Strony

środa, 2 maja 2012

Jeden piękny żywot

Recenzja książki ks. Antoniego Dragona SI  "Za Chrystusa Króla. Żywot ks. Michała Augustyna Pro SI"



W okresie międzywojennym liczne środowiska katolików w Polsce z troską w sercach i modlitwą na ustach śledziły nadchodzące smutne wieści o prześladowaniach, jakich Kościół doznawał w Związku Sowieckim, rządzonej przez ateuszy Francji, w zrewolucjonizowanej Hiszpanii czy w Meksyku. Nie zawsze były to prześladowania krwawe, ale zawsze bolesne. Jednym z wyrazów polskiej solidarności z prześladowanymi było wydanie w 1928 r. przez księży jezuitów w Krakowie pracy pod tytułem O męczeńskim Meksyku, zaś w 1931 r. pracy ks. Antoniego Dragona SI poświeconej osobie ks. Michała Augustyna Pro. Od tamtego czasu minęło kilkadziesiąt lat. Książki te stały się niedostępne szerszemu kręgowi czytelników. W praktyce popadły właściwie w całkowite zapomnienie, tak jak i temat, którego dotyczą. Wspomniane prace są na wskroś przeniknięte miłością do Kościoła katolickiego i posiadają dużą zdolność oddziaływania na tych, którzy zechcą po nie sięgnąć. Nic bowiem tak nie pociąga jak przykład życia, zgodnie z zasadą iż jeden czyn wart jest więcej niż sto deklaracji. W obu znajdzie czytelnik piękną postać jezuity ks. Michała Augustyna Pro. Przed drugą wojną światową jeden z polskich profesorów opublikował swoją autobiografię pt. Jeden łatwy żywot. Myśląc o życiu ks. Pro cisną się na usta słowa: Jeden piękny żywot. Biografia tego kapłana jest w stanie rozpalić w sercu czytelnika nowy płomień miłości ku Panu Bogu i Kościołowi, umocnić wdzięczność za łaskę bycia katolikiem i skłonić do gorliwszego chrześcijańskiego życia. Także w naszych czasach młodzi ludzie szukają wzorów osobowych. Jednak potężne i dobrze zorganizowane ośrodki destrukcji usilnie starają się, głównie poprzez telewizję, kolorową prasę i niektóre rodzaje muzyki, by młodzi znajdowali je w ludziach niegodnych naśladowania. Biografia ks. Pro jest wspaniałym środkiem obronnym wobec tych starań. Rodzicom zależy na dobru duchowym ich dzieci, to rzecz zupełnie oczywista, niechże więc sprawią im w prezencie z okazji imienin, świąt, czy po prostu bez okazji biografię meksykańskiego kapłana. Jeśli młodzi nie wiedzą jak pokonywać słabość i lęk, jak radzić sobie w trudnych okolicznościach, jak panować nad samym sobą, to niech wezmą do rąk książkę o ks. Pro.
Krąg znajomych Michała Augustyna Pro był zdziwiony gdy okazało się, iż w jego duszy odezwał się głos powołania zakonnego i kapłańskiego. Mając dwadzieścia lat wstąpił do nowicjatu jezuitów. Był to rok 1911. W następnych latach jego kraj pogrążył się w odmętach wojny domowej. Jej koleje wyznaczały nie tylko ideologia lóż masońskich, okrucieństwo spragnionych władzy polityków, ambicje wojskowych, ale także częste zmiany rządów, anarchia, terror i wiele, godnych raczej szatana niż największych nawet łotrów ludzkich, aktów wrogości wobec Kościoła.
Kleryk Pro został w 1925 r. wyświęcony w Belgii na kapłana. W jednym z listów z tej okazji napisał: Czy można marzyć o większym szczęściu na ziemi nad służbę Ołtarza? Pomimo, że był schorowany przełożeni wezwali go do powrotu z Europy do Meksyku. Troska o pomnożenie chwały Bożej i o dobro dusz dogłębnie przenikała całą jego duchowość. Posłuszny im wsiadł na statek i w czerwcu 1926 r. dotarł przez Atlantyk do ojczyzny. Powrót ks. Pro do Meksyku był niejako lądowaniem w samym oku cyklonu. Z jednaj strony władze poddały Kościół otwartym prześladowaniom, z drugiej meksykański Episkopat, z akceptacją Stolicy Apostolskiej, zawiesił publiczne sprawowanie sakramentów. Ojciec Pro, obok innych księży, duszpasterzował więc w ukryciu, krocząc codziennie niejako po wąskiej grani ryzyka. Wielu rozstrzeliwanych katolików umierało z okrzykiem „Niech żyje Chrystus Król!”. W obliczu tego męczeństwa ks. Pro pisał: „O, żeby i mnie przyszło tego wielkiego losu się doczekać!”. Był kilkakrotnie zatrzymywany przez policję, ale szczęśliwie wychodził obronną ręką z opresji, bowiem udawało mu się ukryć swoją tożsamość. Często zmieniał miejsce zamieszkania. Był w ciągłym ruchu, tak że gdy wydano nakaz jego aresztowania, policja nie była w stanie go pojmać. Pisał: „Pomimo bacznej czujności tajnej policji, mającej w mieście więcej niż 10.000 agentów, chrzczę, błogosławię związki małżeńskie, zanoszę wiatyk święty umierającym”. Głosił rekolekcje zamknięte. Zabiegał nie tylko o dobro duchowe wiernych, ale dla biednych organizował także pomoc materialną. W nawiązaniu do swoich licznych zajęć pisał: „staram się pełnić wszystkie moje czynności w obecności Bożej”. Był przeniknięty miłością do Najświętszego Serca Pana Jezusa i Niepokalanego Serca Maryi. Te dwa Serca znajdowały się w samym centrum jego duchowości.


