc zbliżającą się klęskę sam wbiegł z krzyżem w ręku na okopy i porwał żołnierzy do ostatniej walki.
Poległ pod Ossowem o świcie 14 sierpnia 1920 roku. Postać skromnego księdza nieodłącznie związana jest z obroną Warszawy, Polski i Europy. Jego patriotyczny czyn i męczeński zgon stały się punktem zwrotnym w rozwoju wypadków. Od tej ofiary rozpoczęło się niesłychane pod względem szybkości i rozmiarów zwycięstwo.
6 sierpnia 1920 roku, jako jeden z wielu stołecznych kapłanów ks. Ignacy Skorupka stanął do walki na hasło rzucone przez Radę Narodową Obrony Państwa: “Ojczyzna w niebezpieczeństwie”, i na wezwanie Zarządu Koła XX Prefektów Archidiecezji Warszawskiej, zebranych tego dnia w Domu Księży przy ul. Miodowej 13, “kiedy to prefekci i wikariusze Warszawy w liczbie 53 osób po wysłuchaniu odezwy Kurii Metropolitalnej, wzywającej do służby Ojczyźnie, zdecydowali stanąć jak jeden mąż do solidarnej pracy wojskowej jako żołnierze-kapłani-ochotnicy”. Opieką duszpasterską objęte zostały wszystkie placówki, w których żołnierze gotujący się do boju, walczący lub ranni, mogli potrzebować pomocy kapłana.
Kiedy bolszewicy stanęli u wrót stolicy, ks. Ignacy Skorupka za zgodą biskupa polowego WP – ks. Stanisława Galla trafił do 236. Ochotniczego Pułku Piechoty, gdzie służył w 2. Batalionie Legii Akademickiej, którą tworzyli studenci i uczniowie stolicy. Wraz z nimi wyruszył 13 sierpnia na front. W mglisty poranek 14 sierpnia 1920 r. ks. Ignacy zebrał grupę chłopców i poprowadził ich przeciw bolszewikom.
ks. dr Józef Bartnik SJ
Zapłacił miłością serca
15 sierpnia 1920 r. w sztabach bolszewickich pułków czekały już gotowe sztandary z napisami: „Warszawa nasza!”. Ale Opatrzność przygotowała zdecydowanie różny od zaplanowanego przez Lenina, Trockiego i Tuchaczewskiego scenariusz obchodów tej uroczystości. W wigilię Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, poczynając od pierwszej godziny po północy, nastąpią wydarzenia, które staną się początkiem zasadniczej, cudownej zmiany sytuacji na froncie walk z niezwyciężoną armią spod znaku czerwonej gwiazdy. Ogromną rolę w tych wydarzeniach odegra bohaterski kapłan ks. Ignacy Jan Skorupka.
12 sierpnia, wczesnym rankiem, krasnoarmiejcy są już tylko o 10 km od Warszawy. Nacierają na Bródno i Pragę, gdzie szukają dogodnego miejsca do przeprawy przez Wisłę [2]. Dowódców poszczególnych jednostek Armii Czerwonej ogarnia duch rywalizacji – każdy z nich chce jako pierwszy wkroczyć do Warszawy i przejść do historii jako zdobywca stolicy Polski!
Bolszewicy pojawiają się pod Radzyminem, Mińskiem Mazowieckim i Garwolinem, co powoduje konieczność przegrupowania 8. Dywizji Piechoty na przedpola stolicy, by mogły przygotować mocno spóźnioną linię obrony. Dotkliwie brakowało rąk do kopania okopów i rozciągania zasieków. Przygotowane pozycje obronne były w związku z tym prowizoryczne, mocno niezadowalające. Przybywające posiłki, poborowi i ochotnicy nie mogli dopomóc, gdyż musieli przejść pospieszne szkolenie w posługiwaniu się bronią! Do obrony przygotowywano się gorączkowo i nieskładnie, ponieważ wśród żołnierzy panował chaos potęgowany ustawicznym przemieszczaniem się oddziałów, i to pod ogniem przednich straży nieprzyjaciela! Przybycie 700 dezerterów i batalionu wartowniczego zamiast sytuację polepszyć, tylko ją pogorszyło [3]. Obecność podatnych na uleganie panice żołnierzy fatalnie wpłynęła na morale 46. pułku piechoty, który miał bronić Radzymina.
Tego dnia Józef Piłsudski opuszcza Warszawę i udaje się na front. Przed wyjazdem spotyka się z premierem Witosem, który m.in. tak potem wspominał to spotkanie: „Naczelny Wódz był mocno skupiony i poważny, przybity, niepewny, wahający się i mocno zdenerwowany. W rozmowie był niesłychanie ostrożny, a dotykając spraw bieżących, stawiał raczej bardzo smutne horoskopy. Twierdził, że wszystko stawia na jedną kartę, nie mając pewności wygranej” [4].
13 sierpnia rankiem krasnoarmiejcy wchodzą do Radzymina i Zegrza. Dowódca 79. brygady, Grigorij Chachanian, był pewien łatwego i bliskiego już zwycięstwa. Powziął bowiem śmiałą decyzję uderzenia najkrótszą drogą na Pragę przez Ossów, Turów i Ząbki.
„(…) Chciał być pierwszy. Miał pod swoimi rozkazami doborowych, doświadczonych żołnierzy, wypróbowanych w zwycięskich walkach z białymi na Syberii, (…) tymczasem po przeciwnej stronie znajdowali się poborowi i ochotnicy, z których wielu nawet nie wąchało dotąd prochu i nie brało udziału w żadnej bitwie” [6].
Chachanian był pewien, że to jego brygadzie przypadnie honor tryumfalnego wejścia do zdobytej Warszawy, ponieważ starcie z niewyszkolonymi i podatnymi na panikę młodymi żołnierzami gwarantowało szybkie i łatwe zwycięstwo!
Tego dnia dochodzi do ciężkiego boju na przedpolu Pragi brygady Chachaniana z V Ochotniczą Armią. Bolszewicy nieustępliwym ogniem zmuszają do odwrotu słabe kompanie złożone z niewyszkolonych żołnierzy-ochotników, broniące wsi Leśniakowizna (leżącej 2 km od Ossowa). Dopiero wieczorem udaje się z największym trudem odzyskać utracone wcześniej okopy pierwszej linii obronnej. Nocą, w celu uzupełnienia składu zdziesiątkowanego w porannych walkach 36. pułku, przybędzie – wezwany z Warszawy – 80-osobowy, ochotniczy batalion młodzieży, któremu towarzyszy kapelan, ks. Ignacy Jan Skorupka (1893-1920) [7].
Kapłan opatrznościowy
Ignacy Skorupka urodził się w Warszawie 31 lipca 1893 r., w dniu, w którym przypada wspomnienie św. Ignacego Loyoli. Ród Skorupków wywodził się z patriotycznej podlaskiej szlachty, herbu Ślepowron. Jeden z dziadków Ignacego brał udział w Powstaniu Styczniowym, zaś inny krewny był w Zgromadzeniu Księży Misjonarzy w Warszawie. Ten patriotyczno-religijny klimat rodzinnego domu wywarł decydujący wpływ na formację duchową Ignacego.
Uczył się świetnie i chociaż wróżono mu piękną przyszłość, nie krył swego powołania do kapłaństwa – już jako mały chłopiec służył do Mszy Świętej. W wieku 16 lat wstąpił do seminarium, gdzie wkrótce stał się ulubieńcem zarówno przełożonych, jak i kolegów, z racji swej sumienności, zamiłowania do porządku, mrówczej pracowitości i… charyzmatu braterstwa.
Święcenia kapłańskie otrzymał w 1916 roku. Początkowo pracował w Bogorodsku, Klińcach, a następnie w Łodzi, gdzie pełnił funkcję wikariusza i prefekta tamtejszych szkół.
W 1919 r., w wieku 26 lat, ks. Ignacy otrzymuje nominację na notariusza i archiwistę Kurii Metropolitalnej Warszawskiej. Jednocześnie podejmuje obowiązki prefekta dwóch szkół warszawskich i kapelana „ogniska” prowadzonego dla 200 sierot przez Siostry Franciszkanki Rodziny Maryi. Wkrótce staje się poszukiwanym kaznodzieją: głosi kazania u Panien Kanoniczek na pl. Teatralnym, u Panny Maryi na Koszykach, a w 1920 roku także w katedrze św. Jana Chrzciciela.
W chwili powszechnej mobilizacji, 7 lipca 1920 roku, ks. Skorupka zwraca się do swego przełożonego JE ks. kard. Aleksandra Kakowskiego z prośbą o pozwolenie na wstąpienie do wojska. Hierarcha jednak stanowczo odmawia. Dwudziestosiedmioletni ks. Ignacy jest osobowością wybitną, z którą metropolita warszawski wiąże pewne plany, dlatego też kolejna prośba, którą złoży w dniu urodzin, 31 lipca, i tym razem zostanie kategorycznie odrzucona. Jednak ks. Ignacy nie podda się tak łatwo! Zwraca się bezpośrednio do biskupa polowego ks. Stanisława Galla i otrzymuje upragnioną nominację na lotnego kapelana praskiego garnizonu!
Ksiądz Skorupka jest jedynym kapelanem w prawobrzeżnej Warszawie. Stara się być wszędzie tam, gdzie przebywają żołnierze. Całe dnie spędza na dworcach, gdzie żegna i błogosławi idących na front ochotników. W szpitalach i w koszarach spowiada, udziela sakramentów, dodaje otuchy, umacnia wiarę i krzewi ufność w Opatrzność Bożą. Szczególnie często jest widywany w budynku gimnazjum Władysława IV, służącym za koszary I batalionu 236. pułku piechoty Legii Akademickiej, do którego zostało wcielonych wielu jego uczniów. Im właśnie ks. Ignacy chce towarzyszyć na froncie.
Wymarsz, początkowo zaplanowany na 9 sierpnia, opóźni się o 4 dni. Dzięki temu ks. Skorupka zdąży odbyć spowiedź generalną (u Ojców Kapucynów na Miodowej) i sporządzić testament, w którym m.in. napisze: „Dług za wpisy szkolne spłacam swym życiem. Za wpojoną miłość Ojczyzny płacę miłością serca” [8].
Z żołnierzami „mniejszymi od swego karabinu?
„Trwają krwawe zmagania z bolszewikami o dostęp do Warszawy na polach wiosek: Ossów, Leśniakowizna, Turów. Walki są niezwykle ciężkie i pochłaniają batalion za batalionem, młodociani żołnierze, nieotrzaskani w walce, są łatwym celem. Na widok przednich straży Chachaniana ponad połowa żołnierzy wpada w panikę i porzuca okopy, pozostawiając w nich broń i oporządzenie [9]. „Jeszcze raz okazało się, że młodego żołnierza należy pomieszać, w jednym pododdziale, ze starym i doświadczonym wojakiem, nie bojącym się świstu kul i jęku rannych ani bojowych okrzyków nieprzyjaciela” [10].
W składzie batalionu broniącego Ossowa jedynie dwie kompanie przedstawiały wartość bojową. Wszyscy oczekują zapowiedzianych posiłków, które uzupełnią skład 36. pułku [11].
13 sierpnia rano 1. i 2. kompania 236. pułku młodocianych żołnierzy, dowodzone przez porucznika Stanisława Matarewicza (1891-1920) i podporucznika Mieczysława Słowikowskiego (1896-1989), razem z kapelanem ks. Ignacym Skorupką wyruszą na front, by dołączyć do oddziałów, które bronią wejścia do Warszawy od strony Pragi.
Ksiądz kapelan maszeruje w jednej grupie ze swoimi dawnymi uczniami, teraz towarzyszami broni. Idzie w stroju duchownym, w sutannie okrytej czarną narzutką, chroniącą od pyłu i kurzu, na szyi ma fioletową stułę. Wszak napisał w swoim dzienniku: „Sutanna wołać będzie do wszystkich, iż to sługa Boży. A więc człowiek głoszący istnienie, działanie Boga. Ja chcę być sługą Bożym – pragnę odpowiedzieć zamiarom Boga względem mnie” [12].
Na błękitnej wstążce błyszczy inkrustowany krzyż, dar siostry Matyldy Getter, przełożonej Franciszkańskiej Rodziny Maryi. Podczas marszu ks. Ignacy intonuje pieśni, które zalęknionym 17-latkom dodają ducha:
Błękitne rozwińmy sztandary,
czas strząsnąć
zwątpienia już pleśń,
Niech w sercach
zagorze znicz wiary,
I gromka niech ozwie się pieśń:
Spod znaku Maryi
zwycięski my huf,
błogosław nam, Chryste, na bój.
Stajemy jak ojce,
by służyć Ci znów,
My, Polska, my, naród, lud Twój!
Około południa kompanie ochotników docierają do Ząbek. Tutaj, na wzgórzu, przy małym drewnianym kościele, ks. Ignacy odprawi Mszę Świętą. Według świadectwa lekarza 236. pułku kapitana Salaka, ks. Skorupka, przemawiając do żołnierzy od ołtarza, wypowie prorocze słowa: „Czekają nas jeszcze ciężkie ofiary, ale niezadługo -piętnastego, w dzień naszej Królowej, losy odwrócą się w naszą stronę” [13]. Gorące słowa księdza budzą w zatrwożonych sercach otuchę, budzi się ufność w pomoc i opiekę Matki Najświętszej, która przecież nie tylko łaskawie patronuje Warszawie, ale i strzeże Polski. Wspólnie wzywają pomocy Maryi słowami pieśni:
Gdy naród jest w potrzebie,
by zwalczyć antychrysta,
Przybądź z pomocą z Nieba,
Łaskawa Matko Przeczysta!
Umocnieni na duchu i pokrzepieni odpoczynkiem młodociani żołnierze kontynuują forsowny marsz przez Rembertów w kierunku Ossowa, gdzie skoncentrują się siły nieprzyjaciela. Dopiero około godziny 22.00 żołnierze, często „mniejsi od swego karabinu” [14] dotrą do wioski Leśniakowizna, oddalonej zaledwie o 2 km od celu. Nocleg znajdą w stodołach na sianie. Młodzikom, utrudzonym blisko 14-godzinnym marszem, nie będzie dany spokojny wypoczynek. O świcie (o godzinie 3.30), w wigilię uroczystości Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, bolszewicy rozpoczynają gwałtowne natarcie [15]. Zaczyna je krótka nawała ogniowa, następnie krasnoarmiejcy brawurowo rzucają się do ataku kilkoma falami piechoty! Ich przeciwnikiem są wczorajsi gimnazjaliści i studenci, którzy po raz pierwszy stykają się z przeciwnikiem; przeciwnikiem doświadczonym i niebezpiecznym. Wobec ataku ochotnicze kompanie szybko się wycofują, a jest to raczej ucieczka niźli zorganizowany odwrót! „Trudną istotnie sprawą było, pod silnym ogniem nieprzyjaciela, zmusić moich młodzików, uczniaków przeważnie, do posuwania się naprzód. Chłopcy ci, przywarci jak węże do ziemi, nie chcieli podnosić się do skoku, strzelając zaś, myśleli tylko o tym, aby jak najmniej narażać się na śmierć, a więc celowanie przez nich do nieprzyjaciela było nadzwyczaj problematyczne. Większość trzęsła się ze strachu” [16].
Na próżno mjr Kazimierz Sawicki”Sawa” (1888-1971) usiłuje powstrzymać napór krasnoarmiejców. To się nie udaje i kompanie w zupełnej rozsypce, bezładnie uchodzą w stronę Ossowa [17], by schronić się pomiędzy domami przed ostrzałem: „Około godziny 5 [rano - przyp. red.] widok pola walki był przerażający. W wielkim nieporządku gromady ochotników biegły z powrotem do Ossowa, nie zwracając uwagi na wołania i rozkazy dowódców. Wkrótce masa uciekających wpadła do Ossowa. Część żołnierzy nie mogła opamiętać się i otrząsnąć z panicznego strachu. Pędziła dalej w głąb wsi. Część, zresztą nieliczna, skupiła się grupkami wokół swoich oficerów” [18].
Bolszewicy, całkowicie pewni zwycięstwa, z potężnym okrzykiem: „Urra! Dajosz Warszawu! Urra!” (Hurra! Dawajcie Warszawę! Hurra!), nieubłaganie prą naprzód! Ich karabiny maszynowe nie próżnują i morderczy ogień bezlitośnie kosi uciekających czy próbujących stawiać opór dzieciaków [19]. Również 1. i 2. kompania 236. pułku akademików, które dotychczas nie brały udziału w walce, przemieszczały się w kolumnie dwójkowej, zgodnie z rozkazem dowódcy 33. pułku piechoty, na zachodni kraj Ossowa, skąd zostały skierowane z powrotem do walki: „W tym momencie nadjechał dowódca (…) płk Jerzy Sawicki. Widząc zwarty oddział, zawołał: „Kto i dokąd ucieka, kiedy tam się biją!”. Dowodzący kolumną ppor. Mieczysław Słowikowski odparł, że wykonuje rozkaz dowódcy pułku (…). Wówczas Sawicki wydał rozkaz: „Na moją odpowiedzialność i na mój rozkaz jedna kolumna w prawo, druga w lewo, a tyraliery do kontrataku!”. Słowikowski, po konsultacji z dowódcą 236. pp, znajdującym się obok por. Stanisławem Matarewiczem, odrzekł: „Niech się dzieje, co chce, niech Pan prowadzi!” [20].
Za Boga i Ojczyznę!
Gdy kompanie ruszyły wzdłuż opłotków i ogródków wiejskich, podbiegł do Słowikowskiego ks. Ignacy Skorupka i gorąco prosił, by mógł: „iść z żołnierzami i wziąć udział w tej pierwszej bitwie”. Dowódca kompanii wyraził zgodę i ksiądz ruszył obok niego. Początkowo tyraliera ruszyła naprzód bez oddania strzału. Wkrótce jednak nadleciały od wschodu najpierw pojedyncze pociski, potem coraz gęstsze. Ogień nieprzyjaciela wzmagał się w miarę zbliżania się akademików do wschodniej części wsi” [21].
Akademicy nie mieli żadnego przygotowania wojskowego i nie potrafili rozwinąć się w tyralierę. Według wspomnień kronikarza 33. pułku piechoty: „Ppłk Sawicki przejeżdżał konno wzdłuż linii, kierując ochotnikami: po prostu brał ich za uszy i palcem wskazywał, gdzie mają się rozbijać. Ochotnicy wreszcie zrozumieli, o co chodzi i ruszyli do przeciwnatarcia” [22].
Ogień nieprzyjacielski się wzmagał. Szereg żołnierzy biegnących w tyralierze zaczynał się łamać i chylić ku ziemi. Ksiądz Skorupka, widząc załamanie szyku, wybiega przed swoich towarzyszy. Jest w pierwszej linii. Sam prowadzi tyralierę, zagrzewając młodocianych żołnierzy do walki: „(…) porwany wewnętrznym nakazem, wznosząc w jednej ręce krzyż, drugą wskazując kierunek natarcia, pobiegł naprzód, aby pociągnąć za sobą żołnierzy i zatrzymać wroga. Krzyż w ręku księdza miał dodać odwagi tym bardzo młodym żołnierzom, od których Bóg i Ojczyzna zażądała nadludzkiej ofiary” [23].
Nikt nie zauważył, kiedy zginął ks. Skorupka. Niemniej chwila śmierci tego kapłana stała się punktem zwrotnym bitwy pod Ossowem i jednym z punktów zwrotnych w dziejach wojny 1920 roku! Jak ujął to ks. kard. Aleksander Kakowski, ofiara kapłańskiego życia, złożona na ołtarzu Ojczyzny, świadomie i dobrowolnie, wydała stokrotny plon: „Do tej chwili Polacy uciekali przed bolszewikami, odtąd uciekali bolszewicy przed Polakami!” [24].
Ks. dr Józef M. Bartnik SJ
1 Ks. bp Józef Zawitkowski, „Okazał moc Swego ramienia”, Pallotinum 1995, s. 13.
2 Koło Przyjaciół Ossowa w Kobyłce „Cud nad Wisłą. Ossów 1920 r.”, Kobyłka 1990, s. 34.
3 L. Podhorecki, „Cud nad Wisłą. Ossów 1920-2000″, Wołomin 2000, s. 23.
4 W. Witos, „Moje wspomnienia”, t. 2, Paryż 1967, s. 289, 293.
5 L. Podhorecki, op. cit., s. 26.
6 Tamże, s. 27.
7 Biogram sporządzono na podstawie: A.L. Szcześniak, „Cud nad Wisłą”, Radom 2002, s. 21.
8 Broszura: „Uroczystość poświęcenia pomnika Księdza majora Ignacego Jana Skorupki Bohatera Narodowego”, wydana z okazji tej uroczystości, która odbyła się na placu przed katedrą św. Michała Archanioła i św. Floriana, 13 sierpnia 2005 r.
9 L. Podhorecki, op. cit., s. 46.
10 Tamże, s. 47.
11 Tamże, s. 28, 34.
12 ”Cud nad Wisłą, Ossów 1920″, op. cit., s. 40.
13 B. Waligóra, „Bój pod Ossowem i Leśniakowizną dnia 14 sierpnia 1920″, s. 37, przedruk z 1990 r., cyt. za: Leszek Podhorecki, op. cit.
14 ”Z 201. pułku, przed wyjazdem na front, odesłano do Warszawy, mimo straszliwego lamentu, chmarę ochotników „mniejszych od swojego karabinu”", za: W. Giełżyński „Rok 1920″ [w:] „70-lecie Bitwy Warszawskiej”, Wołomin 1990, s. 26?27.
15 ”Cud nad Wisłą, Ossów 1920″, op. cit., Kobyłka 1990, s. 35.
16 Świadectwo por. Stanisława Rembalskiego, [w:] „Zwycięstwo pod Warszawą”, wybór i opracowanie wspomnień uczestników wojny Agnieszka Knyt, Warszawa 2005, s. 31.
17 L. Podhorecki, op. cit., s. 28.
18 Tamże, s. 29.
19 Tamże, s. 25-31; L. Wyszczelski, „Warszawa 1920″, Warszawa 1995, s. 150.
20 Relacja pisemna ppor. Słowikowskiego, za: Leszek Podhorecki op. cit., s. 34.
21 Tamże.
22 Tamże.
23 Kazimierz Konarski, „O uczniu żołnierzu”, 1922, cyt. za: „Cud nad Wisłą, Ossów 1920″ Kobyłka 1990, s. 35.
24 Ks. kard. A. Kakowski, „Zwycięstwo 1920. Warszawa wobec agresji bolszewickiej”, Paryż 1990, s. 376.
Tekst jest fragmentem książki autorstwa ks. dr. Józefa M. Bartnika SJ i Ewy J. Storożyńskiej „Matka Boża Łaskawa a cud nad Wisłą 1920 r.”, która ukaże się nakładem wydawnictwa Fundacji „Nasza Przyszłość”.
Źródło: http://hej-kto-polak.pl