Pewnego dnia zorganizowano zamach na wysokiej rangi funkcjonariusza państwowego. Choć ks. Pro nawet o nim nie wiedział, prezydent postanowił oskarżyć jezuitę o udział w jego przygotowaniu. Miejsce pobytu zakonnika zostało przez przypadek zdekonspirowane. Oczywiście nie był to przypadek. Bóg po prostu wysłuchał próśb o przyjęcie ofiary z życia. Nastąpiło aresztowanie. Cela aresztu została przez ks. Pro zamieniona, pisząc nieco na wyrost, na kaplicę. Nie można było w niej co prawda sprawować Najświętszej Ofiary Mszy świętej, ale niemal nieustannie płynęła z niej ku Niebu żarliwa modlitwa aresztantów. Obok wielu modlitw rozbrzmiewał słynny Marsz św. Ignacego. Ks. Pro rozstrzelano 23 listopada 1927 r. Ostatnie życzenie zakonnika brzmiało: „pragnę tylko przez chwilę się pomodlić”. Kierujący egzekucją major Torres uszanował to życzenie. Po krótkiej modlitwie i ucałowaniu swojego krucyfiksu ks. Pro ze spokojem stanął przez plutonem egzekucyjnym. „Z różańcem przewieszonym przez lewą rękę, a w drugiej trzymając krucyfiks, rozłożył ramiona w krzyż, by umrzeć jak Chrystus. Powtórzył też słowa umierającego Zbawiciela: «Przebaczam z całego serca mym nieprzyjaciołom». (...) Potem wzniósł oczy ku niebu i powoli, po cichu lecz wyraźnie, jak kapłan konsekrujący, powtórzył hasło, dane światu chrześcijańskiemu przez Piusa XI: «Niech żyje Chrystus Król!»”. Kiedy dowodzący plutonem dał znak szablą, padła salwa. Pięć kul utkwiło w ciele ks. Pro. Trudno doprawdy myśląc o tym nie dostrzec analogii z pięcioma Ranami Chrystusa Pana. Potem głowę leżącego już we krwi zakonnika ugodził jeszcze szóstą kulą jeden z podoficerów, by zdobyć pewność, że rzeczywiście nie żyje.
Przytoczone powyżej epizody z życia ks. Michała Augustyna Pro nie mogą naturalnie zastąpić książki ks. Antoniego Dragona. Mają za zadanie tylko zachęcić do jej lektury. Doprawdy nie sposób pozostać obojętnym wobec uroku osobowości i siły wiary ks. Pro. Nie sposób nie zapragnąć takiej wiary. Książka Za Chrystusa Króla nie tylko ukazuje piękny wzór, ale także skłania do gruntownego rachunku sumienia. Po jej lekturze trudno bowiem uniknąć refleksji nad kondycją swojej własnej wiary. Oby jak najwięcej młodych czytelników do niej dotarło.
Opracował: Piotr Szczudłowski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz